Legenda o martwym żołnierzu Elżbieta Wojnowska
Lyrics
Gdy z czwartą wiosną szanse na pokój
Wciąż się znikome zdawały
Żołnierz wyciągnął stosowne wnioski
I padł na polu chwały
Lecz wojna swych celów nieprędko dopnie
Więc cesarz z żalem pyta:
Dlaczego i czy aby nie za pochopnie
Żołnierz wyciągnął kopyta
Powiało już ponad grobami lato:
I dawno spał żołnierz ów dziarski
Aż tutaj nocą panowie jadą
Z wojskowej komisji lekarskiej
Jak wpadła na cmentarz komisja ta
Z łopatą poświęcaną
Tak poległego żołnierza raz dwa
Z mogiły ekshumowano
Wnet lekarz zbadawszy go, lub raczej to
Co z niego zostało, a cóż by
Orzekł, iż żołnierz dekuje się
Lecz jest w pełni zdatny do służby
I zaraz zabrali ze sobą żołnierza
W noc tak niebieską i czystą
Że gdyby nie hełm, to można by gwiazdy
Zobaczyć nad wioską ojczystą
Gorzałki mu wlano w przegniły brzuch
Żeby zapłonął odwagą
Pod rękę mu oprócz siostrzyczek dwóch
Wepchnięto dziwkę półnagą
A przodem ksiądz potykając się szedł
Bo śmierdzi żołnierskie truchło
I kadzielnicą machał przed
Tym truchłem, by trochę mniej cuchło
Przed nimi zaś muzyka, bum tara bum
Rżnie marsza dziarskie tony
Więc żołnierz rwie nogę od tyłka wprost
I w górę! Jak był przyuczony
Z dwóch stron go sanitariuszy dwóch
Ramieniem otacza w podporze
Bo mógłby w błoto paść na pysk
A to się stać nie może
Z całuna mu czarno-bialo-czerwony
Zrobiono sztandar ojczyzny
I niosą go przed nim i spod tych farb
Już wcale nie widać zgnilizny
Poprzedzał go pan ubrany we frak
O wykrochmalonej piersi
Co powinności swych też świadom był
Jak wszyscy Niemcy co szczersi
I tak maszerują z tym bum tara bum
W mrok szosą, a żołnierz się chwieje
I zdąża bezwolnie, gdzie niesie go tłum
Jak płatek śniegu w zawieję
A koty i psy jęły wrzeszczeć i wyć
I szczury piszczeć z pola
Że nie chcą za nic francuskie być
Gdyż hańbą jest taka niewola
A kiedy poprzez wioski szli
Kobiety stały przy drodze
I drzewa w pokłonach i pełnia lśni
I wszyscy: Hura! Krzyczą srodze
I bum tara bum! I bywaj zdrów!
Kobiety, psy, ksiądz przy kropidle!
A w środku martwy żołnierz ów
Jak to pijane bydle
I kiedy ciągną tak przez wsie
Nie dojrzy już oko niczyje
Żołnierza, okazuje się
Przez ten tłum, tara bum i niech żyje!
Tak obtańcowują go, taki tam wrzask
Że żołnierz całkiem w tym ginie
Już tylko z góry ktoś mógłby go dojrzeć
Lecz tam są gwiazdy jedynie
Ale nie zawsze gwiazdy płoną
Świt podczerwieni świat cały
A żołnierz idzie, jak go uczono
By paść na polu chwały
Wciąż się znikome zdawały
Żołnierz wyciągnął stosowne wnioski
I padł na polu chwały
Lecz wojna swych celów nieprędko dopnie
Więc cesarz z żalem pyta:
Dlaczego i czy aby nie za pochopnie
Żołnierz wyciągnął kopyta
Powiało już ponad grobami lato:
I dawno spał żołnierz ów dziarski
Aż tutaj nocą panowie jadą
Z wojskowej komisji lekarskiej
Jak wpadła na cmentarz komisja ta
Z łopatą poświęcaną
Tak poległego żołnierza raz dwa
Z mogiły ekshumowano
Wnet lekarz zbadawszy go, lub raczej to
Co z niego zostało, a cóż by
Orzekł, iż żołnierz dekuje się
Lecz jest w pełni zdatny do służby
I zaraz zabrali ze sobą żołnierza
W noc tak niebieską i czystą
Że gdyby nie hełm, to można by gwiazdy
Zobaczyć nad wioską ojczystą
Gorzałki mu wlano w przegniły brzuch
Żeby zapłonął odwagą
Pod rękę mu oprócz siostrzyczek dwóch
Wepchnięto dziwkę półnagą
A przodem ksiądz potykając się szedł
Bo śmierdzi żołnierskie truchło
I kadzielnicą machał przed
Tym truchłem, by trochę mniej cuchło
Przed nimi zaś muzyka, bum tara bum
Rżnie marsza dziarskie tony
Więc żołnierz rwie nogę od tyłka wprost
I w górę! Jak był przyuczony
Z dwóch stron go sanitariuszy dwóch
Ramieniem otacza w podporze
Bo mógłby w błoto paść na pysk
A to się stać nie może
Z całuna mu czarno-bialo-czerwony
Zrobiono sztandar ojczyzny
I niosą go przed nim i spod tych farb
Już wcale nie widać zgnilizny
Poprzedzał go pan ubrany we frak
O wykrochmalonej piersi
Co powinności swych też świadom był
Jak wszyscy Niemcy co szczersi
I tak maszerują z tym bum tara bum
W mrok szosą, a żołnierz się chwieje
I zdąża bezwolnie, gdzie niesie go tłum
Jak płatek śniegu w zawieję
A koty i psy jęły wrzeszczeć i wyć
I szczury piszczeć z pola
Że nie chcą za nic francuskie być
Gdyż hańbą jest taka niewola
A kiedy poprzez wioski szli
Kobiety stały przy drodze
I drzewa w pokłonach i pełnia lśni
I wszyscy: Hura! Krzyczą srodze
I bum tara bum! I bywaj zdrów!
Kobiety, psy, ksiądz przy kropidle!
A w środku martwy żołnierz ów
Jak to pijane bydle
I kiedy ciągną tak przez wsie
Nie dojrzy już oko niczyje
Żołnierza, okazuje się
Przez ten tłum, tara bum i niech żyje!
Tak obtańcowują go, taki tam wrzask
Że żołnierz całkiem w tym ginie
Już tylko z góry ktoś mógłby go dojrzeć
Lecz tam są gwiazdy jedynie
Ale nie zawsze gwiazdy płoną
Świt podczerwieni świat cały
A żołnierz idzie, jak go uczono
By paść na polu chwały
contributions: