Canzona Ewa Błaszczyk
Lyrics
Pomiędzy niebem a ziemią
W tę przestrzeń duszą wpatrzona:
To słońce chwytam, to księżyc.
Ani żyję, ani konam.
Pomiędzy jawą a śnieniem
Nie wzywam Cię, nie przeklinam,
Wyciągam tylko ramiona -
- Moja bardzo wielka wina.
A ty jak księżyc zbielały,
A ty jak słońce ognisty,
Rozłąką palisz mi ciało,
Nie odpowiadasz na listy...
A ty jak słońce daleki,
A ty jak księżyc się płonisz.
Światłem mi krwawią powieki,
Lecz jak dotknąć twoich dłoni?
Pomiędzy płaczem a śmiechem
W tęsknoty ślepej obłędzie
Wciąż kartki rwę z kalendarza:
Było, było już nie będzie...
Pomiędzy wczoraj a dzisiaj
Świetliste przepaście wspomnień:
Z najgłębszej nawet ciemności
Twoje oczy świecą do mnie.
Bo ty jak księżyc zbielały,
Bo ty jak słońce ognisty,
Rozłąką palisz mi ciało,
Nie odpowiadasz na listy...
Bo ty jak słońce daleki,
Bo ty jak księżyc się płonisz,
Światłem mi krwawią powieki,
Żeby dotknąć twoich dłoni.
Pomiędzy życiem a śmiercią
Na radość, na ból zjawiony
Przywdziała radość żałobę:
Niech będzie ból pochwalony!
Pomiędzy słowem a ciszą
O tobie jeszcze marzenie:
Patrz, żegnam cię tym obłokiem,
Tej wieczności jasnym tchnieniem.
Lecz ty jak księżyc zbielały,
Lecz ty jak słońce ognisty,
Promieniem koisz mi ciało,
Łzą odpowiadasz na listy...
Lecz ty jak słońce daleki,
Lecz ty jak księżyc się płonisz.
Światłem ci krwawią powieki,
żeby dotknąć moich.
W tę przestrzeń duszą wpatrzona:
To słońce chwytam, to księżyc.
Ani żyję, ani konam.
Pomiędzy jawą a śnieniem
Nie wzywam Cię, nie przeklinam,
Wyciągam tylko ramiona -
- Moja bardzo wielka wina.
A ty jak księżyc zbielały,
A ty jak słońce ognisty,
Rozłąką palisz mi ciało,
Nie odpowiadasz na listy...
A ty jak słońce daleki,
A ty jak księżyc się płonisz.
Światłem mi krwawią powieki,
Lecz jak dotknąć twoich dłoni?
Pomiędzy płaczem a śmiechem
W tęsknoty ślepej obłędzie
Wciąż kartki rwę z kalendarza:
Było, było już nie będzie...
Pomiędzy wczoraj a dzisiaj
Świetliste przepaście wspomnień:
Z najgłębszej nawet ciemności
Twoje oczy świecą do mnie.
Bo ty jak księżyc zbielały,
Bo ty jak słońce ognisty,
Rozłąką palisz mi ciało,
Nie odpowiadasz na listy...
Bo ty jak słońce daleki,
Bo ty jak księżyc się płonisz,
Światłem mi krwawią powieki,
Żeby dotknąć twoich dłoni.
Pomiędzy życiem a śmiercią
Na radość, na ból zjawiony
Przywdziała radość żałobę:
Niech będzie ból pochwalony!
Pomiędzy słowem a ciszą
O tobie jeszcze marzenie:
Patrz, żegnam cię tym obłokiem,
Tej wieczności jasnym tchnieniem.
Lecz ty jak księżyc zbielały,
Lecz ty jak słońce ognisty,
Promieniem koisz mi ciało,
Łzą odpowiadasz na listy...
Lecz ty jak słońce daleki,
Lecz ty jak księżyc się płonisz.
Światłem ci krwawią powieki,
żeby dotknąć moich.
contributions: