Pieśń o bitwie pod Mozgawą Jacek Kowalski
Lyrics
-
1 rating
Mój ludu! i wy, Krakowianie! Zaśpiewam piosenkę niezwykłą,
Jak rżnęli się nasi przodkowie - i czy coś z tego wynikło.
Kazimierz umarł, krakowski książę i książąt wzór;
O spadek po nim - Leszek i Mieszko prowadzą spór.
Za Leszkiem jest Kraków zdolny do wszelkich bijatyk lub jatek;
Za Mieszka poznańskie rycerstwo da sobie obciąć podatek.
Mieszko do spadku ma prawo; a Leszek na spadek ma chęć;
Mieszko ma lat siedemdziesiąt i dwa - a Leszek lat pięć.
Oto na wieść o rozdźwięku zbroi się miasto i wieś:
Lud mówi: „Wisła ma z Lechem na pieńku, ale Lech Wisłę ma gdzieś!”
Leszek miecz troczy do boku, sił sobie dodając uśmieszkiem,
A Mieszko mruczy: „Zobaczysz, co znaczy zadrzeć z Mieszkiem!”
Zwołują posiłki - już stają gotowe na krwawy bój:
Grodzisk, Warka, Okocim, Żywiec i Busko-Zdrój.
Jest w Małopolskiej ziemi wieś nazywana Mozgawą;
Tam krew się się bratnia zapieni, wzburzona rozprawą krwawą;
Tam matka Polska zapłacze, gdy trupy okryją zagony;
Tam robak zje ciała, rdza zeżre żelazne kalesony.
I oto już stają! i oto ruszają! już są o pół staja:
Elegant z Mosiny, Pierdoła z Gądek i Bejdok z Kłaja.
I oto się zwarli - już miecze łomoczą i lśnią śród równiny;
Już idzie krew z Krakowiaków, a z Wielkopolan - łupiny;
Już Leszek z komesem Goworkiem, w poznańskiej krwi ubabrany,
Czując zwycięstwo swoich, wrzeszczy: Cracovia Pany!
A Mieszko z rozpaczą powiada: Mój ludu! cóż się rozklejasz!
I siły śród swoich wzmaga, podnosząc okrzyk: Kolejarz!
Lecz nagle jakiś ciura wali go łomem w ciemię,
Rozwala i hełm, i łom, i zwala z rumaka na ziemię.
Śmierć księciu w oczy zajrzała i zbladł pod Fortuny tasakiem
I rzecze do ciury: Mój ciuro! daj żyć! bo ja jestem poznaniakiem!
Lecz w tymże momencie Goworek, naczelny komes Leszka,
Dostał i upadł jak worek, i wpadł do niewoli Mieszka;
Rycerstwo stron obu, widząc, że znikli naczelni wodze,
Rzuciwszy broń i proporce, rozpierzchło się w lęku i trwodze.
Zostały trupy, zostały zbroje, topory i miecze,
I ranni okrutnie rozcięci, z których wzburzona krew ciecze.
Więc płaczą Kraków i Poznań w niewczesnym tonąc lamencie,
Że jedna strona i druga strona dostały rżnięcie;
Więc płacze Polska, że Naród tylu rycerzy utracił,
Lecz cieszą się kmiotki z Mozgawy, bo każdy z nich w coś się wzbogacił;
Bo każdy z bogatych łupów plac boju oczyszczał rzetelnie;
Do dzisiaj tam z hełmów czajniki, a z tarcz wykuwają patelnie;
Do dzisiaj, gdy za stodołę pośpiesza chłopek z kłopotem,
To zamiast liści łopianu używa labrów z klejnotem.
Tak bywa, słuchańcze, tak bywa! A potem żal i pretensja,
Że zawsze chamstwo wygrywa, gdy bije się inteligencja.
Jak rżnęli się nasi przodkowie - i czy coś z tego wynikło.
Kazimierz umarł, krakowski książę i książąt wzór;
O spadek po nim - Leszek i Mieszko prowadzą spór.
Za Leszkiem jest Kraków zdolny do wszelkich bijatyk lub jatek;
Za Mieszka poznańskie rycerstwo da sobie obciąć podatek.
Mieszko do spadku ma prawo; a Leszek na spadek ma chęć;
Mieszko ma lat siedemdziesiąt i dwa - a Leszek lat pięć.
Oto na wieść o rozdźwięku zbroi się miasto i wieś:
Lud mówi: „Wisła ma z Lechem na pieńku, ale Lech Wisłę ma gdzieś!”
Leszek miecz troczy do boku, sił sobie dodając uśmieszkiem,
A Mieszko mruczy: „Zobaczysz, co znaczy zadrzeć z Mieszkiem!”
Zwołują posiłki - już stają gotowe na krwawy bój:
Grodzisk, Warka, Okocim, Żywiec i Busko-Zdrój.
Jest w Małopolskiej ziemi wieś nazywana Mozgawą;
Tam krew się się bratnia zapieni, wzburzona rozprawą krwawą;
Tam matka Polska zapłacze, gdy trupy okryją zagony;
Tam robak zje ciała, rdza zeżre żelazne kalesony.
I oto już stają! i oto ruszają! już są o pół staja:
Elegant z Mosiny, Pierdoła z Gądek i Bejdok z Kłaja.
I oto się zwarli - już miecze łomoczą i lśnią śród równiny;
Już idzie krew z Krakowiaków, a z Wielkopolan - łupiny;
Już Leszek z komesem Goworkiem, w poznańskiej krwi ubabrany,
Czując zwycięstwo swoich, wrzeszczy: Cracovia Pany!
A Mieszko z rozpaczą powiada: Mój ludu! cóż się rozklejasz!
I siły śród swoich wzmaga, podnosząc okrzyk: Kolejarz!
Lecz nagle jakiś ciura wali go łomem w ciemię,
Rozwala i hełm, i łom, i zwala z rumaka na ziemię.
Śmierć księciu w oczy zajrzała i zbladł pod Fortuny tasakiem
I rzecze do ciury: Mój ciuro! daj żyć! bo ja jestem poznaniakiem!
Lecz w tymże momencie Goworek, naczelny komes Leszka,
Dostał i upadł jak worek, i wpadł do niewoli Mieszka;
Rycerstwo stron obu, widząc, że znikli naczelni wodze,
Rzuciwszy broń i proporce, rozpierzchło się w lęku i trwodze.
Zostały trupy, zostały zbroje, topory i miecze,
I ranni okrutnie rozcięci, z których wzburzona krew ciecze.
Więc płaczą Kraków i Poznań w niewczesnym tonąc lamencie,
Że jedna strona i druga strona dostały rżnięcie;
Więc płacze Polska, że Naród tylu rycerzy utracił,
Lecz cieszą się kmiotki z Mozgawy, bo każdy z nich w coś się wzbogacił;
Bo każdy z bogatych łupów plac boju oczyszczał rzetelnie;
Do dzisiaj tam z hełmów czajniki, a z tarcz wykuwają patelnie;
Do dzisiaj, gdy za stodołę pośpiesza chłopek z kłopotem,
To zamiast liści łopianu używa labrów z klejnotem.
Tak bywa, słuchańcze, tak bywa! A potem żal i pretensja,
Że zawsze chamstwo wygrywa, gdy bije się inteligencja.
contributions:
Most popular songs Jacek Kowalski
- 11 Męczennicy sandomierscy anno 1259
- 12 Homilia św. Jacka
- 13 Dziewięćdziesięciu siedmiu konfederatów w Pakości i Bagienny taniec tychże
- 14 Wyprawa na Warszawę
- 15 Dysputa poważna pomiędzy Ojcem z Zakonu Kaznodziejskiego a braciszkiem od Braci Mniejszych
- 16 Skrzetuski Wielkopolanin
- 17 Byczyńskie kwiaty od księcia Franciszka Sułkowskiego dla księżnej Anny Radziwiłłowej
- 18 Taniec śmierci
- 19 Serce i rozum
- 20 Rycerz Smys
Similar artists
Przemysław Gintrowski
117 song