Małolat EL Habe
Lyrics
Kobieta do sąsiadki idzie, pożycza hajs,
Mówi oddam za tydzień, jak tylko będę miała jak,
Robi w komisie, gdzie osiem paczek na życie,
Jednak nadzieja tli się, za pieniążek pożyczony,
Weźmie dzieciaka na lody,
Z czego zwróci jeszcze nie myślała o tym,
Jedynie kłopoty, zakrapiane gorzkimi łzami,
Tyle problemów że kobieta nie wie o co się martwić,
Sprawy załatwić i uregulować wszystkie długi,
Zajrzeć do lodówki zrobić na obiad co mały lubi,
Ale dwie parówki, kiszony, kawałek pomidora,
Czerstwa bułka, z kranu zimna woda aby to zapić,
Dzieciak się pyta matki, zrobisz mi frytki na kolacje ?
Matka mówi przez łzy, że musi obejść się smakiem,
I tak jest zawsze, kiedy jakiś sklep mijają
Zawsze słyszy od dzieciaka mamo kup to, kup tamto,
Kobieta nie wie jak dla dziecka wytłumaczyć,
Całe to życie, rachunki, i pare groszy z wypłaty,
Dlaczego mały, ubrany jest gorzej od rówieśników,
Dlaczego jedzą co jedzą, dlaczego tak ciężko jest w życiu,
Mały płacze w ukryciu, lecz przełyka biedę dzielnie,
Matka stara się codziennie aby zmienić to na lepsze,
Młody wie ulica będzie jego drugim domem,
Żyje nią, oddycha nią, i ciężko będzie mu stąd odejść
Chociaż bieda może boleć, młody wie co to znaczy,
Bo doświadczył tego sam, a inny z boku na to patrzył,
Nie pomógł małolat stoi w cieniu bloku,
Z każdej strony wokół wieje zimny wiatr, młody nie liczy na fart,
Wiedział jak to wszystko beznadziejnie wygląda,
Jeden dzień wystarczył aby młody zmienił się w poglądach
Pieniądz każdy go chce, lecz ma nie każdy,
Każdy ma coś o czym marzy, sny się nie spełniają każdym,
Każdy walczy o swoje, nie każdy wygra walkę,
Każdy idzie pod wiatr, niekażdy idzie z fartem,
Każdy ma swoje życie, choć nie każdy ma udane,
Każdy ma śniadanie, choć każdy ma co innego na nie,
Każdy ma swoje zdanie, ale każdy ma inne,
Każdy ma swój umysł, niekażdy musi tak samo myśleć
Matka, choćby nie wiem jak się starała,
Wiele nie obiecywała bo nie wiele dać umiała, dla dzieciaka,
Którego marzeniem, widok lodówki, pełnej od dołu do góry,
Szamy pułki by z górki to wszystko poszło,
Aby mógł dorosnąć jak normalny dzieciak,
Do podstawówki uczęszczać, chociaż nie wiele wie, rozumie jednak,
Co to bieda, i wie jak wygląda życie w marginesie,
Matka w stresie myśli o opłatach, dzieciak o obiedzie,
Kiedy pustką wieje wszędzie, pusta micha, z głodu zdycha mały,
Kiszki marsza grały tak że trzeszczały ściany, mały drgał cały,
Zdygany co będzie jutro, życzył hajsu dla matki,
Zdążył skumać że Mikołaj nie wrzuca prezentów w komin i pod wycieraczki,
Że pieniądz nie rośnie jak bratki, i go nie znajdziesz,
Trzeba wziąść się za uczciwą prace, albo lewe interesy,
Mały skumał, że nie wygra nic będąc uczciwym i będąc lepszym od innych,
Nie był naiwny, zabierał dla dzieci kieszonkowe,
Dorósł walił dziesione, zawijał kome kabone,
Póżniej dillował handlował, woził się ekstra samochodem,
Dzisiaj bawi się glokkiem cichy dzieciak gangsterem,
Posyła ludzi w ziemie, ale o swej matce nie zapomniał,
Kupił wielki dom za hajs który pod bramą wydillował,
Matka dostaje koperty z hajsem od listonosza,
Nie pyta już syna jak zarobił to od kogo dostał,
Czy wygrana w totka, może ukradł to już bez znaczenia,
Pragnęła coś do jedzenia, jej świat zmienia się, docenia,
Pracę syna choć modliła się by stał się kimś,
On strzela zabija, aby zgadzał się banknotów plik,
Zawsze chciał godnie żyć, ale sumienie go dręczy,
Gdyby mógł cofnąłby czas i pozbył się brudnych pieniędzy
Mówi oddam za tydzień, jak tylko będę miała jak,
Robi w komisie, gdzie osiem paczek na życie,
Jednak nadzieja tli się, za pieniążek pożyczony,
Weźmie dzieciaka na lody,
Z czego zwróci jeszcze nie myślała o tym,
Jedynie kłopoty, zakrapiane gorzkimi łzami,
Tyle problemów że kobieta nie wie o co się martwić,
Sprawy załatwić i uregulować wszystkie długi,
Zajrzeć do lodówki zrobić na obiad co mały lubi,
Ale dwie parówki, kiszony, kawałek pomidora,
Czerstwa bułka, z kranu zimna woda aby to zapić,
Dzieciak się pyta matki, zrobisz mi frytki na kolacje ?
Matka mówi przez łzy, że musi obejść się smakiem,
I tak jest zawsze, kiedy jakiś sklep mijają
Zawsze słyszy od dzieciaka mamo kup to, kup tamto,
Kobieta nie wie jak dla dziecka wytłumaczyć,
Całe to życie, rachunki, i pare groszy z wypłaty,
Dlaczego mały, ubrany jest gorzej od rówieśników,
Dlaczego jedzą co jedzą, dlaczego tak ciężko jest w życiu,
Mały płacze w ukryciu, lecz przełyka biedę dzielnie,
Matka stara się codziennie aby zmienić to na lepsze,
Młody wie ulica będzie jego drugim domem,
Żyje nią, oddycha nią, i ciężko będzie mu stąd odejść
Chociaż bieda może boleć, młody wie co to znaczy,
Bo doświadczył tego sam, a inny z boku na to patrzył,
Nie pomógł małolat stoi w cieniu bloku,
Z każdej strony wokół wieje zimny wiatr, młody nie liczy na fart,
Wiedział jak to wszystko beznadziejnie wygląda,
Jeden dzień wystarczył aby młody zmienił się w poglądach
Pieniądz każdy go chce, lecz ma nie każdy,
Każdy ma coś o czym marzy, sny się nie spełniają każdym,
Każdy walczy o swoje, nie każdy wygra walkę,
Każdy idzie pod wiatr, niekażdy idzie z fartem,
Każdy ma swoje życie, choć nie każdy ma udane,
Każdy ma śniadanie, choć każdy ma co innego na nie,
Każdy ma swoje zdanie, ale każdy ma inne,
Każdy ma swój umysł, niekażdy musi tak samo myśleć
Matka, choćby nie wiem jak się starała,
Wiele nie obiecywała bo nie wiele dać umiała, dla dzieciaka,
Którego marzeniem, widok lodówki, pełnej od dołu do góry,
Szamy pułki by z górki to wszystko poszło,
Aby mógł dorosnąć jak normalny dzieciak,
Do podstawówki uczęszczać, chociaż nie wiele wie, rozumie jednak,
Co to bieda, i wie jak wygląda życie w marginesie,
Matka w stresie myśli o opłatach, dzieciak o obiedzie,
Kiedy pustką wieje wszędzie, pusta micha, z głodu zdycha mały,
Kiszki marsza grały tak że trzeszczały ściany, mały drgał cały,
Zdygany co będzie jutro, życzył hajsu dla matki,
Zdążył skumać że Mikołaj nie wrzuca prezentów w komin i pod wycieraczki,
Że pieniądz nie rośnie jak bratki, i go nie znajdziesz,
Trzeba wziąść się za uczciwą prace, albo lewe interesy,
Mały skumał, że nie wygra nic będąc uczciwym i będąc lepszym od innych,
Nie był naiwny, zabierał dla dzieci kieszonkowe,
Dorósł walił dziesione, zawijał kome kabone,
Póżniej dillował handlował, woził się ekstra samochodem,
Dzisiaj bawi się glokkiem cichy dzieciak gangsterem,
Posyła ludzi w ziemie, ale o swej matce nie zapomniał,
Kupił wielki dom za hajs który pod bramą wydillował,
Matka dostaje koperty z hajsem od listonosza,
Nie pyta już syna jak zarobił to od kogo dostał,
Czy wygrana w totka, może ukradł to już bez znaczenia,
Pragnęła coś do jedzenia, jej świat zmienia się, docenia,
Pracę syna choć modliła się by stał się kimś,
On strzela zabija, aby zgadzał się banknotów plik,
Zawsze chciał godnie żyć, ale sumienie go dręczy,
Gdyby mógł cofnąłby czas i pozbył się brudnych pieniędzy
contributions: