Ofiara Jacek Kaczmarski
Lyrics and guitar chords
-
2 favorites
Pijany listonosz ze świata modliszek
Przywozi mi listy i niszczy mi ciszę
Której nie ma i tak
Bo jest dziecko moje i sny atomowe
I myśli, myśliwce, co są odrzutowe
Ich huk to dla mnie znak
I cóż, że podłogi są wypastowane
Że zegar służąca nakręca co rano
Wczorajsze umyje szkło
Któż wie, kiedy Skrzynia się sama otworzy
Na głos – nam nieznany – ze znanych przestworzy
By rzec, że stało się To! To!
Co wtedy mam robić na drewnianym ganku
Z brwią troski, w krawacie i nad filiżanką
Z bezwzględnym fusem na dnie?
Jak dziecko ocalić? Ma chore migdałki
Nie mogę w zagładę wszak wkroczyć bez walki
Nie jego bierzcie, lecz mnie! Lecz mnie!
A tu brać nikt nie chce, choć siódmych trąb brzmienia
Co chwilę mnie budzą i chęć odkupienia
Do gardła podchodzi mi
Kochanek żony drwi kwaśnym oddechem
Więc może odkupię ich grzech moim grzechem
Służąca, co szkło myje, lśni
Jej, obcej, wywnętrzyć się można naprędce
Z najgłębszych tajemnic, gdy proszą już ręce
W imieniu napiętych ud
Poświadczy krucyfiks, stół, piec, fisharmonia
Że to, co trzymałem przy ustach i w dłoniach
To była prośba o cud
Więc lekarz rodziny, adwokat i żona
Oświadczą, że śnię, że zabawa skończona,
Że rozwód i wyjazd stąd
Kochają się, jechać chcą gdzieś do Australii
Więc rozumiecie, że muszę podpalić
Ten dom, by pojęli błąd! Ich błąd!
Płomienie z kredensów, wykładzin i krzeseł
Grzyb dymu, co pustym się niebem poniesie
To wszystko, co mogę dać
By oni potrwali, zajęli się dzieckiem
By mogli choć czas jakiś jeszcze bezpiecznie
Z życia, co warte brać! Brać!
Ach, płacz był i krzyki i desek jęk w żarze
Po czym mnie biali gonili lekarze
Za lęk, za przestrogę, za ból
Niech spali się dom, zanim świat się wypali
Wołałem, gdy ręce mi sprawnie wiązali
Wywiązując się z ról, ze swych ról.
Sadziliśmy z małym gałązkę na brzegu
Dziś musi z gałązki tej krzywe być drzewo
Lecz drzewo! Dla ludzi – strach!
Bo światłem to tylko – co nam prosto w oczy!
Człowiekiem – co człowiek krwi swojej utoczy
Plus Leonardo i Bach
Am
Przywozi mi listy i niszczy mi ciszę
Am
Której nie ma i tak
Dm6
E7
Bo jest dziecko moje i sny atomowe
Am
I myśli, myśliwce, co są odrzutowe
Am
Ich huk to dla mnie znak
Dm6
E7
I cóż, że podłogi są wypastowane
Że zegar służąca nakręca co rano
Wczorajsze umyje szkło
Któż wie, kiedy Skrzynia się sama otworzy
Na głos – nam nieznany – ze znanych przestworzy
By rzec, że stało się To! To!
Dm6
E7
Am
Co wtedy mam robić na drewnianym ganku
Z brwią troski, w krawacie i nad filiżanką
Z bezwzględnym fusem na dnie?
Jak dziecko ocalić? Ma chore migdałki
Nie mogę w zagładę wszak wkroczyć bez walki
Nie jego bierzcie, lecz mnie! Lecz mnie!
Dm6
E7
Am
A tu brać nikt nie chce, choć siódmych trąb brzmienia
Co chwilę mnie budzą i chęć odkupienia
Do gardła podchodzi mi
Kochanek żony drwi kwaśnym oddechem
Więc może odkupię ich grzech moim grzechem
Służąca, co szkło myje, lśni
Dm6
E7
Jej, obcej, wywnętrzyć się można naprędce
Z najgłębszych tajemnic, gdy proszą już ręce
W imieniu napiętych ud
Poświadczy krucyfiks, stół, piec, fisharmonia
Że to, co trzymałem przy ustach i w dłoniach
To była prośba o cud
Dm6
E7
Am
Więc lekarz rodziny, adwokat i żona
Oświadczą, że śnię, że zabawa skończona,
Że rozwód i wyjazd stąd
Kochają się, jechać chcą gdzieś do Australii
Więc rozumiecie, że muszę podpalić
Ten dom, by pojęli błąd! Ich błąd!
Dm6
E7
Am
Płomienie z kredensów, wykładzin i krzeseł
Grzyb dymu, co pustym się niebem poniesie
To wszystko, co mogę dać
By oni potrwali, zajęli się dzieckiem
By mogli choć czas jakiś jeszcze bezpiecznie
Z życia, co warte brać! Brać!
Dm6
E7
Am
Ach, płacz był i krzyki i desek jęk w żarze
Po czym mnie biali gonili lekarze
Za lęk, za przestrogę, za ból
Niech spali się dom, zanim świat się wypali
Wołałem, gdy ręce mi sprawnie wiązali
Wywiązując się z ról, ze swych ról.
Dm6
E7
Am
Sadziliśmy z małym gałązkę na brzegu
Dziś musi z gałązki tej krzywe być drzewo
Lecz drzewo! Dla ludzi – strach!
Dm6
E7
Am
Bo światłem to tylko – co nam prosto w oczy!
Człowiekiem – co człowiek krwi swojej utoczy
Plus Leonardo i Bach
Dm6
E7
Am
Rate this interpretation
Rating of readers:
Great
1 vote
contributions:
Most popular songs Jacek Kaczmarski
- 11 Krajobraz po uczcie
- 12 Pan Kmicic
- 13 Kantyczka z lotu ptaka
- 14 Ballada Wrześniowa
- 15 Lament Tytana
- 16 Nie lubię
- 17 Jan Kochanowski
- 18 Bajka o Głupim Jasiu
- 19 Poczekalnia
- 20 Arka Noego