Powrót na Ziemię poszukiwany

Lyrics

  • Song lyrics Arian
Pamiętam poczciwe lata 80.,
kiedy skromność była cnotą,
a równość przywilejem.
Ucisz wichrzyciela, co odbiera spokój.
Ten spokój bytu, kiedy sen
nie straszy jutrem.
Tylu głupców wierzy w legendy.
Ameryka, złote góry, zielona wyspa…
Obyś żył w ciekawym czasie.

Mimo wielkiego kryzysu, reform niepojętych,
lud odrzucił państwo ludowe.
Postulaty spełniono nadgorliwie.
Pewnego dnia obudzili się wszyscy w kolonii.
Znowu krzyże wiszą nad głowami.
Robotnik wyszedł na ulicę z niedowierzaniem.
Znowu okruchy zbiera z pańskiego stołu.
Dziadem został zamiast bohaterem w glorii.


Mimo dobrych chęci, cierpliwego postępu,
człowiek stanowi numer w statystyce władzy.
Tłum tworzy masę, gdy jednostka znaczy zero.
Wspominam szkołę równych dzieci,
kiedy klasę nie dzieliły kasty.
Nauczyciele uczyli mądrych rzeczy.
Fakty, zasady, prawa, teorie…
I nikt nie wie, jak rządzić dobrze.



Rate this interpretation
contributions:
Arian
Arian
anonim