W Blasku Palonych Ciał ft.Maxi Jagła
Lyrics
[Nelux]
Zgubiona dusza, cięciwa napięta, kusza,
wycelowana w sam środek serca, Boga nie rusza to,
ktoś głośno stęka i jęczy, i głucha cisza nastaje,
brat swego brata, zajebał tu dla pieniędzy.
Gdzie był on, ten co kurwa tron, w niebie miał być przecież,
a dzisiaj krzyczy, przebywa w piekle, tam gdzieś belweder,
ma i w blasku palonych ciał, śmieje się z ciebie,
bo i tak kurwa wszyscy, trafimy w to samo miejsce.
Hades, zagrzał nasze ciała, w popiół zamienią się, amen,
i narodzimy się na nowo, by mieć przejebane, znów,
nie szukaj sensu tych słów, przemawia diabeł przeze mnie,
już dawno przestałem z tym walczyć i zapijam codziennie ból.
Aniele mój, gdzie żeś kurwa był,
kiedy potrzebowałem cię, gdy już brakowało sił, chuju,
i wtedy rękę podał mi on,
pan piekła, mistrz kłamstwa, ojciec ognia i bólu.
[Maxi]
Myślałeś, ile możesz cierpieć tak,
myślałeś, możesz pozbyć się mych własnych wad,
ooo tak, lecz brak mi czułości, już nie chcę wierności,
zbyt wiele dni, przeżyłam w samotności, iii.
Na spotkanie z diabłem, czekam dziś,
pragnę sprzedać duszę, nie mam dokąd iść,
więc nic, do stracenia, nie mam, on tak wiele chcę nam,
dać nam za cząstkę siebie, więc mnie już nie spotkasz w niebie.
[Jagła]
Ej drobna trupa, trupów, blasku ognia, i twarzy,
gdzie idzie Bóg samozwaniec, w żyłach płynie karmazyn,
a w płucach buch, metaliczny posmak, to jucha,
on znów, na pal nadział kilka łbów, baa, spłonie dusza.
To upust złości, koniec, a jego dłonie jak prorok,
wskazały tron panu, w drodze do piekła, by spłonął,
bo ponoć był tu ikoną tego co złe, i co noc,
zabierał jedną duszę więcej, pragnienia kojąc.
A w blasku palonych ciał, oczy jak dwa rubiny,
wpatrzone w niego, bez ruchu, bez wyznaczania winy,
te ciała wybaczyły, te ciała chciały spłonąć,
co by nie było, to było po to, by móc to pojąć.
Kupił ich duszę, marzenia, i ostatnie nadzieje,
a chcieli żyć, kochać, być, i rzucać cienie,
na ściany brudnych kamienic, gdzie Bóg nie bywa wcale,
a jeśli bywał, to na pewno za karę.
[Maxi]
Myślałeś, ile możesz cierpieć tak,
myślałeś, możesz pozbyć się mych własnych wad,
ooo tak, lecz brak mi czułości, już nie chcę wierności,
zbyt wiele dni, przeżyłam w samotności, iii.
Na spotkanie z diabłem, czekam dziś,
pragnę sprzedać duszę, nie mam dokąd iść,
więc nic, do stracenia, nie mam, on tak wiele chcę nam,
dać nam cząstkę siebie, więc mnie już nie spotkasz w niebie.
Zgubiona dusza, cięciwa napięta, kusza,
wycelowana w sam środek serca, Boga nie rusza to,
ktoś głośno stęka i jęczy, i głucha cisza nastaje,
brat swego brata, zajebał tu dla pieniędzy.
Gdzie był on, ten co kurwa tron, w niebie miał być przecież,
a dzisiaj krzyczy, przebywa w piekle, tam gdzieś belweder,
ma i w blasku palonych ciał, śmieje się z ciebie,
bo i tak kurwa wszyscy, trafimy w to samo miejsce.
Hades, zagrzał nasze ciała, w popiół zamienią się, amen,
i narodzimy się na nowo, by mieć przejebane, znów,
nie szukaj sensu tych słów, przemawia diabeł przeze mnie,
już dawno przestałem z tym walczyć i zapijam codziennie ból.
Aniele mój, gdzie żeś kurwa był,
kiedy potrzebowałem cię, gdy już brakowało sił, chuju,
i wtedy rękę podał mi on,
pan piekła, mistrz kłamstwa, ojciec ognia i bólu.
[Maxi]
Myślałeś, ile możesz cierpieć tak,
myślałeś, możesz pozbyć się mych własnych wad,
ooo tak, lecz brak mi czułości, już nie chcę wierności,
zbyt wiele dni, przeżyłam w samotności, iii.
Na spotkanie z diabłem, czekam dziś,
pragnę sprzedać duszę, nie mam dokąd iść,
więc nic, do stracenia, nie mam, on tak wiele chcę nam,
dać nam za cząstkę siebie, więc mnie już nie spotkasz w niebie.
[Jagła]
Ej drobna trupa, trupów, blasku ognia, i twarzy,
gdzie idzie Bóg samozwaniec, w żyłach płynie karmazyn,
a w płucach buch, metaliczny posmak, to jucha,
on znów, na pal nadział kilka łbów, baa, spłonie dusza.
To upust złości, koniec, a jego dłonie jak prorok,
wskazały tron panu, w drodze do piekła, by spłonął,
bo ponoć był tu ikoną tego co złe, i co noc,
zabierał jedną duszę więcej, pragnienia kojąc.
A w blasku palonych ciał, oczy jak dwa rubiny,
wpatrzone w niego, bez ruchu, bez wyznaczania winy,
te ciała wybaczyły, te ciała chciały spłonąć,
co by nie było, to było po to, by móc to pojąć.
Kupił ich duszę, marzenia, i ostatnie nadzieje,
a chcieli żyć, kochać, być, i rzucać cienie,
na ściany brudnych kamienic, gdzie Bóg nie bywa wcale,
a jeśli bywał, to na pewno za karę.
[Maxi]
Myślałeś, ile możesz cierpieć tak,
myślałeś, możesz pozbyć się mych własnych wad,
ooo tak, lecz brak mi czułości, już nie chcę wierności,
zbyt wiele dni, przeżyłam w samotności, iii.
Na spotkanie z diabłem, czekam dziś,
pragnę sprzedać duszę, nie mam dokąd iść,
więc nic, do stracenia, nie mam, on tak wiele chcę nam,
dać nam cząstkę siebie, więc mnie już nie spotkasz w niebie.
contributions: