Przyjacielskie miłe party Marek Kondrat
Lyrics
-
1 rating
La la, ola, olala…
La la, ola, olala…
Przyjacielskie miłe party – dużo drinków, potem żarty.
Jestem w dym nabuzowany, dałem plamę, chcę do mamy.
Bez rozgłosu po kryjomu chcę z towarem zwiać do domu,
No i proszę – stop – niestety, wpadłem w sidła cud kobiety.
Dziwię się, że piękna dama bez opieki krąży sama.
Błyskawiczną mam reakcję – wykorzystam sytuację.
Co za ciało, sex i kultura, czysty jedwab, miętka skóra,
Jaka chętna na pieszczochy – zaraz zdejmę jej pończochy.
Ale numer, ja nie mogę – trzymam sobie damską nogę,
Nieświadomy własnej klęski wykonuję striptiz męski.
Jeszcze setę wlewam w siebie i już jestem w siódmym niebie.
Ola, ola, olala – małe pieski obydwa.
Ha, ha! Piesek, chodź no tutaj pieseczek do pana!
A co tam tak zasłania i zasłania
Co tam brzydkiego ma piesek, że nie chce panu pokazać?
Nie, no ładne, ładne ma piesek. Nie trzeba było chować.
Rano patrzę – chyba czary – Baba Jaga, nie do wiary,
Szarpie mnie i strasznie krzyczy, że jej skradłem wstyd dziewiczy
I domaga się zapłaty za moralne swoje straty.
Nie pojmuję co się stało, gdzie jest tamto piękne ciało.
Czuję jak mi włos sztywnieje z przerażenia, a pot się leje.
Forsę całą mi zabiera, jeszcze wali mnie po nerach.
Bez rozgłosu po kryjomu chciałbym szybko zwiać do domu.
Nie mam ciuchów – o mój Boże – czy być może jeszcze gorzej?
Ola, ola, olala – małe pieski pieski dwa,
Ola, ola, olala – pożądana diskrecja.
(Ola, ola, olala
Ola, ola, olala)
La la, ola, olala…
Przyjacielskie miłe party – dużo drinków, potem żarty.
Jestem w dym nabuzowany, dałem plamę, chcę do mamy.
Bez rozgłosu po kryjomu chcę z towarem zwiać do domu,
No i proszę – stop – niestety, wpadłem w sidła cud kobiety.
Dziwię się, że piękna dama bez opieki krąży sama.
Błyskawiczną mam reakcję – wykorzystam sytuację.
Co za ciało, sex i kultura, czysty jedwab, miętka skóra,
Jaka chętna na pieszczochy – zaraz zdejmę jej pończochy.
Ale numer, ja nie mogę – trzymam sobie damską nogę,
Nieświadomy własnej klęski wykonuję striptiz męski.
Jeszcze setę wlewam w siebie i już jestem w siódmym niebie.
Ola, ola, olala – małe pieski obydwa.
Ha, ha! Piesek, chodź no tutaj pieseczek do pana!
A co tam tak zasłania i zasłania
Co tam brzydkiego ma piesek, że nie chce panu pokazać?
Nie, no ładne, ładne ma piesek. Nie trzeba było chować.
Rano patrzę – chyba czary – Baba Jaga, nie do wiary,
Szarpie mnie i strasznie krzyczy, że jej skradłem wstyd dziewiczy
I domaga się zapłaty za moralne swoje straty.
Nie pojmuję co się stało, gdzie jest tamto piękne ciało.
Czuję jak mi włos sztywnieje z przerażenia, a pot się leje.
Forsę całą mi zabiera, jeszcze wali mnie po nerach.
Bez rozgłosu po kryjomu chciałbym szybko zwiać do domu.
Nie mam ciuchów – o mój Boże – czy być może jeszcze gorzej?
Ola, ola, olala – małe pieski pieski dwa,
Ola, ola, olala – pożądana diskrecja.
(Ola, ola, olala
Ola, ola, olala)