A pan mi mówi... Kabaret Pod Egidą
Lyrics
Ojciec poległ na polu chwały,
matka granaty trzymała w pierzynie,
ja na bibułę w wózeczku sikałem,
brat cioteczny zdobywał Cassino,
wujków dwóch nie wróciło z oflagu,
ciotka z robót wróciła z chorobą,
kuzyn w tundrze gdzieś życie postradał,
dziadek swoje w dwudziestym odrobił,
babki bracia walczyli w Legionach,
dziadka dziad pasał białe niedźwiedzie
i czym głębiej w historię rodzoną,
tak to właśnie się plecie i wiedzie...
A pan mi mówi, panie kontrolerze,
dym z papierosa puszczając beztrosko,
że ja, niestety, do tych nie należę,
którzy powinni zajmować się Polską.
Ojciec, a jakże, siedział przed wojną,
za warcholstwo, za strajki i wiece,
[w innej wersji: za komunę, za strajki i wiece]
pewnie nasi czerwoni patroni
oprócz Boga go mają w opiece.
Zdążył także we wrześniu być ranny
pod Modlinem, wieś zowie się Kazuń.
Ledwo wrócił, powłócząc kulami,
w konspirację się wpuścił od razu.
Matka potem, gdy sama została,
po Guberni woziła gazetki,
mnie sąsiedzi karmili czasami
zupą z pokrzyw, kawałkiem marchewki.
A pan mi mówi, panie kontrolerze,
dym z papierosa puszczając beztrosko,
że ja, niestety, do tych nie należę,
którzy powinni zajmować się Polską.
Ojciec poległ na polu chwały,
matka dostała ze trzy medale
oraz rentę w portfelu tak starym,
że pamięta nadzieje zuchwałe.
Teraz wnukom kupuje pierniki
w czekoladopodobnej polewie,
czy się cieszyć takim smakołykiem,
sama chyba dokładnie już nie wie.
I pomimo ósmego krzyżyka
ma ambicję raczej zrozumiałą,
żeby wnuki nauczyć wierszyka:
Kto ty jesteś? Polak mały!
A pan mi mówi, panie kontrolerze,
dym z papierosa puszczając beztrosko,
że ja, niestety, do tych nie należę,
którzy powinni zajmować się Polską.
matka granaty trzymała w pierzynie,
ja na bibułę w wózeczku sikałem,
brat cioteczny zdobywał Cassino,
wujków dwóch nie wróciło z oflagu,
ciotka z robót wróciła z chorobą,
kuzyn w tundrze gdzieś życie postradał,
dziadek swoje w dwudziestym odrobił,
babki bracia walczyli w Legionach,
dziadka dziad pasał białe niedźwiedzie
i czym głębiej w historię rodzoną,
tak to właśnie się plecie i wiedzie...
A pan mi mówi, panie kontrolerze,
dym z papierosa puszczając beztrosko,
że ja, niestety, do tych nie należę,
którzy powinni zajmować się Polską.
Ojciec, a jakże, siedział przed wojną,
za warcholstwo, za strajki i wiece,
[w innej wersji: za komunę, za strajki i wiece]
pewnie nasi czerwoni patroni
oprócz Boga go mają w opiece.
Zdążył także we wrześniu być ranny
pod Modlinem, wieś zowie się Kazuń.
Ledwo wrócił, powłócząc kulami,
w konspirację się wpuścił od razu.
Matka potem, gdy sama została,
po Guberni woziła gazetki,
mnie sąsiedzi karmili czasami
zupą z pokrzyw, kawałkiem marchewki.
A pan mi mówi, panie kontrolerze,
dym z papierosa puszczając beztrosko,
że ja, niestety, do tych nie należę,
którzy powinni zajmować się Polską.
Ojciec poległ na polu chwały,
matka dostała ze trzy medale
oraz rentę w portfelu tak starym,
że pamięta nadzieje zuchwałe.
Teraz wnukom kupuje pierniki
w czekoladopodobnej polewie,
czy się cieszyć takim smakołykiem,
sama chyba dokładnie już nie wie.
I pomimo ósmego krzyżyka
ma ambicję raczej zrozumiałą,
żeby wnuki nauczyć wierszyka:
Kto ty jesteś? Polak mały!
A pan mi mówi, panie kontrolerze,
dym z papierosa puszczając beztrosko,
że ja, niestety, do tych nie należę,
którzy powinni zajmować się Polską.
contributions: