Erotyk zza kiosku Marcin Różycki
Lyrics
-
1 favorite
Pamiętasz jak za kioskiem
Przez świętych zniesławionym
Gdzie honor mój dostojny
Drżał chłodem obnażony
Do chwili kiedy usta
Jak wiosna resztki śniegu
Stopiły chłód a płomień
Wznieciły w krwioobiegu
Jaskółeczko
Panno lotów niewysokich
Rozwiń skrzydła
Wtedy łatwiej jest na boki
Papieros gasł pod rynną
A białe wino w dłoni
Spijałaś niespokojnie
By kropli nie uronić
A niebo drogą mleczną
Rozkosznie pulsowało
Strawiłaś ostatecznie
Wewnętrznie obce ciało
Jaskółeczko
Panno lotów niewysokich
Rozwiń skrzydła
Wtedy łatwiej jest na boki
Gdy powiał wiatr świtaniem
I zmysłów żar ostudził
Zamknąłem mgliste oczy
By jeszcze się nie zbudzić
Jaskółeczko
Panno lotów niewysokich
Rozwiń skrzydła
Wtedy łatwiej jest na boki
Przez świętych zniesławionym
Gdzie honor mój dostojny
Drżał chłodem obnażony
Do chwili kiedy usta
Jak wiosna resztki śniegu
Stopiły chłód a płomień
Wznieciły w krwioobiegu
Jaskółeczko
Panno lotów niewysokich
Rozwiń skrzydła
Wtedy łatwiej jest na boki
Papieros gasł pod rynną
A białe wino w dłoni
Spijałaś niespokojnie
By kropli nie uronić
A niebo drogą mleczną
Rozkosznie pulsowało
Strawiłaś ostatecznie
Wewnętrznie obce ciało
Jaskółeczko
Panno lotów niewysokich
Rozwiń skrzydła
Wtedy łatwiej jest na boki
Gdy powiał wiatr świtaniem
I zmysłów żar ostudził
Zamknąłem mgliste oczy
By jeszcze się nie zbudzić
Jaskółeczko
Panno lotów niewysokich
Rozwiń skrzydła
Wtedy łatwiej jest na boki
contributions: