Dialog drugi Iga Cembrzyńska
Lyrics
Wielkie zaczęło się we mgle koczowisko
To ziemią nocną drzewa chodzą nisko
To broczą złotym winem winogrona
To gwiazdy jasne wędrują po domach
To wstecz ruszyły rzeki w swych korytach
A ja... ja chcę spać na twej piersi - jak zabita
* * *
Ty nigdy mnie nie odepchniesz:
Któż rozstaje się z wiosną?
Nawet palcem mnie nie tkniesz
Zbyt czule śpiewam do snu
Ty nigdy mnie nie zniesławisz
Imię moje - woda ustom
Nigdy samej nie zostawisz
[Gdy] Drzwi
[Ty wywołaj mnie] otwarte - dom twój pusty
* * *
Rozpuściłam tobie w szklance
Upalonych włosów trocha
Abyś nie jadł, abyś nie pił
Byś nie śpiewał, byś nie kochał
Aby młodość - nie na radość
Aby cukier - nie był zadość
Abyś nie miał nocą zgody
Z żoną młodą
Tak jak włosy moje złote
Szarym się popiołem stały
Tak niech lata twoje młode
Szronem będą białym
Abyś ogłuchł, abyś oślepł
Abyś wysechł jak kuroślep
Abyś jak westchnienie odszedł
Odszedł, odszedł, odszedł, odszedł!
* * *
Korowodem sennym i strojnym
Wychodzimy z waszych pokoi
Nikt się o nas nie niepokoi
Kawalerze, tak musi być
Odchodzimy w nocne zawieje
Nie pragniemy dla siebie wiele
Prócz kolacji, sznura pereł
I, być może, jednej łzy
To ziemią nocną drzewa chodzą nisko
To broczą złotym winem winogrona
To gwiazdy jasne wędrują po domach
To wstecz ruszyły rzeki w swych korytach
A ja... ja chcę spać na twej piersi - jak zabita
* * *
Ty nigdy mnie nie odepchniesz:
Któż rozstaje się z wiosną?
Nawet palcem mnie nie tkniesz
Zbyt czule śpiewam do snu
Ty nigdy mnie nie zniesławisz
Imię moje - woda ustom
Nigdy samej nie zostawisz
[Gdy] Drzwi
[Ty wywołaj mnie] otwarte - dom twój pusty
* * *
Rozpuściłam tobie w szklance
Upalonych włosów trocha
Abyś nie jadł, abyś nie pił
Byś nie śpiewał, byś nie kochał
Aby młodość - nie na radość
Aby cukier - nie był zadość
Abyś nie miał nocą zgody
Z żoną młodą
Tak jak włosy moje złote
Szarym się popiołem stały
Tak niech lata twoje młode
Szronem będą białym
Abyś ogłuchł, abyś oślepł
Abyś wysechł jak kuroślep
Abyś jak westchnienie odszedł
Odszedł, odszedł, odszedł, odszedł!
* * *
Korowodem sennym i strojnym
Wychodzimy z waszych pokoi
Nikt się o nas nie niepokoi
Kawalerze, tak musi być
Odchodzimy w nocne zawieje
Nie pragniemy dla siebie wiele
Prócz kolacji, sznura pereł
I, być może, jednej łzy
contributions: