Do poetów Mirosław Czyżykiewicz

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    1 rating
Możeś ty dziwka, a możeś ty Anioł...
W oczach tegom nie dojrzał, jak z progu patrzyłaś.
W rękach szklankę zaciskasz i minę masz tanią
i wiem, że z niejednym niejedno przeżyłaś.

Siadasz w kącie i cicho pytasz mnie, czy warto
"nad tym losem sobaczym tak szaty rozrywać,
kiedy życie jak szuler gra z rękawa kartą,
a my wciąż nie umiemy w tej walce przegrywać".

Potem już bez słowa nadstawiasz swe biodra,
w takt walca się kołyszesz, jak na wodzie brzytwa.
Tak skąpa w całowaniu tak w pieszczeniu szczodra,
gdy spełnia się nasza bosych ciał modlitwa.

I kiedy już o wszystkim powiemy po trosze,
kiedy świt lepkim słońcem obmyje nam twarze,
z mej kieszeni ostatnie znów wysupłasz grosze
i po wódkę w dzień nowy iść każesz.

Może ona i dziwka, a może to Anioł,
w oczach tegom nie dojrzał, jak za mną patrzyła.
Nalejcie po brzegi w szklanki i wypijcie za nią,
za poezję, psiakrew, co ze mną znowu was zdradziła.




Rate this interpretation
Rating of readers: Average 1 vote
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim