List do Oli Jan Wołek
Lyrics
Wszechwładna mgła
Że ledwo Wisły zaskroniec się wije
Że ledwo szum jakiś się płoży na moście
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej
Stłamszony pet się marszczy na spodku
A z nim wszyscy święci, co nade mną, w trosce
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej
Nie kłam, że cię nie ma, wiem dobrze, że jesteś
Popatrz, to twój oddech topnieje na szybie
Ślad głowy na poduszce nieostygłej jeszcze
Nie chowaj się, wiesz przecież
Że dobrze cię widzę
Herbata w twoim kubku jeszcze całkiem ciepła
Rozmowa zamiejscowa i kilka zdań krótkich
Wrzuć monetę - słyszę, a przed chwilą zbiegłaś
Nie chowaj się, wiem przecież dzwonisz z dołu z budki
Za chwilę będziesz
Brzęk kluczy na schodach
Dzwonek. Otwieram i wchodzisz zziębnięta
Zdejmujesz buty i przekręcasz kontakt
Jest szósta, październik i wcześniej się ściemnia
Nie kłam, że cię nie ma i po co mnie męczyć
Siądź w swoim fotelu i wyjrzyj za okno
Patrz - znajomy kundel po śmietniku węszy
I dachy cierpliwe znowu w deszczu mokną
Ten sam bruk z ołowiu, z ołowiu niebo
Mostu nie widać końca i dziad w śmieciach dłubie
I starcy z przytułku drepcą Salezego
Na węglu od soboty leży martwy wróbel
Wszechwładna mgła
Że ledwo Wisły zaskroniec się wije
Że ledwo szum jakiś się płoży na moście
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej
Że ledwo Wisły zaskroniec się wije
Że ledwo szum jakiś się płoży na moście
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej
Stłamszony pet się marszczy na spodku
A z nim wszyscy święci, co nade mną, w trosce
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej
Nie kłam, że cię nie ma, wiem dobrze, że jesteś
Popatrz, to twój oddech topnieje na szybie
Ślad głowy na poduszce nieostygłej jeszcze
Nie chowaj się, wiesz przecież
Że dobrze cię widzę
Herbata w twoim kubku jeszcze całkiem ciepła
Rozmowa zamiejscowa i kilka zdań krótkich
Wrzuć monetę - słyszę, a przed chwilą zbiegłaś
Nie chowaj się, wiem przecież dzwonisz z dołu z budki
Za chwilę będziesz
Brzęk kluczy na schodach
Dzwonek. Otwieram i wchodzisz zziębnięta
Zdejmujesz buty i przekręcasz kontakt
Jest szósta, październik i wcześniej się ściemnia
Nie kłam, że cię nie ma i po co mnie męczyć
Siądź w swoim fotelu i wyjrzyj za okno
Patrz - znajomy kundel po śmietniku węszy
I dachy cierpliwe znowu w deszczu mokną
Ten sam bruk z ołowiu, z ołowiu niebo
Mostu nie widać końca i dziad w śmieciach dłubie
I starcy z przytułku drepcą Salezego
Na węglu od soboty leży martwy wróbel
Wszechwładna mgła
Że ledwo Wisły zaskroniec się wije
Że ledwo szum jakiś się płoży na moście
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej
contributions: