Teraz śpij Trzeci Wymiar
Lyrics
-
2 favorites
Kiedy patrzę w ich źrenice widzę własne odbicie,
Wspomnienia, które iskrzą jeszcze dziś oczy szklą,
Mały pokój i ja modląc się za ciszą,
Która była mi najbliższą rzeczą, bliższą niż ona i niż on.
Bliższą niż dom, gdzie wyrosłem,
Brak pieniędzy i alkohol niszczą - proste.
Ktoś powiedział mi opisz to opisuję.
Nie wierzysz to spytaj moją siostrę, ona też wie.
Też pamięta – boazerię na niej czerwień,
Do dziś pewnie czeka, aż ktoś kłótnię przerwie.
Wiele razy uciekałem stamtąd, powiesz – znam to, wiem, co czuje dziecko
Myśli sobie „biec”, bo jedyną myślą jest uciec stąd.
Pamiętam późne popołudnie, czwarte piętro, im wyżej tym smutniej.
Schody, zamek, kuchnię, kiedy tak szedłem nieufnie patrząc czy alkohol cuchnie
Wiem jak boli i jak puchnie.
Jeden Bóg wie, o co były tamte kłótnie.
Dziś nie pałam do nich gniewem, lecz jednego jestem pewien –
Ten dom to nie był Eden, ilu takich jak ja nie wiem,
Nie dociekam, lecz jako dziecko nie widziałem w nich człowieka – wiedz to.
Ref.:
A teraz śpij i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej, śpij.
Drugie piętro w poniemieckiej kamienic,
Piękno ciszy zakłócone - ktoś krzyczy.
To sąsiedzi z piętra.
Mimo, że byłem młody to pamiętam – numer drzwi siódemka.
Tak ta noc niejedna jak ta , ale do sedna.
Spałem lulany przez mamę, dopóki nie słyszałem różnych kłótni próżnych,
Których nie rozumiałem.
Czy to były omamy?
Ze snu zerwany wlepiałem wzrok zaspany w mówiące ściany.
Słyszałem głos kobiety, nadęty facet krzyczał,
Bez przerwy miał nerwy, płacz dziecięcy, niewyraźny
Choć tak ważny dla tysięcy rodziców,
Tutaj był zbędny nie jak spirytus i goście.
Ja owinięty w pościel myślałem –
Bogu ducha winny malec, pod komu łzy wylane, pytanie za pytaniem.
Przecież mogłem to być ja.
U mnie arkadia, tam impra trwa, huk szkła, łamane krzesła.
Słyszałem jak prosił, lecz nikt nie przestał.
Rano widziałem go pod bramą, z podrapaną twarzą siedział na piłce.
Pamiętam, na rączkach sińce miał, wspominam chłopca,
Mieszkanie po nim to pustostan.
Ref.:
A teraz śpij i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej, śpij.
Czarne opary nad miastem, niczym mroczny zastęp zwiastowały burze.
Ja wpatrzony dłużej w taniec liści na wietrze.
Oderwał mój wzrok chłopak w prującym się swetrze,
Chciał schować się przed deszczem,
A światło latarni świeciło tuż nad nim.
Zgadnij skąd spadły pierwsze krople –
Widziałem sine policzki, całe wilgotne na nich słone sople
A w nich utopiony strach i smutek.
Miałem zapytać, po co nocą jak wyrzutek stoi pod drzewem,
Lecz chyba mi zabrakło mi odwagi nie wiem.
Cicho jak złodziej dalej siedziałem w samochodzie
I patrzyłam zza szyby na żywy obraz –
Bezbronne dziecko i nikogo by strzec go,
Na jego brudne dłonie i ubranie, na zapłakane niewinne powieki.
Miał wypieki pomimo chłodu, z powodu głodu zapadnięte policzki.
Czemu nie wraca do domu?
Jak myślisz?
Ref.:
A teraz śpij i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej, śpij.
Wspomnienia, które iskrzą jeszcze dziś oczy szklą,
Mały pokój i ja modląc się za ciszą,
Która była mi najbliższą rzeczą, bliższą niż ona i niż on.
Bliższą niż dom, gdzie wyrosłem,
Brak pieniędzy i alkohol niszczą - proste.
Ktoś powiedział mi opisz to opisuję.
Nie wierzysz to spytaj moją siostrę, ona też wie.
Też pamięta – boazerię na niej czerwień,
Do dziś pewnie czeka, aż ktoś kłótnię przerwie.
Wiele razy uciekałem stamtąd, powiesz – znam to, wiem, co czuje dziecko
Myśli sobie „biec”, bo jedyną myślą jest uciec stąd.
Pamiętam późne popołudnie, czwarte piętro, im wyżej tym smutniej.
Schody, zamek, kuchnię, kiedy tak szedłem nieufnie patrząc czy alkohol cuchnie
Wiem jak boli i jak puchnie.
Jeden Bóg wie, o co były tamte kłótnie.
Dziś nie pałam do nich gniewem, lecz jednego jestem pewien –
Ten dom to nie był Eden, ilu takich jak ja nie wiem,
Nie dociekam, lecz jako dziecko nie widziałem w nich człowieka – wiedz to.
Ref.:
A teraz śpij i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej, śpij.
Drugie piętro w poniemieckiej kamienic,
Piękno ciszy zakłócone - ktoś krzyczy.
To sąsiedzi z piętra.
Mimo, że byłem młody to pamiętam – numer drzwi siódemka.
Tak ta noc niejedna jak ta , ale do sedna.
Spałem lulany przez mamę, dopóki nie słyszałem różnych kłótni próżnych,
Których nie rozumiałem.
Czy to były omamy?
Ze snu zerwany wlepiałem wzrok zaspany w mówiące ściany.
Słyszałem głos kobiety, nadęty facet krzyczał,
Bez przerwy miał nerwy, płacz dziecięcy, niewyraźny
Choć tak ważny dla tysięcy rodziców,
Tutaj był zbędny nie jak spirytus i goście.
Ja owinięty w pościel myślałem –
Bogu ducha winny malec, pod komu łzy wylane, pytanie za pytaniem.
Przecież mogłem to być ja.
U mnie arkadia, tam impra trwa, huk szkła, łamane krzesła.
Słyszałem jak prosił, lecz nikt nie przestał.
Rano widziałem go pod bramą, z podrapaną twarzą siedział na piłce.
Pamiętam, na rączkach sińce miał, wspominam chłopca,
Mieszkanie po nim to pustostan.
Ref.:
A teraz śpij i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej, śpij.
Czarne opary nad miastem, niczym mroczny zastęp zwiastowały burze.
Ja wpatrzony dłużej w taniec liści na wietrze.
Oderwał mój wzrok chłopak w prującym się swetrze,
Chciał schować się przed deszczem,
A światło latarni świeciło tuż nad nim.
Zgadnij skąd spadły pierwsze krople –
Widziałem sine policzki, całe wilgotne na nich słone sople
A w nich utopiony strach i smutek.
Miałem zapytać, po co nocą jak wyrzutek stoi pod drzewem,
Lecz chyba mi zabrakło mi odwagi nie wiem.
Cicho jak złodziej dalej siedziałem w samochodzie
I patrzyłam zza szyby na żywy obraz –
Bezbronne dziecko i nikogo by strzec go,
Na jego brudne dłonie i ubranie, na zapłakane niewinne powieki.
Miał wypieki pomimo chłodu, z powodu głodu zapadnięte policzki.
Czemu nie wraca do domu?
Jak myślisz?
Ref.:
A teraz śpij i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej, śpij.
contributions: