Noc cytatów Leszek Wójtowicz

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    1 rating
To było tam na dole
Gdzie w dymie od pokoleń
O Wielkiej Sztuki rolę
Straszliwy kipi spór

On przyszedł przed północą
Kiedy się diabły kocą
I właśnie z ich pomocą
przytaszczył bestii wór

A bestie jak to bestie
Dziwne głosiły kwestie
Nieczułe na sugestie
By przegnać pustki czad

Wszystkie żłopały wódkę
Z natychmiastowym skutkiem
Jak gdyby strach przed jutrem
Wypiął włochaty zad

Zjawiła się panienka
W talii bezczelnie giętka
Króciutka jej sukienka
Zastanowiła nas

Nadleciał Czarny Anioł
Z uwagą spojrzał na nią
I nagle tuż pod ścianą
Dwuznaczny wyrósł las

Potem przylazły koty
Dźwigając w łapach młoty
Gotowe do roboty
Która im była w smak

Jeden zamruczał – hopla
Zrobimy aeroplan
Starczy fantazji kropla
By się zabawić tak

Zaś Szajbus dynamiczny
Wyraźnie obsceniczny
Uderzył w ton tragiczny
Tłukąc kieliszki dwa

Bełkotał że na wieży
Wisielec małoświeży
Dla stada nietoperzy
Na saksofonie gra

Wszystko się zakręciło
Nienawiść smutek miłość
Czy tak naprawdę było
Tego dziś nie wie nikt

Wśród tylu zmór i ludzi
Niełatwo się obudzić
Lecz po co tak się trudzić
Gdy rozum smacznie śpi

On wstał by coś powiedzieć
Więc lepiej było siedzieć
Cichutko jak te śledzie
Aby nie wkurzył się

Spojrzał nam prosto w oczy
I wtedy nas zaskoczył
Tym co w pamięci mroczy
Jak niewyraźny sen

Słońce wschodzi raz na dzień tylko raz
Tylko raz wygasza ognie bladych gwiazd
Ja zmęczony wędrowiec żegnam was
Słońce wschodzi raz na dzień tylko raz




Rate this interpretation
Rating of readers: Terrible 1 vote
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim