Lady In Black Uriah Heep

Dama w czerni

Przyszła do mnie jednego poranka, jednego samotnego poranka
Jej włosy powiewały na zimy mroźnym wietrze
Teraz wiem już jak mnie znalazła, bowiem w ciemnościach kroczyłem
I zniszczenie legło swój cień wokół mnie w walce, której wygrać nie mogłem.
Spytała mnie o imię moje, a potem mego wroga. Odrzekłem, że jest nim potrzeba w niektórych
Ludziach, by walczyć i zabijać własnych braci bez usprawiedliwienia ani w nich samych ani w Bogu.
I błagałem ją, by dała mi konnicę, która stratuje mych wrogów,
Tak wiekla była moja chęć pożarcia tej straty życia.
Lecz ona nie myślała i bitwach, które sprowadzają ludzi do zwierząt,
Tak łatwych do rozpoczęcia i tak niemożliwych do skończenia.
Albowiem ona, matka wszystkich ludzi, osądziła mnie tak mądrze, że
Bałem się iść sam i poprosiłem ją by została.
"Och, pani, podaj mi swą dłoń", krzyknąłem, "och, pozwól mi spoczywać u twego boku."
"Miej nadzieję i ufaj we mnie", odparła i napełniła me serce życiem
Nie w liczbach tkwi siła. Nie mam takich złudzeń
Lecz jeśli będziesz potrzebował mnie bym cię podniosła na duch, nie będę daleko stąd.
Tymi słowami przemówiwszy, odwróciła się i myślałem, że słów mi nie ustanie, by cokolwiek rzec
Stałem i patrzyłem aż do momentu, gdy zniknął jej czarny płaszcz.
Dola moja nie jest lżejsza, lecz teraz wiem, że nie jestem sam.
Nowe serce bije mi w piersi za każdym razem, gdy wspomnę tamten wietrzny dzień
I jeśli pewnego dnia przyjdzie do ciebie, spijaj rychle jej mądre słowa
Weź jej odwagę w nagrodę i powiedz jej "witaj" ode mnie.


Rate this interpretation
contributions:
Magda7
Magda7
anonim