Kalendarz Hipisa Paweł Czekalski
Lyrics
Kolejna jesień zmian i wpadam ze stanu w stan
Dojrzewania jak owoc i spadania jak liść
Dawno nie byłem tam, gdzie tylko z sobą sam na sam
Rano popiół ogniska, kawa i trzeba iść
Dojrzałe śliwki na gałęziach poza ogrodzeniem
Te należą do nas wszystkich więc bez wyrzutów sumienia
Słodki węgierkowy smak, nic nie smakuje aż tak
Gdy się ceni dzieło Ziemi, Ziemia przytuli nas
Zawsze będzie jakiś las i będzie jakaś polana
Co nam dana do mieszkania i nie mająca pana
Zawsze będzie jakiś stan umysłu co nam pozwala
Koszmary oddalać no i zabliźni się rana
Kolejna zima ostro trzyma wewnątrz starych ścian
Stan przechodzi w inny stan, spełniam plan lizania ran
Które sobie sam ja robię ile jeszcze tego w głowie
Nie podpowie Bóg ni człowiek póki w sobie nie przerobię
Nie wychodzić z tym do ludzi nie obciążać - niechęć budzi
A bez ludzi tak ja czuję nic sam w sobie nie zbuduję
Więc pętelka się zamyka, chmurka i sam w sobie znikam
I zostaje ta muzyka, tylko, zawsze ta muzyka
Zawsze będzie jakiś sqot, do przeskoczenia będzie płot
Podnieść trza nad fosą most, w neta wrzucić nowy post
Może znów okaże się, że wywalenie siebie w sieć
Pozwoli mi nadal wierzyć, że lepiej jest być niż mieć
Kolejną wiosną rosną plany w planach zamotany
Rzecz na rzeczy rzeczy przeczy, skrzeczy ktoś "Z tego się leczy!"
A ja na złość tobie, sobie więcej planów we łbie zrobię
Czy wykonam, prędzej skonam, ale czysty legnę w grobie
Możesz wrzucać mi, że zmieniam plan z dnia na dzień
Ja doceniam tę krytykę bo wynikiem ona brania na logikę
Życia. Ja inaczej działam, żyje jak natura chciała
A kiedy wiosna nastała od stałości chcę być z dala
Wiosną lecę za uczuciem dużo silniej żeby uciec
Od schematów powtarzanych, od dzieciństwa mi wtłaczanych
Ja dopiero dzieckiem teraz, jako ono chcę umierać
Póki wiosna budzi się no to na łąkę kwiatki zbierać
Kolejne lato, co ja na to? Koty na to: miau!
Rozpędzony w cztery strony na raz na raz ja był chciał
Północ, zachód, wschód, południe tu bezludnie a tam ludnie
Gdzie wywiozą mnie na stopa żyć chcę na pełnych obrotach
Włączać w wszystkie się projekty, szczerze wierzyć w co tam robię
Nanosić swoje korekty, tym budować siebie w sobie
Latem się buduje człowiek szybciej, chaotyczniej może
Co zbuduję w sobie wierzę, wiem że nikt mi nie odbierze
Dojrzewania jak owoc i spadania jak liść
Dawno nie byłem tam, gdzie tylko z sobą sam na sam
Rano popiół ogniska, kawa i trzeba iść
Dojrzałe śliwki na gałęziach poza ogrodzeniem
Te należą do nas wszystkich więc bez wyrzutów sumienia
Słodki węgierkowy smak, nic nie smakuje aż tak
Gdy się ceni dzieło Ziemi, Ziemia przytuli nas
Zawsze będzie jakiś las i będzie jakaś polana
Co nam dana do mieszkania i nie mająca pana
Zawsze będzie jakiś stan umysłu co nam pozwala
Koszmary oddalać no i zabliźni się rana
Kolejna zima ostro trzyma wewnątrz starych ścian
Stan przechodzi w inny stan, spełniam plan lizania ran
Które sobie sam ja robię ile jeszcze tego w głowie
Nie podpowie Bóg ni człowiek póki w sobie nie przerobię
Nie wychodzić z tym do ludzi nie obciążać - niechęć budzi
A bez ludzi tak ja czuję nic sam w sobie nie zbuduję
Więc pętelka się zamyka, chmurka i sam w sobie znikam
I zostaje ta muzyka, tylko, zawsze ta muzyka
Zawsze będzie jakiś sqot, do przeskoczenia będzie płot
Podnieść trza nad fosą most, w neta wrzucić nowy post
Może znów okaże się, że wywalenie siebie w sieć
Pozwoli mi nadal wierzyć, że lepiej jest być niż mieć
Kolejną wiosną rosną plany w planach zamotany
Rzecz na rzeczy rzeczy przeczy, skrzeczy ktoś "Z tego się leczy!"
A ja na złość tobie, sobie więcej planów we łbie zrobię
Czy wykonam, prędzej skonam, ale czysty legnę w grobie
Możesz wrzucać mi, że zmieniam plan z dnia na dzień
Ja doceniam tę krytykę bo wynikiem ona brania na logikę
Życia. Ja inaczej działam, żyje jak natura chciała
A kiedy wiosna nastała od stałości chcę być z dala
Wiosną lecę za uczuciem dużo silniej żeby uciec
Od schematów powtarzanych, od dzieciństwa mi wtłaczanych
Ja dopiero dzieckiem teraz, jako ono chcę umierać
Póki wiosna budzi się no to na łąkę kwiatki zbierać
Kolejne lato, co ja na to? Koty na to: miau!
Rozpędzony w cztery strony na raz na raz ja był chciał
Północ, zachód, wschód, południe tu bezludnie a tam ludnie
Gdzie wywiozą mnie na stopa żyć chcę na pełnych obrotach
Włączać w wszystkie się projekty, szczerze wierzyć w co tam robię
Nanosić swoje korekty, tym budować siebie w sobie
Latem się buduje człowiek szybciej, chaotyczniej może
Co zbuduję w sobie wierzę, wiem że nikt mi nie odbierze
contributions:
Most popular songs Paweł Czekalski
- 1 Niemanie
- 2 Niepożegnanie
- 3 Muminki
- 4 Fala za falą
- 5 Otwarcie
- 6 Xiężyca czas
- 7 Tylko sobie
- 8 Źdźbło trawy
- 9 Świadomość
- 10 Zmienia niezmiennie
- 11 Takie miejsce
- 12 Na na
- 13 Na gadu
- 14 Mrowisko
- 15 Moguem
- 16 Mandala
- 17 Lipka
- 18 Lasu trzeba mi
- 19 Krzesło łaski
- 20 Koty