Ballada o królu i błaźnie Jonasz Kofta
Lyrics
Nudził się król, z nudów był chory
Memłał, kitwasił, ślinił się i czniał
Z nudów rozpisał nawet wybory
Chociaż monarchia była dziedziczna
Wygrał wybory o własny tron
I jeszcze bardziej nudził się on
Aż wreszcie nudy tak strasznej zaznał
Że do krwi obgryzł paznokcie z nóg
Zawył, zaskomlał: Zawołać błazna!
Niech się w mej nudzie doszuka luk!
Przygalopował spocony grubas
Komik-artysta, pseudo - Pic
Rzekł: Skoro jestem z wizytą u was
Wasza Wysokość, opowiem wic
Przyszła raz baba do doktora...
W tym miejscu mu przerwało coś
Z królewskiej ręki pomidora
Otrzymał w formie fangi w nos
Nie przejął się tym faktem zbyt
Bowiem tu stawka szła o byt
I z miejsca - w ekscentryczną polkę
Ruszył, ująwszy gatek kraj
Fruwał motylkiem, stawał kołkiem
W rytm krakowiaczka de volaille
Potem jaskółką wzleciał w górę
A że przyciężki trochę był
Zamiast szpagatu zrobił sznurek
Kończąc japońskim mostkiem w tył
Nie było braw, nie było ech
Jedyny dźwięk - królewski ziew
Artysta pojął już, że przegrał
Walkę o najjaśniejszą z łask
Błazen umiera jako żebrak
Kiedy sczernieje śmiechu blask
Lepiej być chociaż żywym trupem...
I gdy przemykał w stronę wrót
Poślizgnął się i padł na dupę
I stał się cud, stał wielki cud!
Król zarechotał, zachichotał
Posmarkał się, a za nim dwór
Magnaty, szlachta i hołota
Każdy się śmiał, jak mógł, czym mógł
Płynęła radość w świat szeroki
Na grzbietach akustycznych fal
Zerwane od uciechy boki
Taczkami wywożono z sal
Morał ballady - że zdrowy śmiech
Rodzi się podług reguł trzech
Po pierwsze - chwyt przez zaskoczenie
Drapieżnej puenty mocny smak
Po drugie - radość i olśnienie
Gdy aktor tak naturalnie gra
Po trzecie - co najwyżej cenię
Jako kulturotwórczy fakt
Społeczny oddźwięk i zrozumienie:
Każdy na dupę kiedyś spadł!
Memłał, kitwasił, ślinił się i czniał
Z nudów rozpisał nawet wybory
Chociaż monarchia była dziedziczna
Wygrał wybory o własny tron
I jeszcze bardziej nudził się on
Aż wreszcie nudy tak strasznej zaznał
Że do krwi obgryzł paznokcie z nóg
Zawył, zaskomlał: Zawołać błazna!
Niech się w mej nudzie doszuka luk!
Przygalopował spocony grubas
Komik-artysta, pseudo - Pic
Rzekł: Skoro jestem z wizytą u was
Wasza Wysokość, opowiem wic
Przyszła raz baba do doktora...
W tym miejscu mu przerwało coś
Z królewskiej ręki pomidora
Otrzymał w formie fangi w nos
Nie przejął się tym faktem zbyt
Bowiem tu stawka szła o byt
I z miejsca - w ekscentryczną polkę
Ruszył, ująwszy gatek kraj
Fruwał motylkiem, stawał kołkiem
W rytm krakowiaczka de volaille
Potem jaskółką wzleciał w górę
A że przyciężki trochę był
Zamiast szpagatu zrobił sznurek
Kończąc japońskim mostkiem w tył
Nie było braw, nie było ech
Jedyny dźwięk - królewski ziew
Artysta pojął już, że przegrał
Walkę o najjaśniejszą z łask
Błazen umiera jako żebrak
Kiedy sczernieje śmiechu blask
Lepiej być chociaż żywym trupem...
I gdy przemykał w stronę wrót
Poślizgnął się i padł na dupę
I stał się cud, stał wielki cud!
Król zarechotał, zachichotał
Posmarkał się, a za nim dwór
Magnaty, szlachta i hołota
Każdy się śmiał, jak mógł, czym mógł
Płynęła radość w świat szeroki
Na grzbietach akustycznych fal
Zerwane od uciechy boki
Taczkami wywożono z sal
Morał ballady - że zdrowy śmiech
Rodzi się podług reguł trzech
Po pierwsze - chwyt przez zaskoczenie
Drapieżnej puenty mocny smak
Po drugie - radość i olśnienie
Gdy aktor tak naturalnie gra
Po trzecie - co najwyżej cenię
Jako kulturotwórczy fakt
Społeczny oddźwięk i zrozumienie:
Każdy na dupę kiedyś spadł!
contributions:
Most popular songs Jonasz Kofta
- 11 Cud
- 12 Co to jest miłość
- 13 Cmentarzyk
- 14 Chcę zrobić dla Ciebie coś
- 15 Chanson triste
- 16 Cara Italia
- 17 Całe życie czekam
- 18 Być wszędzie
- 19 Blues Minus
- 20 Bliskość ciszy