Dlaczego? Płonący Squat
Lyrics
Czasami sobie myślę dlaczego tak się stało,
dlaczego tyle osób gówno zaakceptowało,
wielu w nim utonęło lub w co się wpakowało,
dlaczego w takim wieku dopiero zabolało,
ej to mało, ja pytam gdzie to wszystko się podziało,
gdzie te podwórko, które mnie wychowało,
te krzyki, te wszystkie młodzieńcze wybryki,
piłka nożna kiedyś podstawą, dziś narkotyki,
z roku na rok jest gorzej, osiedle spadło nisko,
spoglądam w okno widzę puste boisko,
jeszcze raz pytam Boga: "No powiedz gdzie to wszystko?",
lecz nadal martwa cisza, widocznie koniec blisko,
lecz czego ma być koniec, czegoś przecież być musi,
ja tego nie wiem i to mnie ciągle dusi,
do czego przyszłość zmusi i co z sobą przyniesie,
dlaczego na osiedlu trzeba teraz żyć w stresie,
dlaczego czas ucieka, dlaczego wszystko zmienia,
dlaczego coraz mniejsze szanse dla pokolenia,
Dlaczego?
Dlaczego tak jest powiedz, chce wiedzieć to,
dlaczego każdy dzieciak opuszcza dom,
szuka szczęścia lub farta w otchłani marzeń,
nagle coś nie wychodzi, rekonstrukcja zdarzeń,
w telewizji oglądasz to i widzisz dno,
myśląc dlaczego szanse na coś tak marne są,
czemu akcje brutalne, wciąż aktualne,
dlaczego wciąż góruje to co jest czarne,
dlaczego tak być musi, czemu ciekawość kusi,
raz w życiu się pomylisz los Cię udusi,
raz tylko źle wybierzesz i już po Tobie,
dlaczego to rozumisz tylko w Hip-Hopu mowie,
dlaczego to co pozostało nie rajcuje mnie,
Ty stary wiesz, co powiedzieć chce,
ja osiedle te, Ty podziemie te,
dlaczego tylu kumpli do których przyznawać się jest źle,
łapie wdech, jest nas trzech, płonie w szkle ognisko,
ogień błysnął, żem się zachłysnął,
otworzyłem oczy, zniknęło wszystko,
dziś jeden z nas to rumowisko, byłem blisko,
sprawdź zajawkę tyską, to co piątek disco,
gdzieś przy sklepie łyk potrzepie,
wtedy małolaty lubią jak się je po dupie klepie,
pełno w kabzie, pusto w łebie, dumni z samych siebie,
w siódmym niebie do 22, wypad,
kilka narad i pod blok, tłok, kurwy chuje co krok, dobrą kryjówką mrok,
pod bluzką rąk kilka, dziewczyny piszczą,
chłodna podłoga zamiast wyrka, albo ławka,
mała wstawka, dalej spierdalaj to od prawka dalej,
rzucona w kąt zabawka taa, działa dobawka na twarzy biel,
przekroczona dawka, kibel biel, roztrokiwa bo puszczony ster,
misja Voyager, nietrafiony cel, nietrafiony cel,
ej mentalas los banditos don't szacunek senioritos,
cigaretos, wódka, bigos, nie pakować, everything na wynos,
tak jest tu, w sercu czuje ból, daje wzór,
zopelina na nic nie ma odpowiedzi,
widzę to po minach, trach, przewrócona społeczna drabina,
ktoś bójki wszczyna, skurwysyn wargę mi rozcina,
robię wymach, zapominam, mieścina, to nawijka od dycha,
jednak coś mnie trzyma tu, mimo że ciężko się przepycha.
Nie pytaj dlaczego zostaje choć ciężko jest,
od dzieciństwa tak żyje i dynia też,
myślisz, że tak łatwo zmienić wszystko,
bo Ty tak chcesz,
rozejrzy się wokoło, zobacz gdzie spojrzysz rzeź,
spadaj, cześć, weź stań z boku, daj sobie spokój,
wolę pozostać tutaj tam, tu w ciemnym bloku,
znam dobrze cały system, przestań, nie zginę w mroku,
w przeciwieństwie do Ciebie, nie boję się dać kroku,
stoisz na stoku patrzysz z góry i tylko gadasz,
ja patrzę z dołu, widzę więcej, a Ty wciąż się zastanawiasz,
czyja to wina, czemu przewrócona społeczna drabina,
pomyśl, naprawdę dobrze pomyśl, zrzednie Ci mina, zrzednie Ci mina...
dlaczego tyle osób gówno zaakceptowało,
wielu w nim utonęło lub w co się wpakowało,
dlaczego w takim wieku dopiero zabolało,
ej to mało, ja pytam gdzie to wszystko się podziało,
gdzie te podwórko, które mnie wychowało,
te krzyki, te wszystkie młodzieńcze wybryki,
piłka nożna kiedyś podstawą, dziś narkotyki,
z roku na rok jest gorzej, osiedle spadło nisko,
spoglądam w okno widzę puste boisko,
jeszcze raz pytam Boga: "No powiedz gdzie to wszystko?",
lecz nadal martwa cisza, widocznie koniec blisko,
lecz czego ma być koniec, czegoś przecież być musi,
ja tego nie wiem i to mnie ciągle dusi,
do czego przyszłość zmusi i co z sobą przyniesie,
dlaczego na osiedlu trzeba teraz żyć w stresie,
dlaczego czas ucieka, dlaczego wszystko zmienia,
dlaczego coraz mniejsze szanse dla pokolenia,
Dlaczego?
Dlaczego tak jest powiedz, chce wiedzieć to,
dlaczego każdy dzieciak opuszcza dom,
szuka szczęścia lub farta w otchłani marzeń,
nagle coś nie wychodzi, rekonstrukcja zdarzeń,
w telewizji oglądasz to i widzisz dno,
myśląc dlaczego szanse na coś tak marne są,
czemu akcje brutalne, wciąż aktualne,
dlaczego wciąż góruje to co jest czarne,
dlaczego tak być musi, czemu ciekawość kusi,
raz w życiu się pomylisz los Cię udusi,
raz tylko źle wybierzesz i już po Tobie,
dlaczego to rozumisz tylko w Hip-Hopu mowie,
dlaczego to co pozostało nie rajcuje mnie,
Ty stary wiesz, co powiedzieć chce,
ja osiedle te, Ty podziemie te,
dlaczego tylu kumpli do których przyznawać się jest źle,
łapie wdech, jest nas trzech, płonie w szkle ognisko,
ogień błysnął, żem się zachłysnął,
otworzyłem oczy, zniknęło wszystko,
dziś jeden z nas to rumowisko, byłem blisko,
sprawdź zajawkę tyską, to co piątek disco,
gdzieś przy sklepie łyk potrzepie,
wtedy małolaty lubią jak się je po dupie klepie,
pełno w kabzie, pusto w łebie, dumni z samych siebie,
w siódmym niebie do 22, wypad,
kilka narad i pod blok, tłok, kurwy chuje co krok, dobrą kryjówką mrok,
pod bluzką rąk kilka, dziewczyny piszczą,
chłodna podłoga zamiast wyrka, albo ławka,
mała wstawka, dalej spierdalaj to od prawka dalej,
rzucona w kąt zabawka taa, działa dobawka na twarzy biel,
przekroczona dawka, kibel biel, roztrokiwa bo puszczony ster,
misja Voyager, nietrafiony cel, nietrafiony cel,
ej mentalas los banditos don't szacunek senioritos,
cigaretos, wódka, bigos, nie pakować, everything na wynos,
tak jest tu, w sercu czuje ból, daje wzór,
zopelina na nic nie ma odpowiedzi,
widzę to po minach, trach, przewrócona społeczna drabina,
ktoś bójki wszczyna, skurwysyn wargę mi rozcina,
robię wymach, zapominam, mieścina, to nawijka od dycha,
jednak coś mnie trzyma tu, mimo że ciężko się przepycha.
Nie pytaj dlaczego zostaje choć ciężko jest,
od dzieciństwa tak żyje i dynia też,
myślisz, że tak łatwo zmienić wszystko,
bo Ty tak chcesz,
rozejrzy się wokoło, zobacz gdzie spojrzysz rzeź,
spadaj, cześć, weź stań z boku, daj sobie spokój,
wolę pozostać tutaj tam, tu w ciemnym bloku,
znam dobrze cały system, przestań, nie zginę w mroku,
w przeciwieństwie do Ciebie, nie boję się dać kroku,
stoisz na stoku patrzysz z góry i tylko gadasz,
ja patrzę z dołu, widzę więcej, a Ty wciąż się zastanawiasz,
czyja to wina, czemu przewrócona społeczna drabina,
pomyśl, naprawdę dobrze pomyśl, zrzednie Ci mina, zrzednie Ci mina...
contributions: