Ballada o mieście Robert Kasprzycki
Lyrics
Ballada o mieście ( nocna zresztą)
Dzień znów kończy się patrzeniem w sufit
Am
G
Am
F
jego biel rozjaśnia nocny spleen
miasto śpi swym snem kamiennych żółwi
palcem w ciemność kreślę rejestr swoich win
Znów patrzyłem wokół lecz nie zobaczyłem
co być może dostrzegłby najgłupszy z was
że zdeptałem to co sam stworzyłem
długo budowany hermetyczny świat
Przez brudne czyny plugawe rozmowy
C
G
F
G
dzień conocny i codzienną noc
C
G
F
G
zawsze winny i ciągle bez winy
C
G
F
G
między prawdą a kłamstwem przenikam jak kot
C
G
F
E
Am
Z obrzydzeniem patrzę w otępiałe twarze
bagnem bzdur bełkocze ten pijany tłum
pomiędzy rynsztokiem a świętym ołtarzem
płyną brudną lawą niby Styksu nurt
I nierozgrzeszony w swojej nienawiści
usta mam skrzywione w paroksyzmie słów
że ten senny koszmar nigdy się nie wyśni
bo jest przebudzeniem z koszmarnego snu
Przez brudne czyny plugawe rozmowy
dzień conocny i codzienną noc
zawsze winny i ciągle bez winy
między prawdą a kłamstwem przenikam jak kot
contributions:
-
Piotr RadzijewskiW pierwszym refrenie powinno być „przemykam” nie „przenikam”,natomiast w drugim „przenikam/przemykam”
Most popular songs Robert Kasprzycki
- 11 Naprawdę kocham deszcz
- 12 Jestem śniegiem
- 13 Dbaj o czystość
- 14 Winda VII
- 15 Oko opaczności
- 16 Rozmarynowa
- 17 List od nieznanego poety
- 18 Kay i Gerda (Chłód)
- 19 Kanikuła
- 20 Jestem powietrzem