Love Story Jacek Stęszewski

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    1 rating
Oni razem gdzieś siebie dopadli
Dwóch pokłutych przez cierń ostrężyny
Oboje tak niezaradni
Lecz jak najzaradniej szczęśliwi

Ona tylko przy nim się śmiała
On jej bańki puszczał źrenicą
Świtu bojąc się noc przedłużała
Że znów wróci od niego donikąd

On ją starym woził komarem
Łydki brudne jej były od smaru
Pili wino czerwone nad ranem
W towarzystwie lipcowych komarów

Ona dawała mu wszystko
Choć nic nie miała na własność
I wcale nie było im przykro
Gdy spali wciąż nie mogąc zasnąć

Daj daj naj naj

Ona mu prała skarpety
On zaś dla niej kradł róże
Wszystkie swoje sekrety
Wrzucali w tęczowe kałuże

On dla niej świat przemalował
W jej ulubione kolory
Dla niej Bogu farby zrabował
By prostować jej los pogarbiony

Dla niej gwiazdy chyba skradł wszystkie
Ona niebo dla niego dwa razy
Czasem wygniatywała mu pryszcze
Wszak nie byli jeszcze tak starzy

On z nią dzielił się serkiem topionym
Ona z nim ziemniakiem z ogniska
Zakąszali ogórkiem kiszonym
Życie pijąc z jednego kieliszka

Daj daj naj naj

Nagle od siebie odpadli
Tak jak nagle się kiedyś skleili
I wszystko znów wzięli diabli
Wszystkie sny gdzieś po drodze zgubili
On z inna pojechał nad morze
Ona brudne zbierała halerze
Aby kupić córce koronę
Na bal dzieci w praskiej operze

Odczepili się nagle od siebie
Być może im czegoś zabrakło
Na te same patrzą gwiazdy na niebie
Jednak kochać z daleka niełatwo

Ja widziałem jak od siebie odpadli
Plecami wprost w ostrężyny
Oboje tak niezaradni
Lecz jak najzaradniej szczęśliwi




Rate this interpretation
Rating of readers: Terrible 1 vote
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim