Ręka rękę myje EL Habe
Lyrics
Dwie dziewczynki poszły na sobotnię dyskę,
Jedną wychaczył klient przy barze uraczył ją drinkiem, wrzucił piksę,
Drugą siksę lat czternaście zarywa starszy pan Andrzej,
Któremu na starość brakuje wrażeń,
Prowadzi ją korytarzem, bass z głośnika umilka,
Idą dalej nawijka, bajera starego wilka,
Zaraz zawinie ją do kibla, coś obieca jej wcześniej,
Na łańcuszku słonika, gruszki na wierzbie,
Ona patrzy zachwycona jak na świętą rzeźbę,
Jej matka wie ,że córka jest zaradna i obrotna,
Stara kurwa zmieniłaby płeć by robić dziecku za alfonsa,
Do końca miesiąca, pozostało sporo czasu,
Emerytowana dziwka postanawia powrócić do fachu,
Braknie hajsu, idzie do lasu łapać blachę,
Zatrzymuję się Stasiek, amator tirówek na trasie,
Woził pomarańcze z Egiptu przez Polskę na Słowacje,
W tirach od zawsze, okazję znalazł nie lada,
Weźmie każdą, niewybrzydza może być ta podstarzała,
Ma synalka, który lubił wypić sobie ładnie,
Spał pod gołym niebem zawsze tam gdzie noc go zastanie,
Miał panne ta panienka zatacza się dziś jak świnia,
Od krawężnika do krawężnika i łapie takse,
Daje sałaciarzowi adres na kartce, zajebana w czasie,
Jej braciszek na klatce, wali tani trunek, jebie bumem, obok Mirek,
Znany na osiedlu z tego że lubi zajebać w żyłe,
Jego matka, robiła w biedronce, na promocji,
Nie czuć od niej groszy drugie etat droższy
Dorabiała na boku u stałych klientów czas zwrote kończyć
Szkoda gadać zostawmy to bez komentarza,
Ręka rękę myje, to jest nasza Polska prawda,
To masakra, każda siebie warta, sami swoi,
Niedaleko pada jabłko od jabłoni
Ta kobieta z biedronki, miała wspaniałego męża,
Który od małego dziecka pragnął iść na księdza,
Wyszło jednak, dziś jest przeciwnikiem kościoła,
Założył z kumplami parafie świętego monopola,
Taka dola, chodzą na mszę pod sklep na bełt,
Same czerwone mordy bo zapić to żaden grzech,
Jego zięć to pies, zagorzały fan łapówek,
Wielkie serce, z łapówek zrobił teściowej pochówek,
W życiu miał burdel, cbś dragi na boku,
Rozprowadza ruskim ze słonecznej w Białymstoku,
Jego syn w bloku wygrzewa dupę, fan pedofilii,
Godzinami z lornetką wpatrzony w dzieci z piaskownicy,
Miał spotkanie na dzielnicy, z jakąś panną z czatu,
Przyjechali cywilni, zachciało się siksy chłopaku,
To był powrót z za światów, dzisiaj w puszce odpoczywa,
Jego ziomek z celi wyrok odbywał do końca życia,
Bo rodzinę pozażynał, nieciekawe towarzystwo,
Ale mimo wszystko został mu kolega na wolności,
Który jest alkoholikiem zepsutym do szpiku kości,
Pod biedronką prosi w porwanych ciuchach o parę złoty,
Wali tanie browary takie w butelkach plastikowych,
Może coś wyżebra od pani Doroty wielkie serce,
Która obrabia dupę sąsiadom, stojąc w kolejce, za ladą,
Pani ekspedientka która wozi się mercem,
Choć jej pensja miesięczna to osiem baniek na rękę,
Życie przekrętem opróżnia kasy gdy nikt nie patrzy,
Wpierdala batony zakitrana w dziale z wędlinami,
Wszyscy są tacy sami, niewinni wspaniali i mądrzy
Ale Co Ty tutaj robisz, POWIEDZ przecież Ciebie w tej historii nie było,
Nie daj z siebie kurwy zrobić, by się nam szczęśliwie żyło
By dobrze było nie spodziewałem się tutaj Ciebie,
Patrz jak chodzisz uważaj na mordy podstępne,
Co robisz, żyj własnym tępem, bezwzględnie na okoliczności,
Nie oglądaj się za siebie, pozazdrościć im mądrości
Wartości jednego i drugiego jegomości, pościg się zaczął,
Na ręce patrzą każdemu, nie ufaj nikomu ufaj tylko sobie samemu
Jedną wychaczył klient przy barze uraczył ją drinkiem, wrzucił piksę,
Drugą siksę lat czternaście zarywa starszy pan Andrzej,
Któremu na starość brakuje wrażeń,
Prowadzi ją korytarzem, bass z głośnika umilka,
Idą dalej nawijka, bajera starego wilka,
Zaraz zawinie ją do kibla, coś obieca jej wcześniej,
Na łańcuszku słonika, gruszki na wierzbie,
Ona patrzy zachwycona jak na świętą rzeźbę,
Jej matka wie ,że córka jest zaradna i obrotna,
Stara kurwa zmieniłaby płeć by robić dziecku za alfonsa,
Do końca miesiąca, pozostało sporo czasu,
Emerytowana dziwka postanawia powrócić do fachu,
Braknie hajsu, idzie do lasu łapać blachę,
Zatrzymuję się Stasiek, amator tirówek na trasie,
Woził pomarańcze z Egiptu przez Polskę na Słowacje,
W tirach od zawsze, okazję znalazł nie lada,
Weźmie każdą, niewybrzydza może być ta podstarzała,
Ma synalka, który lubił wypić sobie ładnie,
Spał pod gołym niebem zawsze tam gdzie noc go zastanie,
Miał panne ta panienka zatacza się dziś jak świnia,
Od krawężnika do krawężnika i łapie takse,
Daje sałaciarzowi adres na kartce, zajebana w czasie,
Jej braciszek na klatce, wali tani trunek, jebie bumem, obok Mirek,
Znany na osiedlu z tego że lubi zajebać w żyłe,
Jego matka, robiła w biedronce, na promocji,
Nie czuć od niej groszy drugie etat droższy
Dorabiała na boku u stałych klientów czas zwrote kończyć
Szkoda gadać zostawmy to bez komentarza,
Ręka rękę myje, to jest nasza Polska prawda,
To masakra, każda siebie warta, sami swoi,
Niedaleko pada jabłko od jabłoni
Ta kobieta z biedronki, miała wspaniałego męża,
Który od małego dziecka pragnął iść na księdza,
Wyszło jednak, dziś jest przeciwnikiem kościoła,
Założył z kumplami parafie świętego monopola,
Taka dola, chodzą na mszę pod sklep na bełt,
Same czerwone mordy bo zapić to żaden grzech,
Jego zięć to pies, zagorzały fan łapówek,
Wielkie serce, z łapówek zrobił teściowej pochówek,
W życiu miał burdel, cbś dragi na boku,
Rozprowadza ruskim ze słonecznej w Białymstoku,
Jego syn w bloku wygrzewa dupę, fan pedofilii,
Godzinami z lornetką wpatrzony w dzieci z piaskownicy,
Miał spotkanie na dzielnicy, z jakąś panną z czatu,
Przyjechali cywilni, zachciało się siksy chłopaku,
To był powrót z za światów, dzisiaj w puszce odpoczywa,
Jego ziomek z celi wyrok odbywał do końca życia,
Bo rodzinę pozażynał, nieciekawe towarzystwo,
Ale mimo wszystko został mu kolega na wolności,
Który jest alkoholikiem zepsutym do szpiku kości,
Pod biedronką prosi w porwanych ciuchach o parę złoty,
Wali tanie browary takie w butelkach plastikowych,
Może coś wyżebra od pani Doroty wielkie serce,
Która obrabia dupę sąsiadom, stojąc w kolejce, za ladą,
Pani ekspedientka która wozi się mercem,
Choć jej pensja miesięczna to osiem baniek na rękę,
Życie przekrętem opróżnia kasy gdy nikt nie patrzy,
Wpierdala batony zakitrana w dziale z wędlinami,
Wszyscy są tacy sami, niewinni wspaniali i mądrzy
Ale Co Ty tutaj robisz, POWIEDZ przecież Ciebie w tej historii nie było,
Nie daj z siebie kurwy zrobić, by się nam szczęśliwie żyło
By dobrze było nie spodziewałem się tutaj Ciebie,
Patrz jak chodzisz uważaj na mordy podstępne,
Co robisz, żyj własnym tępem, bezwzględnie na okoliczności,
Nie oglądaj się za siebie, pozazdrościć im mądrości
Wartości jednego i drugiego jegomości, pościg się zaczął,
Na ręce patrzą każdemu, nie ufaj nikomu ufaj tylko sobie samemu
contributions: