Peter Street I Piotr Zadrożny
Lyrics
Słowa: Marek Smolski
Muzyka: trad.
O, ludzie morza, lądu, to dla was śpiewam pieśń,
Niewiele czasu zajmę wam, przestrogą owa treść.
Wróciłem wczoraj z morza i tak piękne, niby świt,
Blond dziewczę zaprosiło mnie na bal przy Peter Street.
"Niestety, Moja Miła, choć tańczę nieźle, lecz
Do Sailor Town czas nagli mnie, tam kumpli spotkać chcę."
A ona na to: "Ze mną chodź, zabawisz się, że hej."
Niewiele myśląc w bryczce już zasiadłem obok niej.
Po tańcach i po drinkach do łóżka prosty kurs,
Wirował w głowie cały świat, z nim łóżko oraz stół.
A gdy mnie wreszcie zmorzył sen, nie czułem nawet, że
Rąbnęła mi zegarek, sakiewkę, ciuchy też.
Gdy ranek mnie obudził, podniosłem z trudem się,
Koszulka nocna leży i fartuszek obok niej.
Ach, przykro jest tak z rana od losu dostać w twarz,
Żegnajcie przyjaciele, bo nie ujrzę więcej was.
Gdy zapadł wreszcie wieczór i ucichł miejski gwar,
Koszulkę i fartuszek ów ubrałem wnet na kark.
Dotarłem tak do portu, a tam moi kumple w śmiech:
"Od czasu, kiedyś z łajby zszedł, zmieniłeś bardzo się!"
Gdy stałem tak na kei, uciechy mieli moc,
I nawet Stary wyszedł też, choć przecież była noc.
I teraz wiem na pewno - zostanę w morzu już,
Na lądzie tyle złego śpi, gryzie miejski kurz!
Muzyka: trad.
O, ludzie morza, lądu, to dla was śpiewam pieśń,
Niewiele czasu zajmę wam, przestrogą owa treść.
Wróciłem wczoraj z morza i tak piękne, niby świt,
Blond dziewczę zaprosiło mnie na bal przy Peter Street.
"Niestety, Moja Miła, choć tańczę nieźle, lecz
Do Sailor Town czas nagli mnie, tam kumpli spotkać chcę."
A ona na to: "Ze mną chodź, zabawisz się, że hej."
Niewiele myśląc w bryczce już zasiadłem obok niej.
Po tańcach i po drinkach do łóżka prosty kurs,
Wirował w głowie cały świat, z nim łóżko oraz stół.
A gdy mnie wreszcie zmorzył sen, nie czułem nawet, że
Rąbnęła mi zegarek, sakiewkę, ciuchy też.
Gdy ranek mnie obudził, podniosłem z trudem się,
Koszulka nocna leży i fartuszek obok niej.
Ach, przykro jest tak z rana od losu dostać w twarz,
Żegnajcie przyjaciele, bo nie ujrzę więcej was.
Gdy zapadł wreszcie wieczór i ucichł miejski gwar,
Koszulkę i fartuszek ów ubrałem wnet na kark.
Dotarłem tak do portu, a tam moi kumple w śmiech:
"Od czasu, kiedyś z łajby zszedł, zmieniłeś bardzo się!"
Gdy stałem tak na kei, uciechy mieli moc,
I nawet Stary wyszedł też, choć przecież była noc.
I teraz wiem na pewno - zostanę w morzu już,
Na lądzie tyle złego śpi, gryzie miejski kurz!
contributions: