Wehikuł Czasu wersja domowa! Hans Solo
Lyrics
-
3 ratings
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Tani hotel niezgody
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Tani hotel niezgody
Jeszcze raz podnieś głaz, cofnąć zegar, radę dać
Cofnąć film z tamtych chwil, żyć i w tamtych miejscach być
Wierzyć, że się to nie skończy, wierzyć, że nikt nie pobłądzi
Krążyć wokół sedna sprawy, straty liczyć dla zabawy
Konto mieć, a na nim debet, nic nie słuchać, wierzyć w siebie
Mieć na bilet w jedną stronę na Wilsonie jak przy żonie
Być odciętym tak jak wtedy , polityki nie chcieć śledzić
Nie być skutym umowami i pić wódkę z wydawcami
Nie dać śmieciom się omamić, wierząc, że nie będą kradli
Świat się zdawał taki łatwy, Polska to teren prywatny
Palić skręty, robić błędy, srać na efekt w konsekwencji
Mieć na czynsz i na Vifona, żyć i nic się nie przejmować
Nie dorabiać filozofii gdy ktoś życie sobie knoci
Nie chce na nic z żalem patrzeć, myśląc mogło być inaczej
Popłynęli razem z prądem, widać tak było wygodniej
Stać na swoim i żyć godnie, móc szefowi w oczy spojrzeć
Być jak skała w którą fala z całych sił wciąż napierdala
Być uparty nie odpuszczać i doczekać w końcu jutra ... i doczekać znowu jutra
Po knajpach grywałem za piwko i chleb x2
Odetchnąć pełną piersią, odepchnąć teraźniejszość
Pożyć tak jak wcześniej, serce złączyć z miejscem
Byłem, jestem, będę całym sercem z Dębcem
Jeden z niewielu w którym życiu nie odbiło
Pamiętam skąd pochodzę, kim jestem i jak było
Inni płyną w showbiznes, pierwszy milion
Żyją chwilą, tysiąc na cocolino na kasyno
Wszyscy artyści dziwki prostytutki
Sława, droższe szminki,blinki, kolorowe trunki
Wylać whisky, polać wódki, zamiast joyów palić z lufki
Bez roboty i gotówki, piwo z puszki, hot-dog z budki
Koncert jak wczasy, nie jak namiastka pracy
Hotel luksus pół gwiazdki, wyro, koc i dwie szklanki
Miłość modzi zachcianki, piwo kula cię załatwi
Z dychą na kiejdzie, grajgulić barmanki
Potem z michą przy gębie i tak obrzygać se laczki
Rano, jak zawsze, obudzić się z kacem
I jechać dalej w trasę waląc w aucie wiuki w siate
Odetchnąć pełną piersią, znów poczuć się jak dziecko
Żyć beztrosko i lekko, myśl mieć prostą i piękną
Głowę pełną ideałów, zdrowie wszystkich dzikich zauk
polać tym których nie ma już tutaj
Spoczywajcie w pokoju młody Wiśnia, Krucha
Spoczywajcie w pokoju młody Wiśnia, Krucha
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Pamiętam tamte czasy kiedy piłem wódę z gwinta
Po pubach, skitrany w kiblach, bo nie było na drinka
Spodnie poniżej jaj wisiały mi na pasku
Czas mijał tak powoli w wieku tych lat kilkunastu
Ja nie paliłem zioła, ale każdy wokół bakał
Czerwone gały, gastrofaza, wyprawy do Mac'a
Chodziliśmy na disco, Planeta we mnie gra
Z Przemem w roku '98 tam zakładamy Pięć Dwa
Zgrane demo na kasety, chociaż wtedy sprzęty nie te
Zamiast studia mikrofony, słaba wieża z jednym deck'iem
Miałem jeszcze długie włosy zaczesane na Jezusa
Za te nocne eskapady wciąż dostawałem po uszach
Ojciec mówił weź się nie baw, tylko ucz, zostaw te rapy
I miał rację, miałem w życiu potem bardzo złe etapy
Nie żałuję dni przepięknych, wyjście rano, powrót nocą
Na boisku z piłką lata, grania, każdy pytał po co? po co ?
Miałem pasję i dumę, nieletnie fanki
Sto dziesięć dosiężnego pozdro stare koleżanki (pozdro)
Potem wyszła Instancja i poszła w miasto
Nie mogłem zasnąć, Pięć Dwa miało płytę własną
Kilka koncertów i koniec, pogubiłem się jak nic
Co dzień rano myłem zęby i spluwałem sobie w pysk
Ale, póki żyjemy, nic nie jest stracone
Po każdym dniu stawiaj kropkę i przewracaj stronę
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Tani hotel niezgody
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Tani hotel niezgody
Jeszcze raz podnieś głaz, cofnąć zegar, radę dać
Cofnąć film z tamtych chwil, żyć i w tamtych miejscach być
Wierzyć, że się to nie skończy, wierzyć, że nikt nie pobłądzi
Krążyć wokół sedna sprawy, straty liczyć dla zabawy
Konto mieć, a na nim debet, nic nie słuchać, wierzyć w siebie
Mieć na bilet w jedną stronę na Wilsonie jak przy żonie
Być odciętym tak jak wtedy , polityki nie chcieć śledzić
Nie być skutym umowami i pić wódkę z wydawcami
Nie dać śmieciom się omamić, wierząc, że nie będą kradli
Świat się zdawał taki łatwy, Polska to teren prywatny
Palić skręty, robić błędy, srać na efekt w konsekwencji
Mieć na czynsz i na Vifona, żyć i nic się nie przejmować
Nie dorabiać filozofii gdy ktoś życie sobie knoci
Nie chce na nic z żalem patrzeć, myśląc mogło być inaczej
Popłynęli razem z prądem, widać tak było wygodniej
Stać na swoim i żyć godnie, móc szefowi w oczy spojrzeć
Być jak skała w którą fala z całych sił wciąż napierdala
Być uparty nie odpuszczać i doczekać w końcu jutra ... i doczekać znowu jutra
Po knajpach grywałem za piwko i chleb x2
Odetchnąć pełną piersią, odepchnąć teraźniejszość
Pożyć tak jak wcześniej, serce złączyć z miejscem
Byłem, jestem, będę całym sercem z Dębcem
Jeden z niewielu w którym życiu nie odbiło
Pamiętam skąd pochodzę, kim jestem i jak było
Inni płyną w showbiznes, pierwszy milion
Żyją chwilą, tysiąc na cocolino na kasyno
Wszyscy artyści dziwki prostytutki
Sława, droższe szminki,blinki, kolorowe trunki
Wylać whisky, polać wódki, zamiast joyów palić z lufki
Bez roboty i gotówki, piwo z puszki, hot-dog z budki
Koncert jak wczasy, nie jak namiastka pracy
Hotel luksus pół gwiazdki, wyro, koc i dwie szklanki
Miłość modzi zachcianki, piwo kula cię załatwi
Z dychą na kiejdzie, grajgulić barmanki
Potem z michą przy gębie i tak obrzygać se laczki
Rano, jak zawsze, obudzić się z kacem
I jechać dalej w trasę waląc w aucie wiuki w siate
Odetchnąć pełną piersią, znów poczuć się jak dziecko
Żyć beztrosko i lekko, myśl mieć prostą i piękną
Głowę pełną ideałów, zdrowie wszystkich dzikich zauk
polać tym których nie ma już tutaj
Spoczywajcie w pokoju młody Wiśnia, Krucha
Spoczywajcie w pokoju młody Wiśnia, Krucha
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Pamiętam tamte czasy kiedy piłem wódę z gwinta
Po pubach, skitrany w kiblach, bo nie było na drinka
Spodnie poniżej jaj wisiały mi na pasku
Czas mijał tak powoli w wieku tych lat kilkunastu
Ja nie paliłem zioła, ale każdy wokół bakał
Czerwone gały, gastrofaza, wyprawy do Mac'a
Chodziliśmy na disco, Planeta we mnie gra
Z Przemem w roku '98 tam zakładamy Pięć Dwa
Zgrane demo na kasety, chociaż wtedy sprzęty nie te
Zamiast studia mikrofony, słaba wieża z jednym deck'iem
Miałem jeszcze długie włosy zaczesane na Jezusa
Za te nocne eskapady wciąż dostawałem po uszach
Ojciec mówił weź się nie baw, tylko ucz, zostaw te rapy
I miał rację, miałem w życiu potem bardzo złe etapy
Nie żałuję dni przepięknych, wyjście rano, powrót nocą
Na boisku z piłką lata, grania, każdy pytał po co? po co ?
Miałem pasję i dumę, nieletnie fanki
Sto dziesięć dosiężnego pozdro stare koleżanki (pozdro)
Potem wyszła Instancja i poszła w miasto
Nie mogłem zasnąć, Pięć Dwa miało płytę własną
Kilka koncertów i koniec, pogubiłem się jak nic
Co dzień rano myłem zęby i spluwałem sobie w pysk
Ale, póki żyjemy, nic nie jest stracone
Po każdym dniu stawiaj kropkę i przewracaj stronę
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
contributions:
Most popular songs Hans Solo
- 11 Sam
- 12 Pierdol się Hans
- 13 Outro
- 14 Nudne
- 15 Kac
- 16 Intro
- 17 Dopóki jestem
- 18 Babilon
- 19 300
- 20 Polak Wyjątkowy Song