Samotność kacper

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Samotność to chyba mój najgorszy wróg,
bo nawet gdy nie jestem sam, to czuje ją znów
Nikt tu nie rozumie słów, melodii zranionych dusz
chciałbym wiele razy zmienić ten chłód, biegnę bez celu... x2

Złoty róg, schowany gdzieś w pód tego tunelu,
na huj było zarzekać się, by razem biec do celu.
Jestem swój, więc nie próbuj mieszać pseudo-przyjacielu
Zimny mur, który wychowywał wielu.

Nie rozumiesz, beceluj, kieruj, steruj, się nie aferuj
nawet odcięty od tlenu, w żyłach śmierć dla systemu
Nie muszę być z harlemu, by mieć z genów ziomuś getto
Ci wiedzą, że na ziemi płonie piekło, nie jest lekko.
Tu śmierć karetką zabiera, nie wiesz kiedy.
Pochować własne dziecko, 6 stóp pod poziomem gleby,
wciąż je kochają, lecz nie zobaczą niestety.
Wspomienie błyszczy w sercach niejednej kobiety




Samotność to chyba mój najgorszy wróg,
bo nawet gdy nie jestem sam, to czuje ją znów
Nikt tu nie rozumie słów, melodii zranionych dusz
chciałbym wiele razy zmienić ten chłód, biegnę bez celu...


Nigdy Cię chyba nie było, Ciebie nigdy nie widziałem,
nigdy nawet nie myślałem tyle o tym, bo nie chciałem.
Nigdy nie chcę już Cię poznać, nigdy nie chcę widzieć Cię,
nigdy nie byłeś mi ojcem, nie interesujesz mnie.
Jeśli dane jest Ci mordo, mieć syna albo córkę,
to wychowaj go z szacunkiem a jej nie traktuj jak kurwę.
Wiem to bardzo smutne, jeśli przez rodziców cierpią dzieci,
traktowane jak śmieci, w patologicznej kolebce.
Dziś nie czujecie się pierwsi, nie macie nowych dresów,
nie macie kash'u, synowie marginesu.
Wszystko może się odwrócić, zwątpić nie możesz nigdy,
samotność, wiara w siebie, Bóg i modlitwy.


Samotność to chyba mój najgorszy wróg,
bo nawet gdy nie jestem sam, to czuje ją znów
Nikt tu nie rozumie słów, melodii zranionych dusz
chciałbym wiele razy zmienić ten chłód, biegnę bez celu...



Ziom, rzuciła Cię kobieta, to nie koniec, więc nie pękaj,
jeśli nie ta, to następna, nie alkohol, tania feta
setna buta i rakieta i kajdanka, która pęka, tam ten ziomek
sam na celi pięść zaciska, nie wymięka.
Droga piękna być nie może, zbyt długo, jak i wzorzec,
zamalować Tobie Boże, skoro sam błądze na drodze.
Sprawy odkładam na potem, a z kłopotem jak z banknotem
bez i z nimi żyć się nie da, więc samotnie kręci flote.



Samotność to chyba mój najgorszy wróg,
bo nawet gdy nie jestem sam, to czuje ją znów
Nikt tu nie rozumie słów, melodii zranionych dusz
chciałbym wiele razy zmienić ten chłód, biegnę bez celu... x4




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim