Dytyramb przeprosinowy Jan Wołek
Lyrics
Ty jak anioł stróż w tej naszej stróżówce wynajętej
Pilnujesz, by jak jest, gorzej już nie było
I senne godziny w dni sklecasz naprędce...
I w poranki mroźne chuchasz na tę miłość!
Któż jak Ty lekceważy moje święte prawdy?...
Któż jak Ty powykręca argumentom ręce...
Co sekundę odkrywasz moje nowe wady
A gdy zaśpię, dokarmiasz moje płoche wiersze
Któż jak Ty zapuka - konfesjonał zwierzeń
Kto rozśmieszy, gdy dumam zimny jak opoka...
Od kogóż to śniadanie, co wypycha kieszeń
Gdy jak rakarz po mieście wyłapuję słowa
Pilnujesz, by jak jest, gorzej już nie było
I senne godziny w dni sklecasz naprędce...
I w poranki mroźne chuchasz na tę miłość!
Któż jak Ty lekceważy moje święte prawdy?...
Któż jak Ty powykręca argumentom ręce...
Co sekundę odkrywasz moje nowe wady
A gdy zaśpię, dokarmiasz moje płoche wiersze
Któż jak Ty zapuka - konfesjonał zwierzeń
Kto rozśmieszy, gdy dumam zimny jak opoka...
Od kogóż to śniadanie, co wypycha kieszeń
Gdy jak rakarz po mieście wyłapuję słowa
contributions: