Ballada O Niedzielnym Rosole Krzysztof Daukszewicz

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
W południe, w niedzielę,
zaraz po kościele,
kiedy bajecznie błyszczy świątecznie
lakier świeżych włosów,
suną niewinne stada rodzinne
do teściów na rosół.

Samochód - duży fiat,
co z tego, że już grat,
ty jego nie miniesz
gdy środkiem popłynie,
na twojej trąbki znak.
Jeszcze pokaże Ci fuck.

A potem w ogrodzie stół
i rosół z własnych kur.
I można nareszcie napić się z teściem
kieliszek jeden, dwa...
Bo to jest niedziela.

I nawet mamuśka
stara się być miła,
wachlując się biustem
dolewa Ci tłuste,
bo na nią naszła chęć,
by tłustym był i zięć.

A po połówkach dwóch
maszyny idą w ruch.
Mężowie kochani
mówią na bani:
Ziszczą się twoje sny,
dzisiaj prowadzisz ty!

Wieczorem w niedzielę, po sutym rosole,
ze strachem w oku, z mężem przy boku,
co znów prowadzić ma chęć,
jadą niebogi.
Ty ustąp drogi,
bo wtedy mijasz śmierć.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim