Senna opowieść Jana B. Grażyna Łobaszewska

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Był to rok, gdy zima
Sama drżała z zimna
Kraków spał pod śniegiem
Dach się sklejał z niebem

Stanął przed nami dom, w oknach mróz
Zszedłeś sam otworzyć drzwi, drzwi
Patrzysz, nie widzisz
Patrzysz, nie wierzysz, wiesz

Był to rok, gdy zima
Sama drżała z zimna
Dom nas gwarem objął
Topniał mróz od rozmów

Nie padła żadna myśl w stronę drzwi
Trudno było wstać i wyjść, wyjść
Patrzeć, nie widzieć
Patrzeć, nie wierzyć, wyjść

Dziś, choć jak bracia podobne są dni
Pełno w nas twoich spraw, twoich słów
Dziwnych spraw, dziwnych słów

Siedzisz, sny dzieci z książek tłumaczysz
Diabeł mnie złapał nagle za włosy
Kreski się nie chcą przeciąć na dłoni
Myśli otulasz płaszczem dwustronnym
Linia życia, Ryba z Wagą
Talerz skacze, sufit w gwiazdach

Linia życia, Ryba z Wagą
Talerz skacze, sufit w gwiazdach

Jakby dobrze było
Mieszkać gdzieś w pobliżu
Czasem cię odwiedzić
Pić herbatę z różą

Marzyć o swoich snach
Nasze sny będą z tobą w każdą noc, w noc
Niech cię ochrania nasza muzyka dniem
Niech cię ochrania nasza muzyka dniem




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim