Kabaret Poeci Upadłego pokolenia
Lyrics
(ref) To kabaret, śmiech z ludzkich wad i zalet
Rób swoje doskonale albo dalej kalecz
Paradoks w życiu czy na kanale stale ma miejsce
Jeden idzie w rame drugi w szalet x2
Git gitara fajnie ogierów pełne stajnie
No i chlew pełen świń niech zgadne
będzie chyba pomysły chwyta
? jak każda głupia cipa
pojawią się ty znikasz DNA
przysiad do kielicha co, (co?)
z bajtrika chłonie forse to (to)
Ja grać będę tu koncert (tu) więc
pozwól że zabłądzę dłonią po twej nodze uff (uff)
wyhaftuje piękny kwiat na podłodze tylko mów (uff)
do mnie nawet o pogodzie, bądź zdrów!
I twoje zdrowie, porwał lole Złodziej kurwa serc
Mógłbym rzec: spec, nawet drzwi jej nie przytrzymał
A ta cieszy ryja (ryja) potem bit z radyja
„wsadź mi tam” nawija ona
a ja ledwo dyndam znowu przed koncertem skonam
Przybywam, się rozglądam wzrok przyciąga
Postać wygląda jakby wyrosła na koksach
Łysa, ubrana jak my, nawijka nocna
Wyzywa, kąsa w stylu Roy’a Jonesa
Aż dorywa go rywal na miare Lennox’a
Wynieśli go, bomba! Bo akurat głos mam
Majki dla ferajny uwzględniona prośba
Połowicznie, nie starczy dla każdego szopka
Się rozkręca, rezydenta pas ponaglił nas
Nie ma akustyka co się na jego konsoli zna
Do gańby wraz ze wstydem mam trwonić czas,
Obecnych niektórzy musieli zabulić wjazd
Chcesz bym się darł bo nie słychać tekstów
Z pretensji szefie zainwestuj w nagłośnienie
a nie będzie zażaleń z podestu, nie truj że ci zespół
impre zepsuł
Ref
Lachy powodują Piaseczki z Rywyńskim
Ale nawet ich żarty wymagają rozkminki
Wyobraź sobie Zdzisia, troche szminki zlizał
Żre markiza, rżnie dziwkę imieniem Gabrysia
Fakt ładna, zgrabna cizia lecz ma fisia
Tabsa, trawka, kokaina a planach ibiza
on wysiadł ona parkietu na drina zbastuj
Pado lafirynda się sebleka, włazi na stół
tańczy dla stu napalonych jak snóp
Nawalonych upalonych roześmianych jak wół
Założyliby funclub gdyby się nie poślizgła,
Pryska czar szczęśliwca, twarzą na złą pizła
Pomóc może terapia intensywna i dentysta
Po ci igrać z używkami, narkotykami?
Samolot z lotniska miał odlecieć z wami.
No i bracik w klube Nabijesz grass ja rozleje wódę
Kumpel, głośnika dasz dziś dzieci głuche, burdel
W chałupie jak w głowie ktoś do drzwi klupie.
Pierdolić to! Tej nocy mam wszystko w dupie
Tylko bas, centrala werbel, centrala werbel toast
Wleciał we mnie jak w przerębel, pomocy wołasz
Ja na głębie, sięga dna bo przysypia z matką Dominika
Leją mnie po gębie, jest przepieknie
Pan marek z nudy grzebie sobie w zębie w pokoju
Mały franek ryczy nad nie szczęściem bo najebany
Jak jego stary planuje swoje zejście
Noc w mieście nie śpię tandem przeciął jezdnie
Z kimś na ramie jeszcze, pulsuje powietrze
ktoś szepcze mi do ucha wierszem
Zabierzcie mnie, zabierzcie mnie
Ref.
W głowach się pierdoli od idoli, nie jestem modny
Nie jestem trendy, nie powiesisz na plakacie mojej gęby
Jak pedalskie boysbandy , kolorowe sny, pajacyku jesteś piękny
Dziewki ze wsi wszystkie sikają po rajtach
Zresztą nie tylko one, także te w miastach
Mają świetne gusta i wyrobione usta
Kiwa na amanta, już każda ubóstwia
Kurwa jak tu żyć gdy chałtury pełno
Polsko powiedz mi czy ci wszystko jedno
Łubudubu zapraszamy do klubu, fajowe cizie
O dziewiętnastej w remizie dzisiej
Zdziszek przyniósł płytę , on jest dj gites
Pij, kobite bij zabawa jest w pyte
Rzucam serpentyne na łeb pijanego typa
Piję bimber gra muzyka to nie stypa
Rób swoje doskonale albo dalej kalecz
Paradoks w życiu czy na kanale stale ma miejsce
Jeden idzie w rame drugi w szalet x2
Git gitara fajnie ogierów pełne stajnie
No i chlew pełen świń niech zgadne
będzie chyba pomysły chwyta
? jak każda głupia cipa
pojawią się ty znikasz DNA
przysiad do kielicha co, (co?)
z bajtrika chłonie forse to (to)
Ja grać będę tu koncert (tu) więc
pozwól że zabłądzę dłonią po twej nodze uff (uff)
wyhaftuje piękny kwiat na podłodze tylko mów (uff)
do mnie nawet o pogodzie, bądź zdrów!
I twoje zdrowie, porwał lole Złodziej kurwa serc
Mógłbym rzec: spec, nawet drzwi jej nie przytrzymał
A ta cieszy ryja (ryja) potem bit z radyja
„wsadź mi tam” nawija ona
a ja ledwo dyndam znowu przed koncertem skonam
Przybywam, się rozglądam wzrok przyciąga
Postać wygląda jakby wyrosła na koksach
Łysa, ubrana jak my, nawijka nocna
Wyzywa, kąsa w stylu Roy’a Jonesa
Aż dorywa go rywal na miare Lennox’a
Wynieśli go, bomba! Bo akurat głos mam
Majki dla ferajny uwzględniona prośba
Połowicznie, nie starczy dla każdego szopka
Się rozkręca, rezydenta pas ponaglił nas
Nie ma akustyka co się na jego konsoli zna
Do gańby wraz ze wstydem mam trwonić czas,
Obecnych niektórzy musieli zabulić wjazd
Chcesz bym się darł bo nie słychać tekstów
Z pretensji szefie zainwestuj w nagłośnienie
a nie będzie zażaleń z podestu, nie truj że ci zespół
impre zepsuł
Ref
Lachy powodują Piaseczki z Rywyńskim
Ale nawet ich żarty wymagają rozkminki
Wyobraź sobie Zdzisia, troche szminki zlizał
Żre markiza, rżnie dziwkę imieniem Gabrysia
Fakt ładna, zgrabna cizia lecz ma fisia
Tabsa, trawka, kokaina a planach ibiza
on wysiadł ona parkietu na drina zbastuj
Pado lafirynda się sebleka, włazi na stół
tańczy dla stu napalonych jak snóp
Nawalonych upalonych roześmianych jak wół
Założyliby funclub gdyby się nie poślizgła,
Pryska czar szczęśliwca, twarzą na złą pizła
Pomóc może terapia intensywna i dentysta
Po ci igrać z używkami, narkotykami?
Samolot z lotniska miał odlecieć z wami.
No i bracik w klube Nabijesz grass ja rozleje wódę
Kumpel, głośnika dasz dziś dzieci głuche, burdel
W chałupie jak w głowie ktoś do drzwi klupie.
Pierdolić to! Tej nocy mam wszystko w dupie
Tylko bas, centrala werbel, centrala werbel toast
Wleciał we mnie jak w przerębel, pomocy wołasz
Ja na głębie, sięga dna bo przysypia z matką Dominika
Leją mnie po gębie, jest przepieknie
Pan marek z nudy grzebie sobie w zębie w pokoju
Mały franek ryczy nad nie szczęściem bo najebany
Jak jego stary planuje swoje zejście
Noc w mieście nie śpię tandem przeciął jezdnie
Z kimś na ramie jeszcze, pulsuje powietrze
ktoś szepcze mi do ucha wierszem
Zabierzcie mnie, zabierzcie mnie
Ref.
W głowach się pierdoli od idoli, nie jestem modny
Nie jestem trendy, nie powiesisz na plakacie mojej gęby
Jak pedalskie boysbandy , kolorowe sny, pajacyku jesteś piękny
Dziewki ze wsi wszystkie sikają po rajtach
Zresztą nie tylko one, także te w miastach
Mają świetne gusta i wyrobione usta
Kiwa na amanta, już każda ubóstwia
Kurwa jak tu żyć gdy chałtury pełno
Polsko powiedz mi czy ci wszystko jedno
Łubudubu zapraszamy do klubu, fajowe cizie
O dziewiętnastej w remizie dzisiej
Zdziszek przyniósł płytę , on jest dj gites
Pij, kobite bij zabawa jest w pyte
Rzucam serpentyne na łeb pijanego typa
Piję bimber gra muzyka to nie stypa
contributions:
Most popular songs Poeci Upadłego pokolenia
- 1 Kabaret
Similar artists
Płonący Squat
2 song