Cięcie Joanna Liszowska
Lyrics
Twarz błazna rozpłaszczona na witrynie
Podgląda cię, kobiecy manekinie
A od szkarłatu twoich warg
Błazeński poczerwieniał kark
Ukradnie kiedyś nogę ci w zamęcie
Chichocąc albo łkając
C i ę c i e !
Na długim, szarym, wąskim świtu moście
Pół nocy stoją jacyś smutni goście
Czekają tak na pierwszy błysk
A potem głową w dół - bryzg!
To rzeka czarna woła do nich - chce cię
Łopocą im nogawki
C i ę c i e !
Ta winda, którą co dzień zjeżdżasz na dół
Pewnego dnia opuści ziemski padół
Trzy piętra minie, potem pół
A potem parter, ciągle w dół
Ktoś powie miło, widząc twe napięcie:
Witamy pana w piekle
C i ę c i e !
Odejdźcie, sam zostanę na okręcie
C i ę c i e !
A teraz trzeba dużo, dużo snu
C i ę c i e !
Przez pół!
Podgląda cię, kobiecy manekinie
A od szkarłatu twoich warg
Błazeński poczerwieniał kark
Ukradnie kiedyś nogę ci w zamęcie
Chichocąc albo łkając
C i ę c i e !
Na długim, szarym, wąskim świtu moście
Pół nocy stoją jacyś smutni goście
Czekają tak na pierwszy błysk
A potem głową w dół - bryzg!
To rzeka czarna woła do nich - chce cię
Łopocą im nogawki
C i ę c i e !
Ta winda, którą co dzień zjeżdżasz na dół
Pewnego dnia opuści ziemski padół
Trzy piętra minie, potem pół
A potem parter, ciągle w dół
Ktoś powie miło, widząc twe napięcie:
Witamy pana w piekle
C i ę c i e !
Odejdźcie, sam zostanę na okręcie
C i ę c i e !
A teraz trzeba dużo, dużo snu
C i ę c i e !
Przez pół!