Freuda teoria - znów Jerzy Wasowski
Lyrics
Choć swe libido pogrzebałem na dnie serca
Teoria Freuda podświadomość mą zwycięża
Co noc się męczę, jeżdżę konno albo fruwam
To znowu spadam, coś otwieram, coś zasuwam
Jakieś naczynia mi się śnią wypukło-wklęsłe
Po przebudzeniu często trzęsą mi się ręce
To z winy pana, panie Freud
Pańska teoria to był szok
Zaledwie zasnę, zaraz palę się ze wstydu
Bo każdy sen mój to alibi dla libido
Ostatnio krzyżyk postawiłem na te rzeczy
Już mi się nie chce ani kobiet, ani mężczyzn
Gdy lekarzowi się zwierzyłem z tego stanu
Zabronił snu, barbituranów i baranów
Bym zaś nie zasnął ze zmęczenia lub z nawyku
Zalecił mi lekturę nocną dzienników
Pan mnie wykończył, panie Freud
Lecz mam przeciwko panu broń
Teraz nie zasnę nieświadomy i bezmyślny
A jeśli zasnę, co innego mi się przyśni
Sen pozytywny miałem wreszcie, fantastyczny
Trybuny śniłem i kominów las fabrycznych
I betoniarkę, i transparent przeogromny
Krążyły nad tym jakieś ptaki, chyba orły
Gdzieś była wojna i armata na klepisku
Co z groźnej lufy wyrzucała moc pocisków
I co pan na to, panie Freud?
Pańska teoria to jest dno
Rumieniec wstydu nie zakwitnie na mej twarzy
Nareszcie z panem nic już mi się nie skojarzy
Nagle spostrzegłem, że przedwczesny był entuzjazm
W każdym detalu snu czaiła się aluzja
Bo ten transparent - z przeproszeniem - miał dwa kije
A betoniarka - kamuflarka - też naczynie
A już te ptaki - Matko Boska - toż to lata
A ta armata to po prostu pornografia
Ja z panem skończę, panie Freud
Pańska teoria pójdzie won
Choć symbolistów było wielu rozmaitych
To jednak żaden nie był tak nieprzyzwoity
Fuj!
Teoria Freuda podświadomość mą zwycięża
Co noc się męczę, jeżdżę konno albo fruwam
To znowu spadam, coś otwieram, coś zasuwam
Jakieś naczynia mi się śnią wypukło-wklęsłe
Po przebudzeniu często trzęsą mi się ręce
To z winy pana, panie Freud
Pańska teoria to był szok
Zaledwie zasnę, zaraz palę się ze wstydu
Bo każdy sen mój to alibi dla libido
Ostatnio krzyżyk postawiłem na te rzeczy
Już mi się nie chce ani kobiet, ani mężczyzn
Gdy lekarzowi się zwierzyłem z tego stanu
Zabronił snu, barbituranów i baranów
Bym zaś nie zasnął ze zmęczenia lub z nawyku
Zalecił mi lekturę nocną dzienników
Pan mnie wykończył, panie Freud
Lecz mam przeciwko panu broń
Teraz nie zasnę nieświadomy i bezmyślny
A jeśli zasnę, co innego mi się przyśni
Sen pozytywny miałem wreszcie, fantastyczny
Trybuny śniłem i kominów las fabrycznych
I betoniarkę, i transparent przeogromny
Krążyły nad tym jakieś ptaki, chyba orły
Gdzieś była wojna i armata na klepisku
Co z groźnej lufy wyrzucała moc pocisków
I co pan na to, panie Freud?
Pańska teoria to jest dno
Rumieniec wstydu nie zakwitnie na mej twarzy
Nareszcie z panem nic już mi się nie skojarzy
Nagle spostrzegłem, że przedwczesny był entuzjazm
W każdym detalu snu czaiła się aluzja
Bo ten transparent - z przeproszeniem - miał dwa kije
A betoniarka - kamuflarka - też naczynie
A już te ptaki - Matko Boska - toż to lata
A ta armata to po prostu pornografia
Ja z panem skończę, panie Freud
Pańska teoria pójdzie won
Choć symbolistów było wielu rozmaitych
To jednak żaden nie był tak nieprzyzwoity
Fuj!
contributions: