A gdy lecieli... Wały Jagiellońskie
Lyrics
W niedzielne południe miasteczko drzemało
Rzucone w zaciszną dolinę
I pewnie by cały dzień Boży przespało
Lecz ktoś przyniósł straszną nowinę
W niedzielne południe ożyło miasteczko
I wstali i duzi, i mali
Pobiegli gromadnie na łąkę za rzeczką
Gdzie statek kosmiczny się zwalił
Gdy lecieli, nie myśleli, kto z kim biegnie
Biegł ksiądz razem z sekretarzem w jednym rzędzie
Milicjanci i złodzieje przed wyrokiem
Prostytutki i dewotki równym krokiem
Biegli młodzi ZSP-owcy pod krawatem
Oraz młodzież niezrzeszona w spodniach w kratę
Dwaj członkowie byłych związków zawodowych
A na końcu stary członek związków nowych
Dobiegli i patrzą, i oczom nie wierzą
Dym z dziury się w ziemi dobywa
A na łące jakieś dziwne części leżą
I głos się spod ziemi odzywa...
"Do jasnej cholery, pomóżcie, ludziska
Sam nigdy nie wyjdę z tej dziury" -
Poznali go wszyscy, nie z głosu, to z pyska
To dyrektor domu kultury
By sprawę wyjaśnić, powiedzieć chcę tylko
Że z trudem dyrektor ocalał
Od dziecka skrzydełek zazdrościł motylkom
Powtórzyć chciał wyczyn Ikara
Maszynę zbudował, skok z drzewa wykonał
I z hukiem na ziemię się zwalił
A naród o mało ze śmiechu nie skonał
Lecz wszyscy osobno wracali
A gdy lecieli, nie myśleli, kto z kim biegnie
Biegł ksiądz razem z sekretarzem w jednym rzędzie
Milicjanci i złodzieje przed wyrokiem
Prostytutki i dewotki równym krokiem
Biegli młodzi ZSP-owcy pod krawatem
Oraz młodzież niezrzeszona w spodniach w kratę
Dwaj członkowie byłych związków zawodowych
A na końcu stary członek związków nowych
Gdy lecieli, nie myśleli, za kim biegną
Biegli stadem, więc im było wszystko jedno
Gdy lecieli, nie myśleli, dokąd biegną
Cel nieważny był, bo w biegu tkwiło sedno
Gdy lecieli, nie myśleli, nie myśleli, nie myśleli...
Rzucone w zaciszną dolinę
I pewnie by cały dzień Boży przespało
Lecz ktoś przyniósł straszną nowinę
W niedzielne południe ożyło miasteczko
I wstali i duzi, i mali
Pobiegli gromadnie na łąkę za rzeczką
Gdzie statek kosmiczny się zwalił
Gdy lecieli, nie myśleli, kto z kim biegnie
Biegł ksiądz razem z sekretarzem w jednym rzędzie
Milicjanci i złodzieje przed wyrokiem
Prostytutki i dewotki równym krokiem
Biegli młodzi ZSP-owcy pod krawatem
Oraz młodzież niezrzeszona w spodniach w kratę
Dwaj członkowie byłych związków zawodowych
A na końcu stary członek związków nowych
Dobiegli i patrzą, i oczom nie wierzą
Dym z dziury się w ziemi dobywa
A na łące jakieś dziwne części leżą
I głos się spod ziemi odzywa...
"Do jasnej cholery, pomóżcie, ludziska
Sam nigdy nie wyjdę z tej dziury" -
Poznali go wszyscy, nie z głosu, to z pyska
To dyrektor domu kultury
By sprawę wyjaśnić, powiedzieć chcę tylko
Że z trudem dyrektor ocalał
Od dziecka skrzydełek zazdrościł motylkom
Powtórzyć chciał wyczyn Ikara
Maszynę zbudował, skok z drzewa wykonał
I z hukiem na ziemię się zwalił
A naród o mało ze śmiechu nie skonał
Lecz wszyscy osobno wracali
A gdy lecieli, nie myśleli, kto z kim biegnie
Biegł ksiądz razem z sekretarzem w jednym rzędzie
Milicjanci i złodzieje przed wyrokiem
Prostytutki i dewotki równym krokiem
Biegli młodzi ZSP-owcy pod krawatem
Oraz młodzież niezrzeszona w spodniach w kratę
Dwaj członkowie byłych związków zawodowych
A na końcu stary członek związków nowych
Gdy lecieli, nie myśleli, za kim biegną
Biegli stadem, więc im było wszystko jedno
Gdy lecieli, nie myśleli, dokąd biegną
Cel nieważny był, bo w biegu tkwiło sedno
Gdy lecieli, nie myśleli, nie myśleli, nie myśleli...
contributions: