Oddział chorych na raka à la Polonaise A.D. 2002 Piotr Kajetan Matczuk
Lyrics and guitar chords
Pięciu na jedną salę kładli na Banacha
(miejsca ciągle za mało, a rak coś się pleni)
Więc pięciu nas leżało, a każdy miał stracha
Że to kres jego drogi na tej ciężkiej ziemi
Ten spod okna z godnością znosił swoje lęki
Szlafrok, kapcie, tranzystor, oficerska mina
Dyrygował, jak mamy korzystać z łazienki
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
Drugi, z guzem na wardze, lubił telewizję
Więc każdą wolną chwilę na kobiecym siedział
Mówił - wie pan, w cywilu to ja jestem fryzjer
Ale teleturnieje mnie biorą - ta wiedza!
Godny zgodził się, owszem, że bez wiedzy nijak
On jednak osobiście zwykł chadzać do kina
Po czym włączył tranzystor na Radio Maryja
A ja - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał
Trzeci wciąż się naświetlał, miał głowę w bandażach
skórę twarzy jak sandał i dziurę po uchu
Znikał "płucka przewietrzyć i raczka podsmażać"
Nikotynka - powiadał - podtrzymuje na duchu
Ten od teleturniejów odmawiał jej zalet.
- Panie! Pański nowotwór, to ta nikotyna!
Obrażał się Palacz - Przecież uchem nie palę!
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
Czwarty też małomówny. Wwieźli go o zmierzchu
I wcisnęli na siłę w kąt pod Krucyfiksem
- Tak na oko - oświadczył - jestem zdrów! Po wierzchu!
Ale rak mnie wyżera, jak żyd krem w Bar Micwę
Tu Godny się ożywił słysząc temat "Żydzi"
- Zlatują się, jak muchy, a my jak padlina
Nie dość, że takie żyje, to jeszcze z nas szydzi!
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
- Polacy Adzikowi* winni są pomniki
Za to, że tyle tego robactwa wypalił!
- Ale żydki się w Krzyżu kryją, jak korniki
Papieżowi jarmułkę założyć kazali!
- Odwiedzał synagogę - tłumaczył Telewidz
Ale go zakrzyczała rakowa rodzina
- Niech pan tutaj nie broni żydowskiej bolszewii!
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
- Pan zgasi już to światło! Przecież spać chcą chorzy! -
Sklął mnie potem wsłuchany w radiowe nieszpory
Ów, co godnie ból znosił, ale się położył
Bo po takiej dyskusji poczuł, że jest chory
Z twardą kulą w przełyku łaziłem po ciemku
Zimną wodą spod kranu chłodzić suche usta
A Bezuchy po łóżku ciskał się i stękał
- Kładą tu byle kogo i nie można usnąć!
Rano mnie wypisali zaraz po badaniach
Teraz już tylko dni do wyroku odliczać
Pod oknem siedział Godny. Wkładałem ubranie
Nagle, ni stąd, ni zowąd mówię - Zdrowia życzę
Wyrwał się z odrętwienia, jakbym był majakiem
- No proszę! Jednak umie pan mówić, jak widzę!
A myśmy już myśleli: z książką, to snob jakiś
- Nie, proszę pana - mówię - nie snob. Jestem Żydem
Oj, odjęło mu mowę. Bo o co tu pytać?
Wyraźnie było widać kiedy się przeraził
Że pacjent - żyd już wie, kto jest antysemitą
I zgładzi go przez Spisek Żydowskich Lekarzy
Odszedłem, bezskutecznie próbując przełykać
I w ustach mi gęstniała tysiącletnia ślina
- Spluń za siebie - mówiło mi coś - spluń i zmykaj
A ja obracałem w pamięci kryminał
* Adzik - w pewnych kręgach czułe zdrobnienie od Adolfa (Hitlera).
Am
(miejsca ciągle za mało, a rak coś się pleni)
Dm
Am
Więc pięciu nas leżało, a każdy miał stracha
Dm
Am
Że to kres jego drogi na tej ciężkiej ziemi
Dm7
E
Am
Ten spod okna z godnością znosił swoje lęki
Dm7
Am
Szlafrok, kapcie, tranzystor, oficerska mina
F
C
Dyrygował, jak mamy korzystać z łazienki
Dm
Am
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
Dm
E
Am
Drugi, z guzem na wardze, lubił telewizję
Dm
Am
Więc każdą wolną chwilę na kobiecym siedział
F
C
Mówił - wie pan, w cywilu to ja jestem fryzjer
Dm
Am
Ale teleturnieje mnie biorą - ta wiedza!
Dm7
E
Am
Godny zgodził się, owszem, że bez wiedzy nijak
Dm
Am
On jednak osobiście zwykł chadzać do kina
F
C
Po czym włączył tranzystor na Radio Maryja
Dm
Am
A ja - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał
Dm
E
Am
Trzeci wciąż się naświetlał, miał głowę w bandażach
skórę twarzy jak sandał i dziurę po uchu
Znikał "płucka przewietrzyć i raczka podsmażać"
Nikotynka - powiadał - podtrzymuje na duchu
Ten od teleturniejów odmawiał jej zalet.
- Panie! Pański nowotwór, to ta nikotyna!
Obrażał się Palacz - Przecież uchem nie palę!
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
Czwarty też małomówny. Wwieźli go o zmierzchu
I wcisnęli na siłę w kąt pod Krucyfiksem
- Tak na oko - oświadczył - jestem zdrów! Po wierzchu!
Ale rak mnie wyżera, jak żyd krem w Bar Micwę
Tu Godny się ożywił słysząc temat "Żydzi"
- Zlatują się, jak muchy, a my jak padlina
Nie dość, że takie żyje, to jeszcze z nas szydzi!
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
- Polacy Adzikowi* winni są pomniki
Za to, że tyle tego robactwa wypalił!
- Ale żydki się w Krzyżu kryją, jak korniki
Papieżowi jarmułkę założyć kazali!
- Odwiedzał synagogę - tłumaczył Telewidz
Ale go zakrzyczała rakowa rodzina
- Niech pan tutaj nie broni żydowskiej bolszewii!
A ja nic nie mówiłem, czytałem kryminał
- Pan zgasi już to światło! Przecież spać chcą chorzy! -
Sklął mnie potem wsłuchany w radiowe nieszpory
Ów, co godnie ból znosił, ale się położył
Bo po takiej dyskusji poczuł, że jest chory
Z twardą kulą w przełyku łaziłem po ciemku
Zimną wodą spod kranu chłodzić suche usta
A Bezuchy po łóżku ciskał się i stękał
- Kładą tu byle kogo i nie można usnąć!
Rano mnie wypisali zaraz po badaniach
Teraz już tylko dni do wyroku odliczać
Pod oknem siedział Godny. Wkładałem ubranie
Nagle, ni stąd, ni zowąd mówię - Zdrowia życzę
Wyrwał się z odrętwienia, jakbym był majakiem
- No proszę! Jednak umie pan mówić, jak widzę!
A myśmy już myśleli: z książką, to snob jakiś
- Nie, proszę pana - mówię - nie snob. Jestem Żydem
Oj, odjęło mu mowę. Bo o co tu pytać?
Wyraźnie było widać kiedy się przeraził
Że pacjent - żyd już wie, kto jest antysemitą
I zgładzi go przez Spisek Żydowskich Lekarzy
Odszedłem, bezskutecznie próbując przełykać
I w ustach mi gęstniała tysiącletnia ślina
- Spluń za siebie - mówiło mi coś - spluń i zmykaj
A ja obracałem w pamięci kryminał
* Adzik - w pewnych kręgach czułe zdrobnienie od Adolfa (Hitlera).
contributions: