Poeci do publiczności Waldemar Kasta
Lyrics
Z pokorą nasze pochylamy głowy
Przed twoim sądem o publiko gniewna.
Bo chociaż wyrok bezwzględnie surowy
Jednak jest słusznym w gruncie, to rzecz pewna.
I przyznać musim, że nasz chór harfowy
I nasza nuta szpitalno-cerkiewna
Z całym przyborem schorzałej fantazji
Jest dziś najgorszym rodzajem inwazji,
Bo zgasną w zgliszczach.
W ręce słabe drżące wzięliśmy lutnie,
W których pieśń czarowna spoczywa w tonów ubrana tysiące
Boleścią całych pokoleń wymowna.
Smutno nam słyszeć te echa mdlejące.
Smutno nam wiedzieć - ta moc cudowna
Potrząsająca niegdyś ludzi tłumem
Niezrozumiałym stała się dziś szumem.
Straszno nam strun tych dotykać natchnionych
Co się prężyły jako serca żywe
Co miały siłę rozbudzać uśpionych
I smagać biczem umysły leniwe.
Smutno nam stanąć wobec tych zniknionych
Rozrzucających piękności prawdziwe
I pieśń podnosić wśród gawęd i syków
Pieść przygnębionych wstydem niewolników.
Znamy swą niemoc, węża co nas dławi
I opasuje w swe skręty potworne
Znamy ten obłęd co nas z wolna trawi
I z piersi dźwięki dobywa niesforne.
Wiemy. Śmieszni jesteśmy, łzawi
I tak bezkształtni jako mgły wieczorne.
Ale, uznając wszystkie nasze winy,
My chcemy wam złego odsłonić przyczyny.
Jesteśmy dziećmi w wieku bez miłości,
Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu
Obojętnego na widok piękności,
A więdnącego z nudy i przesytu.
Wieku, co wczesnej doczekał starości,
Sam podkopawszy prawa swego bytu,
Wieku, co siły strwonił i nadużył.
Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył.
Jego bezduszna, chłodna atmosfera,
Już od kolebki duszę nam otacza,
Dziewiczą barwę szyderstwem z niej zdziera,
Żadnej świętości, marzeń nie przebacza.
Nic więc dziwnego, że ogień zamiera.
Że się fantazja krzywi i wypacza.
Bo tam, gdzie w sercach bezmyślność i bierność
Krzywić się może tylko jedna mierność.
Tu trzeba śmiać się, więc na równi z wami
I razem z wami nad przepaścią pląsać.
Potrzeba kryć się ze swoimi łzami
I z własnych uczuć głośno się natrząsać.
Karmić się co dzień skandalem, plotkami,
Różować twarze i przechodniów kąsać.
Wszystko szlachetne zdeptać, sponiewierać.
Potrzeba śmiać się. Śmiać się i umierać.
Jeśli nas teraz potępić pragniecie
Za naszą niemoc, nasze niedołęstwo
Za rozrzucone poetyczne śmiecie
Za sposzlawione pieśń i czarnoksięstwo
Godzim się na to. Potępcie, gdy chcecie.
Przy was jest słuszność, przy was jest zwycięstwo.
Lecz tą rozważcie smutną okoliczność:
Tacy poeci jaka jest publiczność.
Tacy poeci jaka jest... tacy poeci jaka jest... tacy poeci jaka jest...
To przemyślenia ówczesnych poetów:
Tacy poeci jaka jest..
Tacy poeci jaka jest publiczność.
Przed twoim sądem o publiko gniewna.
Bo chociaż wyrok bezwzględnie surowy
Jednak jest słusznym w gruncie, to rzecz pewna.
I przyznać musim, że nasz chór harfowy
I nasza nuta szpitalno-cerkiewna
Z całym przyborem schorzałej fantazji
Jest dziś najgorszym rodzajem inwazji,
Bo zgasną w zgliszczach.
W ręce słabe drżące wzięliśmy lutnie,
W których pieśń czarowna spoczywa w tonów ubrana tysiące
Boleścią całych pokoleń wymowna.
Smutno nam słyszeć te echa mdlejące.
Smutno nam wiedzieć - ta moc cudowna
Potrząsająca niegdyś ludzi tłumem
Niezrozumiałym stała się dziś szumem.
Straszno nam strun tych dotykać natchnionych
Co się prężyły jako serca żywe
Co miały siłę rozbudzać uśpionych
I smagać biczem umysły leniwe.
Smutno nam stanąć wobec tych zniknionych
Rozrzucających piękności prawdziwe
I pieśń podnosić wśród gawęd i syków
Pieść przygnębionych wstydem niewolników.
Znamy swą niemoc, węża co nas dławi
I opasuje w swe skręty potworne
Znamy ten obłęd co nas z wolna trawi
I z piersi dźwięki dobywa niesforne.
Wiemy. Śmieszni jesteśmy, łzawi
I tak bezkształtni jako mgły wieczorne.
Ale, uznając wszystkie nasze winy,
My chcemy wam złego odsłonić przyczyny.
Jesteśmy dziećmi w wieku bez miłości,
Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu
Obojętnego na widok piękności,
A więdnącego z nudy i przesytu.
Wieku, co wczesnej doczekał starości,
Sam podkopawszy prawa swego bytu,
Wieku, co siły strwonił i nadużył.
Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył.
Jego bezduszna, chłodna atmosfera,
Już od kolebki duszę nam otacza,
Dziewiczą barwę szyderstwem z niej zdziera,
Żadnej świętości, marzeń nie przebacza.
Nic więc dziwnego, że ogień zamiera.
Że się fantazja krzywi i wypacza.
Bo tam, gdzie w sercach bezmyślność i bierność
Krzywić się może tylko jedna mierność.
Tu trzeba śmiać się, więc na równi z wami
I razem z wami nad przepaścią pląsać.
Potrzeba kryć się ze swoimi łzami
I z własnych uczuć głośno się natrząsać.
Karmić się co dzień skandalem, plotkami,
Różować twarze i przechodniów kąsać.
Wszystko szlachetne zdeptać, sponiewierać.
Potrzeba śmiać się. Śmiać się i umierać.
Jeśli nas teraz potępić pragniecie
Za naszą niemoc, nasze niedołęstwo
Za rozrzucone poetyczne śmiecie
Za sposzlawione pieśń i czarnoksięstwo
Godzim się na to. Potępcie, gdy chcecie.
Przy was jest słuszność, przy was jest zwycięstwo.
Lecz tą rozważcie smutną okoliczność:
Tacy poeci jaka jest publiczność.
Tacy poeci jaka jest... tacy poeci jaka jest... tacy poeci jaka jest...
To przemyślenia ówczesnych poetów:
Tacy poeci jaka jest..
Tacy poeci jaka jest publiczność.
Most popular songs Waldemar Kasta
- 11 Nowa Era
- 12 Śląsk Wrocław
- 13 Król feat Gural
- 14 By
- 15 Powracam
- 16 Kastastyl feat Szad
- 17 Popularność
- 18 Akordeon ft. Grubson, Jarecki
- 19 Ktoś
- 20 Gra
Similar artists
Sobota
6 song