Głową na poduszce, nogami na ziemi Jan Kowalski
Lyrics
Wyszedł z domu oczami w dół
Szedł i szedł, i stawał na głowie
Gdzieś na rogu rozumu pień
Dookoła rozrzucał cień
Na dzień, na dzień
Na ulicy kilkaset psów
Które wyły z braku księżyca
Uciekało mu spod nóg
Beznamiętny wydając stuk
O bruk, o bruk
A słońce na drzewie u wylotu drogi
Ma ciągle złotego platfusa
Porozpinał czasem pierś
W labiryncie gołych miejsc, a czas szalał
W materię się zamieniał
I zmieniał go
Na szkło, na szkło
Bez wysiłku stanął tam
Gdzie zostały resztki ścian
Których kilka w przestrzeni miał
Ukrytych na chwile złe
We śnie, we śnie
Ukrytych we śnie (x4)
Szedł i szedł, i stawał na głowie
Gdzieś na rogu rozumu pień
Dookoła rozrzucał cień
Na dzień, na dzień
Na ulicy kilkaset psów
Które wyły z braku księżyca
Uciekało mu spod nóg
Beznamiętny wydając stuk
O bruk, o bruk
A słońce na drzewie u wylotu drogi
Ma ciągle złotego platfusa
Porozpinał czasem pierś
W labiryncie gołych miejsc, a czas szalał
W materię się zamieniał
I zmieniał go
Na szkło, na szkło
Bez wysiłku stanął tam
Gdzie zostały resztki ścian
Których kilka w przestrzeni miał
Ukrytych na chwile złe
We śnie, we śnie
Ukrytych we śnie (x4)
contributions: