Kiosk inwalidy (Kiosk na Powiślu) Włodzimierz Kotarba
Lyrics
Kiosk inwalidy, mniejszy od windy,
Taki niewielki, okrągły kiosk,
W środku stał piecyk i dwa zydelki,
Za oknem szarzał wiślany most.
Tam inwalida znalazł schronienie,
Piwem ostudził piekący żal,
Zawsze uśmiechem obdarzał ludzi,
Promienny uśmiech posyłał w dal.
Ludzie po mostach błądzą:
Na plażę, na spacer, na mecz.
Mosty do Wisły schodzą,
Lecz Wisła nie płynie wstecz.
Piwo sprzedają, piwo
O barwie złocistej jak wosk.
W stronę odejdą inną:
Przechodzień i kiosk.
Co wieczór zwlekał z pójściem do domu,
Jakby mu domem był ciasny kiosk,
Nigdzie nie spieszył, na nic nie czekał
Po tamtej stronie, gdzie szarzał most.
Twarz inwalidy cofa się w nicość,
Ptakiem bezskrzydłym wiruje noc,
Może wojenną wspomina przeszłość,
Warszawę w dymach, zerwany most?
Ludzie po mostach błądzą:
Na plażę, na spacer, na mecz.
Mosty do Wisły schodzą,
Lecz Wisła nie płynie wstecz.
Piwo sprzedają, piwo
O barwie złocistej jak wosk.
W stronę odejdą inną:
Przechodzień i kiosk.
Dziś już nieczynny kiosk inwalidy,
Mniejszy od windy, okrągły kiosk,
Nigdy już, nigdy do domku z dykty
Nie zajrzy nocą spóźniony gość.
Na moście pociąg skrzypi i dudni,
Szumem wagonów przepływa czas.
Ludzie, ach, czemu bywają smutni,
Nikomu nie mów, już płomień zgasł.
Ludzie po mostach błądzą:
Na plażę, na spacer, na mecz.
Mosty do Wisły schodzą,
Lecz Wisła nie płynie wstecz.
Piwo sprzedawał, piwo
O barwie złocistej jak wosk.
W stronę odeszli inną:
Przechodzień i kiosk.
Taki niewielki, okrągły kiosk,
W środku stał piecyk i dwa zydelki,
Za oknem szarzał wiślany most.
Tam inwalida znalazł schronienie,
Piwem ostudził piekący żal,
Zawsze uśmiechem obdarzał ludzi,
Promienny uśmiech posyłał w dal.
Ludzie po mostach błądzą:
Na plażę, na spacer, na mecz.
Mosty do Wisły schodzą,
Lecz Wisła nie płynie wstecz.
Piwo sprzedają, piwo
O barwie złocistej jak wosk.
W stronę odejdą inną:
Przechodzień i kiosk.
Co wieczór zwlekał z pójściem do domu,
Jakby mu domem był ciasny kiosk,
Nigdzie nie spieszył, na nic nie czekał
Po tamtej stronie, gdzie szarzał most.
Twarz inwalidy cofa się w nicość,
Ptakiem bezskrzydłym wiruje noc,
Może wojenną wspomina przeszłość,
Warszawę w dymach, zerwany most?
Ludzie po mostach błądzą:
Na plażę, na spacer, na mecz.
Mosty do Wisły schodzą,
Lecz Wisła nie płynie wstecz.
Piwo sprzedają, piwo
O barwie złocistej jak wosk.
W stronę odejdą inną:
Przechodzień i kiosk.
Dziś już nieczynny kiosk inwalidy,
Mniejszy od windy, okrągły kiosk,
Nigdy już, nigdy do domku z dykty
Nie zajrzy nocą spóźniony gość.
Na moście pociąg skrzypi i dudni,
Szumem wagonów przepływa czas.
Ludzie, ach, czemu bywają smutni,
Nikomu nie mów, już płomień zgasł.
Ludzie po mostach błądzą:
Na plażę, na spacer, na mecz.
Mosty do Wisły schodzą,
Lecz Wisła nie płynie wstecz.
Piwo sprzedawał, piwo
O barwie złocistej jak wosk.
W stronę odeszli inną:
Przechodzień i kiosk.
contributions: