Ballada o szyprze Samuelu Koryncie Jan Wołek
Lyrics
Ach te życia lata złote
Pokutować trzeba potem
przeszedł przez to dość niedawno
mój kumpel Sam
Umierało mu się równo
Dojść do nieba było trudno
Bo po schodach się telepał
Do raju bram
Ledwie dotarł na półmetek
Zaraz walnął parę setek
A że Sam miał setkę z górą
Więc ciężko iść
I z rozpaczy, że nie żyje
W mig ukręcił kilka szyjek
Flaszkom piwa
Bo nie warto było się gryźć
Gdy już z piwem się pogodził
Czuje, że mu coś podchodzi
Lecz mu głowę zaprzątały setki
pośmiertnych spraw
A gdy wrzucił jeszcze sto gram
Czego nie przewidział program
To mu z ust wyfrunął nagle
Cudowny paw
Bóg co cuda czynić umiał
Choć się starał - nie zrozumiał
Skąd się wziął ten paw
Jakby z baśniowych snów
I z zawiści, że nie może
W gniewie wielkim zaraz orzekł
By po schodach Sama zrzucić
Na Ziemi próg
Odtąd stary po zaprawie
Zawsze puszcza barwne pawie
Rozjaśniając setki szarych
Przyziemnych spraw
A gdy ktoś poprosi: Samie!
Pawia rzuć na zawołanie!
To mu z ust wyfruwa zaraz
Cudowny paw
Pokutować trzeba potem
przeszedł przez to dość niedawno
mój kumpel Sam
Umierało mu się równo
Dojść do nieba było trudno
Bo po schodach się telepał
Do raju bram
Ledwie dotarł na półmetek
Zaraz walnął parę setek
A że Sam miał setkę z górą
Więc ciężko iść
I z rozpaczy, że nie żyje
W mig ukręcił kilka szyjek
Flaszkom piwa
Bo nie warto było się gryźć
Gdy już z piwem się pogodził
Czuje, że mu coś podchodzi
Lecz mu głowę zaprzątały setki
pośmiertnych spraw
A gdy wrzucił jeszcze sto gram
Czego nie przewidział program
To mu z ust wyfrunął nagle
Cudowny paw
Bóg co cuda czynić umiał
Choć się starał - nie zrozumiał
Skąd się wziął ten paw
Jakby z baśniowych snów
I z zawiści, że nie może
W gniewie wielkim zaraz orzekł
By po schodach Sama zrzucić
Na Ziemi próg
Odtąd stary po zaprawie
Zawsze puszcza barwne pawie
Rozjaśniając setki szarych
Przyziemnych spraw
A gdy ktoś poprosi: Samie!
Pawia rzuć na zawołanie!
To mu z ust wyfruwa zaraz
Cudowny paw
contributions: