0
0

Przypowieść na własne 44. urodziny Jacek Kaczmarski

Lyrics and guitar chords

  • Guitar chords Winnetou
    1 rating
Odkrywca rynsztoków, rynien, gzymsów, dachów          Dm F0 E0 Dm
Bywalec pałaców, sypialnianych puchów                 Gm Dm F0 A7
Sam sobie sekretem, pychą i postrachem                Dm F0 E0 Dm
Nikomu nie winien łaski, ni posłuchu                  B Gm F0 A7
Przemierzam wytrwale odcienie ciemności               Gm F Gm Dm
Zaglądam do okien, w szklane książki światła          Gm Dm F0 A7
Rozumiem bezsenność - bękart bezsenności              Gm F Gm Dm
Gdy - chcąc nie chcąc - cudza bierze mnie za świadka  Gm Dm B A7 Dm
Ale nic jej po mnie: sam zmagam się z nocą            Dm F0 E0 Dm
Ja - Diabeł Kulawy, ja - marcowy kocur                Dm B B0 A7 Dm

Za biurkiem polityk zaczernia arkusze
Tak gęsto, że nie wie już sam - kiedy kłamie
W rozkosze zamienia słowami katusze
Bezsenność ambicji usypia mu pamięć
Szyba mu podsuwa zaszczytne odbicie
W aureoli sierści zimne źródła źrenic
- Patrzcie! Dla was nie śpię, kiedy wszyscy śpicie
Beze mnie, niewdzięczni, jesteście zgubieni
Zatem nic mu po mnie. Mam ja własną dumę
I pyszną namiętność skłóconą z rozumem

Sen szczuje cygarem bystry finansista
Planuje na jutro miłosierne cięcie
Które krew z ofiary wypuści do czysta
Korzystne dla wszystkich kończąc przedsięwzięcie
Dostrzega za oknem stworzenie kulawe
I z nieużywanym droczy się sumieniem
Zwycięża się w ciszy. Klęska kocha wrzawę
Śledź lubi cebulę, a pieniądz - milczenie
Zatem nic mu po mnie. Mam ja własny rewir
Gdzie świat się sprowadza do łupu i trzewi

Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha
Gołębie śpią w gniazdach z własnego guana
Na szybie pysk koci jak księżyc się chwieje
Marzył o wolności i wolność mu dana
Po to, by odebrać siłę i nadzieję
Zatem nic mu po mnie. Mam ja własne mroki
I własną samotność nie cierpiącą zwłoki

Za tym oknem para parzy się zajadle
Dysząc ciszą, żeby dzieci nie słyszały
Czwórka śpi za drzwiami w ślepych kociąt stadle
Ona w trwaniu harda, on w żądzy wytrwały
I modlą się w przerwach, modlą o dobrobyt
Bardziej, niźli sobie, ufając ciemnościom
Modlą się do Boga by z nędzy wydobył
Bo nędza żyje żądzą, jak życie - miłością
Zatem nic im po mnie; gdy chcica mnie chwyta
O niczym nie myślę, o bogów nie pytam

A tutaj, w tym oknie, śmierć żyje samotna             Dm F0 E0 Dm
Karmiona resztkami winy i radości                     Gm Dm F0 A7
Przechodzę bezgłośnie obok tego okna                  Dm F0 E0 Dm
Nim przyjdzie litosne dotknięcie nicości              Gm Dm B0 A7 Dm
Zrodzony ze spazmu pierwszego dnia wiosny             Gm F Gm Dm
Cały poskręcany w instynkty i zmysły                  Gm Dm F0 A7
Obwieszczam kocicy swój skowyt miłosny                Gm F Gm Dm
Ostrzegam kocura sykiem nienawistnym                  Gm Dm B A7 Dm
Ja sam byłem bogiem! Wyrocznią człowieczą             Gm F Gm Dm
Posłańcem czarownic, cwanym Behemotem                 Gm Dm F0 A7
Dziś - obszar swej władzy - znaczę wrzącą cieczą      Gm F Gm Dm
Bo tyle mam istnień, że nie dbam - co potem           Gm Dm B A7 Dm
Co, kiedy, dlaczego, gdzie, za co i po co             Dm F0 E0 Dm
Świadek nieskończonych potyczek z niemocą             Dm B B0 A7 Dm


Rate this interpretation
Rating of readers: Good 1 vote
contributions:
Winnetou
Winnetou
anonim