Zenobia Jerzy Wasowski

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Zenobia z przyjmowania gości
Dość znaczne miała oszczędności,
Aż jeden - Czarny Pysk go zwą -
Na miłość zdołał nabrać ją.

Lubieżnie szeptał: "O Zenobio!"
Tu ją przycisnął, tam ją objął.
Aż wpółomdlała rzekła: "Tyś
Słoneczkiem jasnym mym od dziś!"
Tra la la la, tra la la la -
"Słoneczkiem jasnym mym od dziś!"

Gdy wynosili się klienci,
Kochała jego bez pamięci,
A on w jej łożu, w siódmym z nieb,
Wytężał męskość swą i łeb.
I łeb? I łeb!

Jej ciało pieszcząc, ten zuchwalec
Wciąż kombinował: "Gdzie jest szmalec?"
A gdy po chlebuś rano szła,
Przetrząsał każdy kąt raz-dwa.

Żadnego nie znał on moresu,
Przerzucał kiecki oraz desu.
Rozbierał piec, w podłodze rył
I nawet w mąkę paluch wbił.
Tra la la la, tra la la la -
I nawet w mąkę paluch wbił.

Aż kiedyś - było to we wtorek -
W pazerne łapy wpadł mu worek.
Na plecy go zarzucił w mig
I jak sen jaki złoty znikł.
I znikł? I znikł!

Z żalu zatkało aż Zenobię,
Zawyła: "Co ja, biedna, zrobię?"
I robić jęła to, co wprzód,
Niestraszny bowiem był jej trud.

Bo tak już zdarza się wśród ludzi,
Że jeden poci się i trudzi,
Nie szczędząc swoich sił, jak kiep,
A drugi woli łatwy chleb.
Tra la la la, tra la la la -
A drugi woli łatwy chleb.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim