Nieboszczyk Gustaw Lutkiewicz
Lyrics
Jedziesz pociągiem czy też na ten przykład
drepczesz na cyku piechotką przez świat.
Widzisz pojazdów obfitość niezwykłą,
tak że brak szans, aby dożyć swych lat.
Właśnie wypadek miał miejski karawan,
przyłożył w słup i do późna tam tkwił.
Wszyscy doznali poważnych obrażeń
z wyjątkiem tego, co w trumnie już był.
Sam pan naczelnik ustami dotykał
czoła zmarłego wśród żałobnych róż
i każdy całował - prócz nieboszczyka,
który nie musiał całować ich już.
Płaczki najęte płakały fałszywie,
grabarz na "odwal się" wykopał grób.
Fałszował diak, roniąc łzy nieprawdziwe,
prawdziwy jedynie był tylko trup.
Wtem lunął deszcz i zaczęła się burza
(siły przyrody z poważnych drwią chwil).
Trup leżał w trumnie, na deszcz się nie wkurzał,
widać po śmierci się ma taki styl.
Co mu tam deszcz, co mu burza, panowie,
kto życie zna, ten zrozumie tu mnie.
W końcu nieboszczyk to jest były człowiek,
a z tych, co żyją, kto człowiek - któż wie?
O żywych plotki się wszelkie powtarza,
prawda czy nie - i tak wezmą na ząb.
Dopiero, bracie, ci nic nie zagraża,
gdy już ułożą cię w sosnę czy dąb.
Dwa metry w dół, tak jest miło, przytulnie,
cisza niezwykła kołysze do snu.
Możesz oddzielnie tak leżeć czy wspólnie
i kwaterunek nie wtrąca się tu.
Czy cię do trumny kto ubrał czy ostrzygł,
to mało ważne, lecz stwierdzą ten fakt:
"To jest naprawdę wzorowy nieboszczyk.
Nie ma wymagań, i dobrze mu tak".
Oto jest wyższość umarłych niebożąt,
dłużej dowodzić tu jej nie mam co.
I tak nam w końcu po karku przyłożą
(z wyjątkiem tych, którzy w trumnach już są).
I tak nam w końcu po karku przyłożą
(z wyjątkiem tych, którzy w trumnach już są).
drepczesz na cyku piechotką przez świat.
Widzisz pojazdów obfitość niezwykłą,
tak że brak szans, aby dożyć swych lat.
Właśnie wypadek miał miejski karawan,
przyłożył w słup i do późna tam tkwił.
Wszyscy doznali poważnych obrażeń
z wyjątkiem tego, co w trumnie już był.
Sam pan naczelnik ustami dotykał
czoła zmarłego wśród żałobnych róż
i każdy całował - prócz nieboszczyka,
który nie musiał całować ich już.
Płaczki najęte płakały fałszywie,
grabarz na "odwal się" wykopał grób.
Fałszował diak, roniąc łzy nieprawdziwe,
prawdziwy jedynie był tylko trup.
Wtem lunął deszcz i zaczęła się burza
(siły przyrody z poważnych drwią chwil).
Trup leżał w trumnie, na deszcz się nie wkurzał,
widać po śmierci się ma taki styl.
Co mu tam deszcz, co mu burza, panowie,
kto życie zna, ten zrozumie tu mnie.
W końcu nieboszczyk to jest były człowiek,
a z tych, co żyją, kto człowiek - któż wie?
O żywych plotki się wszelkie powtarza,
prawda czy nie - i tak wezmą na ząb.
Dopiero, bracie, ci nic nie zagraża,
gdy już ułożą cię w sosnę czy dąb.
Dwa metry w dół, tak jest miło, przytulnie,
cisza niezwykła kołysze do snu.
Możesz oddzielnie tak leżeć czy wspólnie
i kwaterunek nie wtrąca się tu.
Czy cię do trumny kto ubrał czy ostrzygł,
to mało ważne, lecz stwierdzą ten fakt:
"To jest naprawdę wzorowy nieboszczyk.
Nie ma wymagań, i dobrze mu tak".
Oto jest wyższość umarłych niebożąt,
dłużej dowodzić tu jej nie mam co.
I tak nam w końcu po karku przyłożą
(z wyjątkiem tych, którzy w trumnach już są).
I tak nam w końcu po karku przyłożą
(z wyjątkiem tych, którzy w trumnach już są).