Czaty Marek Grechuta
Lyrics
-
1 rating
Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany
Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.
Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony,
Spojrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I duma, i duma.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I zawołał kozaka Nauma.
"Hej, kozacze, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie
Nie ma nocą ni psa, ni pachołka?
Weź mą torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą,
I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka".
Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli,
Kędy szpaler altanę porasta.
Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:
To siedziała w bieliźnie niewiasta.
Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy
I pierś kryła pod rąbek bielizny;
Drugą ręką od łona odpychała ramiona
Klęczącego u kolan mężczyzny.
Ten, ściskając kolana, mówił do niej: "Kochana!
Więc już wszystko, jam wszystko utracił!
Nawet twoje spojrzenie, nawet ręki ściśnienie
Wojewoda już z góry zapłacił.
Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem,
Będę kochał i jęczał daleki;
On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,
Tyś mu wszystko oddała na wieki,
Co wieczoraż on będzie, tonąc w puchy łabędzie,
Stary łeb na twym łonie kołysał,
I z twych liców rumianych, i z twych ustek różanych
Mnie wzbronione rozkosze wysysał.
Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,
Biegnę do cię przez deszcze i słoty,
By cię witać spojrzeniem, by pożegnać życzeniem
Dobrej nocy i długiej pieszczoty,
Dobrej nocy i długiej pieszczoty!"
Ona nigdy nie słucha, on jej szepce do ucha
Nowe skargi czy nowe zaklęcia:
Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona
I schyliła się w jego objęcia.
Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem
I dobyli zza pasów naboje,
I odgryźli zębami, i przybili sztęflami
Prochu garść i granulek we dwoje.
"Panie - kozak powiada - jakiś bies mię napada,
Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;
Gdym półkurcze odwodził, zimny dreszcz mię przechodził
I stoczyła się łza do panewki".
"Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!
Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę;
Podsyp zapał co żywo, sczyść paznokciem krzesiwo,
Potem palnij w ten łeb lub w tę dziewkę.
Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,
Pierwej musi dostać w łeb pan młody".
Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając, wystrzelił
I ugodził w sam łeb - wojewody.
Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.
Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony,
Spojrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I duma, i duma.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I zawołał kozaka Nauma.
"Hej, kozacze, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie
Nie ma nocą ni psa, ni pachołka?
Weź mą torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą,
I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka".
Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli,
Kędy szpaler altanę porasta.
Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:
To siedziała w bieliźnie niewiasta.
Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy
I pierś kryła pod rąbek bielizny;
Drugą ręką od łona odpychała ramiona
Klęczącego u kolan mężczyzny.
Ten, ściskając kolana, mówił do niej: "Kochana!
Więc już wszystko, jam wszystko utracił!
Nawet twoje spojrzenie, nawet ręki ściśnienie
Wojewoda już z góry zapłacił.
Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem,
Będę kochał i jęczał daleki;
On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,
Tyś mu wszystko oddała na wieki,
Co wieczoraż on będzie, tonąc w puchy łabędzie,
Stary łeb na twym łonie kołysał,
I z twych liców rumianych, i z twych ustek różanych
Mnie wzbronione rozkosze wysysał.
Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,
Biegnę do cię przez deszcze i słoty,
By cię witać spojrzeniem, by pożegnać życzeniem
Dobrej nocy i długiej pieszczoty,
Dobrej nocy i długiej pieszczoty!"
Ona nigdy nie słucha, on jej szepce do ucha
Nowe skargi czy nowe zaklęcia:
Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona
I schyliła się w jego objęcia.
Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem
I dobyli zza pasów naboje,
I odgryźli zębami, i przybili sztęflami
Prochu garść i granulek we dwoje.
"Panie - kozak powiada - jakiś bies mię napada,
Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;
Gdym półkurcze odwodził, zimny dreszcz mię przechodził
I stoczyła się łza do panewki".
"Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!
Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę;
Podsyp zapał co żywo, sczyść paznokciem krzesiwo,
Potem palnij w ten łeb lub w tę dziewkę.
Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,
Pierwej musi dostać w łeb pan młody".
Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając, wystrzelił
I ugodził w sam łeb - wojewody.
contributions:
Most popular songs Marek Grechuta
- 11 Ojczyzna
- 12 Korowód
- 13 Gaj
- 14 Serce
- 15 Godzina miłowania
- 16 Świecie nasz
- 17 Motorek
- 18 Tango Anawa
- 19 Gdziekolwiek
- 20 Może usłyszysz wołanie o pomoc