Ballada o barwach Elżbieta Ziółkowska
Lyrics
-
1 favorite
Pierwszy rudy był,jak rydz w zieleni traw,
Jakby jesień użyczyła mu swych barw.
Tuląc synka matka śmiała się do łez,
Mój rydzyku,moje słonko,co ci jest?
Drugi czarny był, tak zrządził ślepy los,
Oczy ciemne miał a włosy niby noc.
Matka śmiejąc się gładziła jego skroń,
Widać nocą mi się przyśnił kary koń.
Gdy zerwała się do lotu, wojny pieśń,
Megafony wychrypiały trwożną wieść.
Pokłonili się synowie matce w pas,
Żegnaj mamo, idzie wojna, w drogę czas.
Poszedł pierwszy i ten drugi poszedł syn,
Tam gdzie hulał rudy, ogień czarny dym.
Przez wyblakłą zieleń frontu, szli na bój,
I poznali lazaretu krwawy znój.
Już dopala się zbutwiały wojny pień,
Matka wierzy, matka czeka na ten dzień.
Gdy synowie znów przekroczą domu próg,
I ten rudy i ten czarny niby kruk.
Co za radość,co za szczęście dał jej los,
Chociaż matki w całej wiosce płaczą w głos.
Ona jedna doczekała tego dnia,
O to znowu w swoim domu synów ma.
Cali zdrowi powrócili w domu próg,
Ani rąk im nie brakuje ani nóg.
Czegóż więcej matce trzeba w domu są?
A na bluzach im ordery złote lśnią.
Usiadł rudy i ten czarny niby noc,
Patrzy matka i załamał jej się głos.
Obaj siwi jak gołąbki siedzą dwa.3x
Widać wojna pod dostatkiem bieli ma.2x
Jakby jesień użyczyła mu swych barw.
Tuląc synka matka śmiała się do łez,
Mój rydzyku,moje słonko,co ci jest?
Drugi czarny był, tak zrządził ślepy los,
Oczy ciemne miał a włosy niby noc.
Matka śmiejąc się gładziła jego skroń,
Widać nocą mi się przyśnił kary koń.
Gdy zerwała się do lotu, wojny pieśń,
Megafony wychrypiały trwożną wieść.
Pokłonili się synowie matce w pas,
Żegnaj mamo, idzie wojna, w drogę czas.
Poszedł pierwszy i ten drugi poszedł syn,
Tam gdzie hulał rudy, ogień czarny dym.
Przez wyblakłą zieleń frontu, szli na bój,
I poznali lazaretu krwawy znój.
Już dopala się zbutwiały wojny pień,
Matka wierzy, matka czeka na ten dzień.
Gdy synowie znów przekroczą domu próg,
I ten rudy i ten czarny niby kruk.
Co za radość,co za szczęście dał jej los,
Chociaż matki w całej wiosce płaczą w głos.
Ona jedna doczekała tego dnia,
O to znowu w swoim domu synów ma.
Cali zdrowi powrócili w domu próg,
Ani rąk im nie brakuje ani nóg.
Czegóż więcej matce trzeba w domu są?
A na bluzach im ordery złote lśnią.
Usiadł rudy i ten czarny niby noc,
Patrzy matka i załamał jej się głos.
Obaj siwi jak gołąbki siedzą dwa.3x
Widać wojna pod dostatkiem bieli ma.2x
contributions: