Ballada o niepoczytalnym bibliotekarzu Wojtek Gęsicki

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    1 rating
Gdzieś w bibliotece gminy podmiejskiej
Działy się ponoć sceny dantejskie
Gdyż bibliotekarz, potworny typ
Powiększał liczbę miejscowych styp.
Najpierw się znęcał nad starszym panem,
Potem go dobił Tomaszem Mannem.
Potem studentkę całą godzinę
Okładał w kącie Sołżenicynem,
Aż ogłuszoną złożył na skrypcie
I tam zniewolił jak mógł najszybciej.

Niepoczytalny bibliotekarz
Krąży cichutko pośród książek
W afekcie pokazuje siekacz
Oraz garnitur samych dziąseł
Niepoczytalny bibliotekarz
Gdzieś za regałem czai się
Z tomem Herberta lub Steinbecka
Czeka...
Na krwawe tete a tete...

Następny odszedł znany adwokat
Dziś ludzie szepczą o jego zwłokach,
Które szaleniec z niemałą wprawą
Włączył do działu Państwo i Prawo.
Osobno ręka, osobno głowa
Wszystko, rzecz jasna, skatalogował:
Ręce, wątrobę, nerki i kiszki
Wpisał, jak trzeba, w oddzielne fiszki.

Amelię Szpagat, żonę sąsiada,
Zatłukł , zboczeniec, tomem de Sade
Nowym wydaniem dzieł Tetmajera
Zmiażdżył przedziałek Cześka-fryzjera,
Zaś pana Kafla. Który był zdunem,
Zgładził zdzieliwszy Knutem... Hamsunem...
Już od tygodnia jest spokój w gminie,
Bo się powiesił na Hucku ...Finnie
Niepoczytalny bibliotekarz
Co dostał kota od Eliota
Pierdolca zaś od Bohomolca
I bzika od Asnyka
Niepoczytalny bibliotekarz
Dziś trup zaledwie czasu pył.
Lecz mimo wszystko żal człowieka,
Bo oczytany to on był.




Rate this interpretation
Rating of readers: Weak 1 vote
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim