0
0

Pięć sonetów o umieraniu komunizmu Jacek Kaczmarski

Lyrics and guitar chords

  • Guitar chords Winnetou
    2 favorites
I

A kiedy będzie komunizm umierał                 Em A7
(W końcu okrutny garbus z urodzenia),           Em A7
Czy zstąpi Człowiek pełen przebaczenia,         Em A7
By pot mu z czoła śmiertelny ocierał?           C B7 Em
Może przedwcześnie mówić o tym teraz,           Bm F#m
Skoro wciąż żyje w spoconych wspomnieniach      A Bm
Czasów, gdy odniósł zwycięstwa garbate          Bm F#m
Nad ludźmi – wierząc szczerze, że nad światem;  C G
Świat pragnął kary, szukał rozgrzeszenia        F E
I grzebał szczodrą łapką po kieszeniach,        F E
Bo wszystkie grzechy mają swą opłatę…           C B7 (B7)
Opłatą miał mu być pokuty kierat.               Em A7
Więc, kiedy będzie komunizm umierał –           Em A7
Zali opłata starczy na opłatek?                 C B7 Em

II

Czy – kiedy umrze – będą płakać po nim
Ci tylko, którzy zań za życia zmarli?
Czy w tych, co z objęć jego się wydarli,
Karłem się jakimś odrodzi po zgonie?
Nawet jeżeli płód ten się poroni –
Mogą zachować go ludzie „normalni”
I przetrwa w słoju jak człowiecze strzępy,
Którymi karmił swe eksperymenty
W laboratoriach łagrów i sypialni.
Więc – kiedy umrze – wskrzeszą go bezkarni,
Bezmyślni – myśląc, że jest niepojęty,
I wychuchają czule w konchach dłoni,
Wierząc, że – dla nich wraca, a nie – po nich,
I może znowu go ogłoszą świętym!

III

Chyba że umrze, jak umiera krater,
Który nie cierpi w śmierci samotności;
Na stosie idei – płoną ludzie prości,
Jak dowiódł faszyzm, który był mu bratem.
Czy więc zamykać mu powieki zatem,
Gdy – rozpalone oczy do białości?
Chce kartezjańska Europa wierzyć,
Że jest skazańca wolą – żyć lub nie żyć,
A ziemię wszędzie użyźniają kości
Tych, co nie mieli – woli możliwości.
Więc, jeśli śmierć ta ma się tak rozszerzyć,
Że będzie ślepym, oszalałym katem,
Co szczodrą rzezią żegna się ze światem –
Kto ma powitać ją i przy tym – przeżyć?

IV

A może będzie tak, jak pisał Miłosz
O końcu świata – (A to śmierć potwora):
Staruszek grzebie w młodych pomidorach,
A nam się żyje, tak jak nam się żyło.
Na takiej stypie nieźle by się piło,
Gdyby nie pogrom, co zaledwie wczoraj,
I pod nogami grunt jak ciało miękki:
Trawy dotykasz, jakbyś dotknął ręki,
Co – chociaż martwa – wciąż do pieszczot skora.
Jest w tym dotyku nieprzyjemny morał
Apolityczne wzbudzający lęki.
Umarł – pomyślisz – i co się zmieniło? –
A gdzie jest Wiara, Nadzieja i Miłość? –
Nowo nazwane stare drwią udręki.

V

A gdy komunizm w śmierci się nie zmieści,
Gryząc nas w oczy jak brudne pazury –
Z tych, co się skarżą, czy znajdzie się który,
Co go dobije na łożu boleści?                   C B7 (B7)
Wiem, że myśl o tym z czułością się pieści,
Lecz gdy realne kroją się kontury,
Gdy stal się staje sekatorem skóry –
Zabić – i przy tym siebie nie zbezcześcić –
To niemożliwość. Kwadratura koła.
Bezbronność zasad i zaśpiew Chochoła
(Chyba że tylko jako temat pieśni…).            F E
Szkoda nas wszystkich do tej walki zgoła.       C B7 (B7)
Tam, gdzie jest człowiek, zawsze będą szczury   Em A7
I krew, co wieczne spryskuje marmury.           Em A7
Nam tylko stawić lub pochylić czoła…            C B7 Em

Tam, gdzie jest człowiek, zawsze będą szczury   Em A7
I krew, co wieczne spryskuje marmury.           Em A7
Nam tylko stawić lub pochylić czoła…            C B7 Em


Rate this interpretation
Rating of readers: Weak 1 vote
contributions:
Winnetou
Winnetou
anonim