Kanapka z człowiekiem Trio Gintrowski Kaczmarski Łapiński
Lyrics
Ostry nóż wchodzi w chleb
Deszcz okruszków sypie się
Grzęznę w tłuszczu, z oczu łzy
W ciepłych strużkach płyną mi
To cebuli żółte młyńskie koła
Przygniatają mnie do kromki
Wsmarowali mnie od czoła
Aż po pięty i korzonki
Przyprawiają według karty
Sól mnie szczypie w nos, pieprz wierci
A ja wcale nie chcę być pożarty
Mnie nie spieszy się do śmierci
Jakim prawem starcy ludojady
Przyrządzają sobie tę kanapkę
Wrzeszczę przygnieciony i bezradny
Wciskam w tłuste masło łapki
Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują
Żebym przed spożyciem skurczył się
Przecież ktoś się musi za mną ująć
Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie!
Drgnął mój chleb, unosi dłoń go wzwyż
Boże, czuję dech, zgłodniały widzę pysk!
Może to jest żart, czy śmiać się mam czy łkać?
Patrzę w lśnienie warg, co zaczynają drgać!
Nagle otchłań ust i zębów biała grań
Woni zgniłej chlust! Ruchomą widzę krtań!
Bronię się co sił... wtem trzask i mrok mnie skrył!!!
Masło świetne, chleb wspaniały,
Człowiek z lekka był zgorzkniały...
Deszcz okruszków sypie się
Grzęznę w tłuszczu, z oczu łzy
W ciepłych strużkach płyną mi
To cebuli żółte młyńskie koła
Przygniatają mnie do kromki
Wsmarowali mnie od czoła
Aż po pięty i korzonki
Przyprawiają według karty
Sól mnie szczypie w nos, pieprz wierci
A ja wcale nie chcę być pożarty
Mnie nie spieszy się do śmierci
Jakim prawem starcy ludojady
Przyrządzają sobie tę kanapkę
Wrzeszczę przygnieciony i bezradny
Wciskam w tłuste masło łapki
Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują
Żebym przed spożyciem skurczył się
Przecież ktoś się musi za mną ująć
Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie!
Drgnął mój chleb, unosi dłoń go wzwyż
Boże, czuję dech, zgłodniały widzę pysk!
Może to jest żart, czy śmiać się mam czy łkać?
Patrzę w lśnienie warg, co zaczynają drgać!
Nagle otchłań ust i zębów biała grań
Woni zgniłej chlust! Ruchomą widzę krtań!
Bronię się co sił... wtem trzask i mrok mnie skrył!!!
Masło świetne, chleb wspaniały,
Człowiek z lekka był zgorzkniały...
contributions: