Ballada antykryzysowa Jacek Kaczmarski
Lyrics and guitar chords
-
1 favorite
Mni
Sprz
M
Sp
I nikt nie może zrobić nic mi,
W dwa dni wyborczej prohibicji
Strzeliłem tygodniową kasę,
Bo ludzie są na browar łase.
Gdy trz
I j
Na tym polega wolny rynek:
Róg Marszałkowskiej i wyszynek.
Kto chce – kupuje, bo go suszy.
Konsumpcja w miejscu. Kto mnie ruszy?
Ja nie uczony, lecz wśród gości
Miewałem już znakomitości.
Zwłaszcza sportowcy i aktorzy –
Widziałem ich w telewizorze.
Każdemu wolno wypić piwko
W jasne wiosenne przedpołudnie,
Gdy trzepie człeka pod przykrywką
I język klei się paskudnie.
Mówią – to piwko to na sprzedaż?
Jak spragnionemu ulgi nie dasz?
Pięć kafli, kapsel, ciepły murek,
Rozmowa, browar i ogórek.
Czasem się gorszy jakieś wapno,
Gdy chłopcy ostrym słowem chlapną.
Częściej powstaniec spyta chytry –
Nie masz pan aby gdzie pół litry?
Każdemu wolno wypić piwko
W jasne wiosenne przedpołudnie,
Gdy trzepie człeka pod przykrywką
I język klei się paskudnie.
W tym wieku – mówię – o tej porze?
Dopiero ranne wstają zorze.
Lecz nie bój nic, znajdziemy leki.
Czekaj pan w bramie od apteki.
Geszeft od rana idzie spory.
Nie skapnie milion – jestem chory.
Skapnie – na nocną starczy akcję –
Więc cenię naszą demokrację.
K
W j
Gdy trz
I j
K
W j
Gdy trz
I j
C
e żaden kryzys nie dotyczy –Sprz
Am
edaję piwo na ulicy.M
F
am klientelę – całe miasto,Sp
E
rzedaję piwo przed trzynastą.I nikt nie może zrobić nic mi,
W dwa dni wyborczej prohibicji
Strzeliłem tygodniową kasę,
Bo ludzie są na browar łase.
G
Każdemu wolno wypić piwkoAm
W jasne wiosenne przedpołudnie,Gdy trz
F
epie człeka pod przykrywkąI j
F
ęzyk klE
ei się paskAm
udnie.Na tym polega wolny rynek:
Róg Marszałkowskiej i wyszynek.
Kto chce – kupuje, bo go suszy.
Konsumpcja w miejscu. Kto mnie ruszy?
Ja nie uczony, lecz wśród gości
Miewałem już znakomitości.
Zwłaszcza sportowcy i aktorzy –
Widziałem ich w telewizorze.
Każdemu wolno wypić piwko
W jasne wiosenne przedpołudnie,
Gdy trzepie człeka pod przykrywką
I język klei się paskudnie.
Mówią – to piwko to na sprzedaż?
Jak spragnionemu ulgi nie dasz?
Pięć kafli, kapsel, ciepły murek,
Rozmowa, browar i ogórek.
Czasem się gorszy jakieś wapno,
Gdy chłopcy ostrym słowem chlapną.
Częściej powstaniec spyta chytry –
Nie masz pan aby gdzie pół litry?
Każdemu wolno wypić piwko
W jasne wiosenne przedpołudnie,
Gdy trzepie człeka pod przykrywką
I język klei się paskudnie.
W tym wieku – mówię – o tej porze?
Dopiero ranne wstają zorze.
Lecz nie bój nic, znajdziemy leki.
Czekaj pan w bramie od apteki.
Geszeft od rana idzie spory.
Nie skapnie milion – jestem chory.
Skapnie – na nocną starczy akcję –
Więc cenię naszą demokrację.
K
G
ażdemu wolno wypić piwkoW j
Am
asne wiosenne przedpołudnie,Gdy trz
F
epie człeka pod przykrC
ywkąI j
E
ęzyk klei się paskAm
udnie.K
G
ażdemu wolno wypić piwkoW j
Am
asne wiosenne przedpołudnie,Gdy trz
F
epie człeka pod przykrE
ywkąI j
E
ęzyk klei się paskAm
udnie.