Popularność Waldemar Kasta
Lyrics
Wiesz co to?
To wielkie joł, wielkie show, wow, wielkie ego
Bez tego nie byłbym sobą kolego,
Jak klockami Lego, klawo jak Egon
Rym, tym bawię się jak w chowanego
Mam swój gang, swój skład, swój slang
Swój dom, kolejny tom na bank
Ja dam wam znak, bokiem i na wznak, robię to tak
Mam pełny bak, a Ty, tak wspak kat czytaj
Nowy jak nowa płyta, stary pakt, fakt i tak zawita
To selekcja, kolejna lekcja niesamowita
Matheo na bitach, zawarta w mitach
Znakomita treść, ta wieść w twych głośnikach
Ta wiadomość, jegomość Wall-E, hip-hop, bandyta
Na wieść bije się w pierś rymu tytan
Ej, wy tam, raper do was zawitał
Witam, mam 30 lat i nadal szukam
Za mną już drogi szmat, brat, patrz gdzie nauka
Pukam jak koka, muzyka to sztuka
Tkam na niej rymy niczym babcia na drutach
W Poznaniu mówią: ale luta
We Wrocławiu nadal jak ta huta, cienko
Robi się miękko nie tylko panienkom
Gdy napierdalam niejedno drży okienko
Będę trząsł tą sceną, jak te duże murzynki dupą
Ze swoją grupą, odetnę kupon
Nie zazdrościsz mi wcale, popularność?
Marność nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to tylko marność
Nad marnościami, wszystko marność
Ja znów rapuję, ty słyszysz rap co nokautuje
Energię wyzwala, palę blala, wiem co czujesz
Zapamiętujesz to jak w szkole
Ja, wagaruję, żeby było miło, jak Bolec
Tak, aby system mógł polec
Mój, palec, nie po to by ssał go malec
Bo, swoje stale, walę dalej jak zgagi smalec
Nie balet, rap brudny jak miejski szalet
No bo to, nie kabaret, ja widzę więcej wad niż zalet
Ty, to zalew hip-hopolo, kumasz?
Yo, ja nadchodzę tu ze starą szkołą
Pizgam, jesteś niemową, niedojdą, niedorajdą
Ze swym rapem pójdziesz na dno
I runą, upadną mury, jak mówił Fokus
Rewolucja zje własny ogon, rozpad struktury
Kasta dla tej kultury, przetrwa jak szczury
A ty schowasz swój rap do kabury, synu
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to tylko marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to tylko marność
Nad marnościami, wszystko marność
To wielkie joł, wielkie show, wow, wielkie ego
Bez tego nie byłbym sobą kolego,
Jak klockami Lego, klawo jak Egon
Rym, tym bawię się jak w chowanego
Mam swój gang, swój skład, swój slang
Swój dom, kolejny tom na bank
Ja dam wam znak, bokiem i na wznak, robię to tak
Mam pełny bak, a Ty, tak wspak kat czytaj
Nowy jak nowa płyta, stary pakt, fakt i tak zawita
To selekcja, kolejna lekcja niesamowita
Matheo na bitach, zawarta w mitach
Znakomita treść, ta wieść w twych głośnikach
Ta wiadomość, jegomość Wall-E, hip-hop, bandyta
Na wieść bije się w pierś rymu tytan
Ej, wy tam, raper do was zawitał
Witam, mam 30 lat i nadal szukam
Za mną już drogi szmat, brat, patrz gdzie nauka
Pukam jak koka, muzyka to sztuka
Tkam na niej rymy niczym babcia na drutach
W Poznaniu mówią: ale luta
We Wrocławiu nadal jak ta huta, cienko
Robi się miękko nie tylko panienkom
Gdy napierdalam niejedno drży okienko
Będę trząsł tą sceną, jak te duże murzynki dupą
Ze swoją grupą, odetnę kupon
Nie zazdrościsz mi wcale, popularność?
Marność nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to tylko marność
Nad marnościami, wszystko marność
Ja znów rapuję, ty słyszysz rap co nokautuje
Energię wyzwala, palę blala, wiem co czujesz
Zapamiętujesz to jak w szkole
Ja, wagaruję, żeby było miło, jak Bolec
Tak, aby system mógł polec
Mój, palec, nie po to by ssał go malec
Bo, swoje stale, walę dalej jak zgagi smalec
Nie balet, rap brudny jak miejski szalet
No bo to, nie kabaret, ja widzę więcej wad niż zalet
Ty, to zalew hip-hopolo, kumasz?
Yo, ja nadchodzę tu ze starą szkołą
Pizgam, jesteś niemową, niedojdą, niedorajdą
Ze swym rapem pójdziesz na dno
I runą, upadną mury, jak mówił Fokus
Rewolucja zje własny ogon, rozpad struktury
Kasta dla tej kultury, przetrwa jak szczury
A ty schowasz swój rap do kabury, synu
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to tylko marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to marność
Nad marnościami, wszystko marność
Słyszysz? Ta popularność to tylko marność
Nad marnościami, wszystko marność
Most popular songs Waldemar Kasta
- 11 Nowa Era
- 12 Śląsk Wrocław
- 13 Król feat Gural
- 14 By
- 15 Powracam
- 16 Kastastyl feat Szad
- 17 Popularność
- 18 Akordeon ft. Grubson, Jarecki
- 19 Ktoś
- 20 Gra
Similar artists
Sobota
6 song