Ratujcie mnie czyli nie lataj Lufthansą Ryszard Makowski

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Na pokładzie niemieckiej Lufthansy
Doszło do całkiem niezłej Bonanzy
Gdy ex poseł, ekscentryk szalony
Dzielnie bronił honoru płaszcza żony
Wnerwiła go szwabska stewardesa
I kapitan Lufthwafe w to się wmieszał
Policaje wywlekli w kajdankach
Naszego Janka, naszego Janka

Ratujcie mnie, biją mnie Niemce
Ja chromolę takie keine Grenzen
Ratujcie mnie, biją Polaka
Pokażcie Niemiaszkom chociaż fucka
Ratujcie mnie, biją mnie Niemce
To jest policzek, dostałem też w coś więcej
Ja chciałem umierać za Niceę
Wiec za płaszcz i kapelusz
Poświęcę chętnie życie meee


Z niemieckim państwem jest w ostrym konflikcie
Teraz Jan Maria za dziurę w męskim odbycie
Bo go lżyli od arschlochów Policaje
Co wstrząsnęło prezesem, jak i całym krajem
Na Krzyżaków jest śmiertelnie obrażony
Chyba tylko za wyjątkiem własnej żony
Bo nie może być persona non grata
Dumny Polak o spojrzeniu furiata

Ratujcie mnie, biją mnie Niemce…

W Monachium na pokładzie Lufthansy
Doszło do całkiem niezłej Bonanzy
Nie musiało tak wcale stać się przecież
Gdyby Jan Maria krzyczał
Axel Springer, Axel Springer
Ja pisuje w niemieckiej gazecie

Ratujcie mnie, biją mnie Niemce
Ja chromolę takie keine Grenzen
Ratujcie mnie ja chce do LOT – u
Ja się czuję wypędzony z samolotu
Ratujcie mnie, Ratujcie mnie,
Niech żyje Grunwald, ole!

I posyłam wam dwa nagie kapelusze – jeden mój , drugi żony.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim