Źródło Jacek Kleyff
Lyrics
-
1 favorite
Przychodza do mnie rózni ludzie
i patrza tak jak na raroga.
Chca mnie wyleczyc albo pognac,
dac aspiryne bo goraczka.
Leczyc sie nie chce, uciekac nie chce,
zostaje tylko rozmowa.
Jeszcze we snie, przychodza tu we snie;
z pretensja w glosie, z wymaganiem,
prosza o jasne wyjasnianie
ci, co wyleczyc chca dzis mnie.
Wiec najpierw z teczka w garniturze
zjawia sie wieprzek kaznodzieja.
W uszach ogórek, w pysku jajko
-mówi, ze ja chce Polske sprzedac.
podsumowuje, ze niepewny
element jest mu tutaj zbedny.
To prawda wiary mi dzis brak
w niezbednosc kompromisów pewnych,
lecz kazdy z nich jest taki wzgledny
i w koncu to rzecz gustu wszak.
To prawda, wiary mi dzis brak,
lecz w koncu to jest problem wasz.
Gdy uslyszeli to, co spiewam,
dwaj patrioci zawodowi,
zaraz pytaja kapucynów o mój kregoslup ideowy.
A tamci, ze ja sodomita,
pól-Zyd, pólzlodziej i artysta.
Na nazwy i na znaki sram.
Nie fetysz granic mnie tu trzyma,
lecz miejsca i w tych miejscach przyjazn.
I w Polsce z tym nie jestem sam.
Na nazwy i na znaki sram.
i nigdy z tym nie jestem sam.
A matka, znów zmeczona matka
-cos nas oddala od nas co dnia-
w niepodzielnosci prostych uczuc
nie mozna pojac wszystkich odmian;
zbyt wielu jak na niepokoje
ktos, kto przezyl tyle wojen.
Masz prawo nie rozumiec mnie,
bo przeciez wszystko sie dzis zmienia,
I plyna punkty odniesienia,
lecz tylko nie zrozum mnie zle
Masz prawo nie rozumiec mnie,
lecz, blagam nie zrozum mnie zle.
I Zydzi do mnie tez wychodza,
zmeczeni droga i wypiekach,
znowu sie w siebie zapedzaja,
a swolocz tylko na to czeka.
Zazdroszcze im determinacji,
bo nie tej krwi i nie tej Azji:
Dowodem na to moja krew,
co tak jak wina dwa zmieszane,
jasno i ciemno jak nad ranem,
jasny luminal lub ten spiew.
Dowodem na to moja krew,
latwy luminal lub ten spiew.
A wtedy staje moralista,
co w koncu czegos chce sie trzymac.
twierdzi, ze tym, co tutaj spiewam,
ostatnie wiezy z ludzmi zrywam,
ze brednie snia mi sie nad ranem,
bo prawa wszystkie sa spisane.
Niewazny jest zapisów staz,
zapisy plyna juz jak woda.
jest plynnosc i na plynnosci zgoda,
choc czasem trudniej trzymac twarz.
A wtedy paru kombatantów
wydarzen wspólnie przezywanych
patrzy, czy aby sie nie zmieniam
w piesni tak niezdecydowanej,
czy jeszcze wiem, co nasza sprawa,
a kto nie znami, bo nas zdradza.
"Sa w swiecie dzis rachunki krzywd",
lecz gdy tlum bedzie gonil kogos
w strzepach munduru slepa droga,
to póki co uchyle drzwi.
Sa w swiecie tym rachunki krzywd,
lecz pólki co uchyle drzwi.
Na to hipisi spod Piaseczna,
widzac, ze jestem taki hojny,
mysla, ze drzwi uchyle po to,
by czynic milosc zamiast wojny.
Sluchajcie muzulmanie drodzy,
hipisów krewniscie ubodzy,
a tutaj krew sie moze lac,
której powodów nie pojmiecie,
bo kamizelki haftujecie,
i dzis to nie dotyczy was;
a tutaj rzecz sie moze stac,
lecz dzis to nie dotyczy was.
Gdy sie felczerzy wszyscy zbiora,
powraca Ona, spokój niesie,
z wszystkich wyborów ulepiona,
tak jak to bywa tylko we snie.
Bierze za reke, wyprowadza
tam, gdzie sie bede mógl dogadac.
Sni mi sie przeszkód wszystkich tresc,
i zródlo gdzies zgubione w chmurach,
i wielka zalesiona góra,
i strumien - stróz ukrytych przejsc.
Sni mi sie przeszkód wszystkich tresc,
i strumien - stróz ukrytych przejsc.
i wielka zalesiona góra,
i zródlo gdzies zgubione w chmurach.
Sni mi sie Bajkal wielki dzis
i strumien - znawca trzecich wyjsc.
i patrza tak jak na raroga.
Chca mnie wyleczyc albo pognac,
dac aspiryne bo goraczka.
Leczyc sie nie chce, uciekac nie chce,
zostaje tylko rozmowa.
Jeszcze we snie, przychodza tu we snie;
z pretensja w glosie, z wymaganiem,
prosza o jasne wyjasnianie
ci, co wyleczyc chca dzis mnie.
Wiec najpierw z teczka w garniturze
zjawia sie wieprzek kaznodzieja.
W uszach ogórek, w pysku jajko
-mówi, ze ja chce Polske sprzedac.
podsumowuje, ze niepewny
element jest mu tutaj zbedny.
To prawda wiary mi dzis brak
w niezbednosc kompromisów pewnych,
lecz kazdy z nich jest taki wzgledny
i w koncu to rzecz gustu wszak.
To prawda, wiary mi dzis brak,
lecz w koncu to jest problem wasz.
Gdy uslyszeli to, co spiewam,
dwaj patrioci zawodowi,
zaraz pytaja kapucynów o mój kregoslup ideowy.
A tamci, ze ja sodomita,
pól-Zyd, pólzlodziej i artysta.
Na nazwy i na znaki sram.
Nie fetysz granic mnie tu trzyma,
lecz miejsca i w tych miejscach przyjazn.
I w Polsce z tym nie jestem sam.
Na nazwy i na znaki sram.
i nigdy z tym nie jestem sam.
A matka, znów zmeczona matka
-cos nas oddala od nas co dnia-
w niepodzielnosci prostych uczuc
nie mozna pojac wszystkich odmian;
zbyt wielu jak na niepokoje
ktos, kto przezyl tyle wojen.
Masz prawo nie rozumiec mnie,
bo przeciez wszystko sie dzis zmienia,
I plyna punkty odniesienia,
lecz tylko nie zrozum mnie zle
Masz prawo nie rozumiec mnie,
lecz, blagam nie zrozum mnie zle.
I Zydzi do mnie tez wychodza,
zmeczeni droga i wypiekach,
znowu sie w siebie zapedzaja,
a swolocz tylko na to czeka.
Zazdroszcze im determinacji,
bo nie tej krwi i nie tej Azji:
Dowodem na to moja krew,
co tak jak wina dwa zmieszane,
jasno i ciemno jak nad ranem,
jasny luminal lub ten spiew.
Dowodem na to moja krew,
latwy luminal lub ten spiew.
A wtedy staje moralista,
co w koncu czegos chce sie trzymac.
twierdzi, ze tym, co tutaj spiewam,
ostatnie wiezy z ludzmi zrywam,
ze brednie snia mi sie nad ranem,
bo prawa wszystkie sa spisane.
Niewazny jest zapisów staz,
zapisy plyna juz jak woda.
jest plynnosc i na plynnosci zgoda,
choc czasem trudniej trzymac twarz.
A wtedy paru kombatantów
wydarzen wspólnie przezywanych
patrzy, czy aby sie nie zmieniam
w piesni tak niezdecydowanej,
czy jeszcze wiem, co nasza sprawa,
a kto nie znami, bo nas zdradza.
"Sa w swiecie dzis rachunki krzywd",
lecz gdy tlum bedzie gonil kogos
w strzepach munduru slepa droga,
to póki co uchyle drzwi.
Sa w swiecie tym rachunki krzywd,
lecz pólki co uchyle drzwi.
Na to hipisi spod Piaseczna,
widzac, ze jestem taki hojny,
mysla, ze drzwi uchyle po to,
by czynic milosc zamiast wojny.
Sluchajcie muzulmanie drodzy,
hipisów krewniscie ubodzy,
a tutaj krew sie moze lac,
której powodów nie pojmiecie,
bo kamizelki haftujecie,
i dzis to nie dotyczy was;
a tutaj rzecz sie moze stac,
lecz dzis to nie dotyczy was.
Gdy sie felczerzy wszyscy zbiora,
powraca Ona, spokój niesie,
z wszystkich wyborów ulepiona,
tak jak to bywa tylko we snie.
Bierze za reke, wyprowadza
tam, gdzie sie bede mógl dogadac.
Sni mi sie przeszkód wszystkich tresc,
i zródlo gdzies zgubione w chmurach,
i wielka zalesiona góra,
i strumien - stróz ukrytych przejsc.
Sni mi sie przeszkód wszystkich tresc,
i strumien - stróz ukrytych przejsc.
i wielka zalesiona góra,
i zródlo gdzies zgubione w chmurach.
Sni mi sie Bajkal wielki dzis
i strumien - znawca trzecich wyjsc.
contributions:
Most popular songs Jacek Kleyff
- 1 Hej Leonardo
- 2 Huśtawka
- 3 Kochana
- 4 Pierwszy list do L.Cohena
- 5 Niebójka
- 6 Schulz
- 7 Nocnoautobusowa
- 8 A ile...
- 9 Zwierciadełko
- 10 Znalezienie
- 11 Zmiana
- 12 Z Drzewcem
- 13 Tutaj
- 14 Tu na dole
- 15 To co teraz
- 16 Słowniczek Tiannanmen
- 17 Przeźroczysty las
- 18 Płachta nieba
- 19 Pierwszy 1987
- 20 Nauczycielka