Bracia Abram Rzabka

Lyrics

  • Song lyrics Pan Wywrotek
To był normalny poranek, Krzysztof znów robił śniadanie, Krystian grał w cs-a i się cieszył że ojebie szamkę.

Krzyś robił jajko i grzankę, Krystian wolał zjeść kanapke, lecz pominął o tym wzmiankę, bo się szanowali z bratem.

Krzysztof lubił i się opchał, tak jak wczoraj towar opchał, myśląc, to sobie przypomniał myślał dealing dobra opcja.

Krystian znów dostawał baty, od lepszych od siebie graczy, podkurwiony krzyczał ,,szmaty zapierdole wasze matki".

I tak mijał im poranek każdy czuł że coś się stanie, każdy poczuł i sie stało, Krystianowi stanął.

Krzysztof wiedział, że od hery, kutas brata stał raz kiedyś, Krzyś wziął towar, poszedł żeby brat nacieszył się z erekcji.

Śrut znał blanty nie od wczoraj, szósty rok już po gibona, dzwonią ziomy i mniej ziomy interesy idą wtopać.

Z twarzy jest parchaty chłopak, suki nie chcą się z nim kochać, jest jebanie jak jest koka, skminił i zaczął dealować.

Śrut miał brata. Wołali na niego kapar. W jego lufce zawsze kapar z tąd ta ksywa. To morda prawdziwa i tym razem nie inaczej jak podszedł do niego Maciej, palił z lufki i to nie te hace.

Maciej spytał ,,Co tam?". Kapar nie widział na oczy, ślina z mordy, bluzę kropi i nie może się wysłowić. Otarł ryjec, i się gapi.

Pyta ,,Ej szluga dasz mi?", Marcin na to ,,Wypierdalaj! Niech da ci twoja stara!".

Maciej myślał ,,Głupi kretyn", jak znów brał szlugi na zeszyt, odbił, trzeba kupić browar, no bo dzisiaj jebać browar.

Śrut już dzwoni do Adama, znów odbiera jego mama, no i mówi ,,Tomka nie ma", ufa jej, bo go nie ściemnia. Idzie dalej, patrzy Michał. Więc śrut pyta go o towar.

Michał zaczął freestyle'ować, freestyle'ował po niemiecku. Rapował o starej Śruta, że każdemu ciągnie druta. Śrut mu na to ,,zamknij mordę", Michał odpowiada ,,dobrze".

Wyjmuje gibony, myśli sobie: ,,Teraz ja tu rządzę". Rzuca ,,dobrze, Dam ci towar ale najpierw mi obciągniesz".

Nagle podjeżdża policja, są ubrani po tajniacku, Śrut i Michał są w potrzasku, w chuj skupieni, zero wrzasków.

Michał nie dał się zaskoczyć, zawsze ma otwarte oczy. Bardzo pewnym szybkim ruchem włożył cały towar w buzie.

Policjant musiał to dostrzec, bo krzyczał: ,,otwieraj mordę". Michał szybko mielił buzią, przełknął, cały czas się krztusząc.

Policjant z twarzy jak Chada, nerwowo mu mordę sprawdza. Śruta łapie jakaś szuja, Śrut mu chce wyjebać luja.

Widział że Michał to połknął zdecydował nie pierdolnąć. Dziś chciał przeżyć noc spokojną, paląc sobie dobre lolo.

Ale dzisiaj bóg nie z nimi, policjanci mają pały. Krzyczą: ,,Teraz macie gnoje" no i biją ich pałami.

Ziomów ostro bolą kości, słyszą wrzask, podnoszą głowę. Idą tam znajome mordy. Krystian z Marcinem są mocni.

Bo zwiedzili zakład karny, za napierdalanie psiarni, już wiedzieli co się święci, z baseball'ami siebie pewni.

Bez jebania, biorą zamach -Dla nich to zwykła zabawa- Śrut się zrywa bez wahania odwzajemnia psu chód tańca.

Ostra akcja. Szybki oddech. Śrut wyjebał psu dziewiątkę.

Na pamiątkę po tej akcji, Śrut opowie, przy kolacji, jaką czompe dały z psiarni, jak chcą zadrzeć z chłopakami.

Pełno takich ostrych akcji mają w głowach te chłopaki. Mają w kurwę takich akcji.

Ola miała niezłe cyce, niezła pipę no i chcicę. Poszła w melo, jak co tydzień, opierdolić jak codziennie.

Dla niej w plener chodzą cwele, na parkiecie jest jej miejsce. W miniówie jak Paris Hilton, czuła się najlepszą pizdą.

Marcin to stały bywalec lubił chodzić tu z towarem. Każdy znał go, no i wiedział, że to ogarnięty dzieciak.

No i znała go też Ola, czasem sprzedawał jej towar, każdy wiedział, że w jej oczach, dorywał się do jej krocza.

W klubie jeden fajny chłopak, Ola niezadowolona, ale ostro zapatrzona, cipa mokra, furszczy błona.

zbierała w sobie odwagę, popalała z lufy trawę, czuła że to jest ten facet, co ją dzisiaj ostro zapnie.

Marcin nie byle jebaka, zawsze wchodził na kozaka, Ola z góry jest przegrana, ale dzisiaj miała plana.

I podbija uhahana, pyta: ,,Cześć co tam Marcinku". Marcin widząc to w jej oczach, prawie czując zapach z krocza, mówi ,,luzik".

I tak chwilę rozmawiali, coraz bardziej najebani. Im dłużej Olka niepewna. Ale jej cipka wciąż była ciepła.



Rate this interpretation
anonim